Zaskoczony w pierwszej chwili nie wiedziałem, co czytam „Jestem w ukrytej kamerze?” Przecież mam już szkołę może nie za blisko naszego obiektu jednak nie zdaje się to być dla mnie problematyczne, byłbym w stanie sobie z tym poradzić.
Poza tym w tej sytuacji nieprzyjemnej postawił, mnie nawet nie uprzedzając, że coś takie planuje. Co mam teraz zrobić? Przecież nie mogę się na to zgodzić.
Patrze, na te papiery jak głupi a moja twarz nie zmienia swojego wyglądu, jestem zaskoczony, przerażony, a jednocześnie zniesmaczony takim prezentem.
Wiem, że Kise chciał dobrze, ale to szkoła prywatna i pewnie czesne kosztowały go mnóstwo pieniędzy, a mnie nie stać na taką szkołę nie mówiąc już, nawet o kosztach tego domu jak tak dalej pójdzie, do końca życia się mu nie wypłacę.
A co jeszcze moje oczy zauważyły, do tej samej szkoły zapisał moją siostrę, on oszalał. Naprawdę muszę iść do pracy, by przynajmniej mieć pieniądze na chodzenie do tej szkoły, wpadłem przy nim jak śliwka w kompot, co za dziad jeden.
- Do reszty zwariowałeś - To pierwsze słowa, które wypowiedziałem po odsunięciu kartki od nosa, wciąż nie mogąc uwierzyć, w to, co czytam, dlatego by się upewnić, że to rzeczywistość przeczytałem to jeszcze raz i jeszcze raz w końcu rozumiejąc, że on nie żartuje, zapisał nas do jednej z najdroższych szkół, nawet nie pytając mnie o zdanie. Co on sobie wyobraża? Zdenerwował, mnie wiem, że chce dla nas jak najlepiej, ale ja nie chce, aby ciągnął się za mną nieskończenie długi dług, którego nie będę mógł spłacić z powodu jego nieodpowiedzialnego wydawania na nas swoich funduszy.
- Co? Zrobiłem coś nie tak? - Właśnie tymi słowami uświadomił mnie w przekonaniu, że on nie widzi, nawet najmniejszego problemu W tym, co zrobił. Nie, żebym zarzucał mu wielką winę lub grzech, którego zmyć nie może, mi po prostu chodzi o to, że nie prosiłem o takie prezenty i nie chciałem być jego utrzymankiem, bo jestem w stanie poradzić sobie sam tak jak do tej pory, a on nie musi wszystkiego na nas wydawać. I choć wiem, że sprawia mu to radość, w głębi duszy czuję się z tego powodu podle. Gdyby ktoś spojrzał, na to z boku pomyślałby, że go wykorzystuje, a przecież od początku nic od niego nie chciałem i choć nie powinno, mnie obchodzić zdanie ludzi w głębi duszy strasznie martwię się o to, jak jego zachowanie i moja beznadziejna sytuacja odbije się na nas, w kto wie niedalekiej może nawet przyszłości.
- Przesadziłeś z tymi prezentami, ja wszystko rozumiem, ale szkoła? Przecież mogłem znaleźć inną szkołę lub wrócić do poprzedniej to dla mnie nie byłby problem, a ty narażasz się na wielkie koszta z powodu jakichś dzieciaków. Czas chyba przystopować - Zwróciłem mu uwagę, nie chcąc, aby nadal tak robił, te prezenty są super to fakt, jednak ilość wydanych na nas funduszy znacznie przewyższa moje oczekiwania i wolałbym, aby przystopował, tak będzie najlepiej, nie chce ze zwykłego chłopaka stać się bogaczem, to nie jest mi potrzebne, bez tego też świetnie sobie poradzę.
- Ale przecież robię to, bo po pierwsze mnie stać a po drugie nikt mnie do tego nie zmusza - Zauważył, głupkowato się uśmiechając do mnie.
On naprawdę czasem jest beznadziejny, uwielbiam go. Jednak jego głupota mnie przerasta, a myśl mieszkania z nim uświadamia mnie w przekonaniu, że na tym raczej się nie skończy. Co w żadnym wypadku mnie nie pociesza.
Westchnąłem głośno, rozumiejąc, że i tak się z nim nie dogadam, bo przecież on ma swój własny świat i nie widzi nic złego lub dziwnego we własnym zachowaniu.
Facet ideał zawsze wszystko super nigdy nie jest źle, też bym chciał mieć takie nastawienie. Jedna życie pokazało mi, że nie jest bajką i nie ma co liczyć na cuda.
- Oby to był twój ostatni tak drogi prezent - Spojrzałem na niego ostrzegawczo, zabierając kartkę ze sobą do kuchni, gdzie przygotowałem już dawno obiad, który został tylko dla blondyna niebędącego w czasie posiłku z nami. Nie wiedząc, kiedy wróci. Musiałem zadbać o siostrę, która smacznie spała już po posiłku.
- Dobrze, dobrze nie obiecuje - Z szerokim uśmiechem usiadł przy stole, zabierając się za jedzenie posiłku, którego pochłaniał, jak by rok nie jadł.
Z rozbawieniem patrzyłem przez dłuższą chwilę, na starszego mężczyznę siadając na drugim krzesełku, odwracając głowę w stronę okna, uśmiechając się delikatnie.
- Dziękuję - W końcu wypowiedziałem te słowa, dziękując mu po prostu za to miejsce i nawet za tę szkołę, której na początku będę bał się, nienawidzę zmian, są zawsze stresujące. A myśl chodzenia do takiej szkoły stresuje mnie jeszcze bardziej.
- Nie masz za co, musimy sobie pomagać teraz mamy tylko siebie - Po tych słowach moje usta mimowolnie same zaczęły się uśmiechać, miał racje. W tej chwili mieliśmy tylko siebie, nic nie mogło tego zmienić.
***
Minął tydzień, od kont dostałem się do szkoły, nie byłem jakoś szczególnie tam znany, nic dziwnego nie chciałem się z nikim przyjaźnić, jedyne co łączyło mnie z moją klasą, to koszykówka nic więcej nie chciałem mieć z nim wspólnego, nie żebym był jakiś wyalienowany czy coś w tym stylu ja po prostu nie chciałem poznawać nowych ludzi, to nie miało sensu i tak nie potrafię się z nikim zaprzyjaźnić, dlatego nawet nie próbuję.
Zmęczony po zajęciach odebrałem siostrę, wracając z nią do domu, by od razu, zabrać się za jakiś obiad w końcu coś bym zjadł, a wiadomo, że jak sam nie zrobię, to nikt inny nie zrobi. Doskonale o tym wiedziałem, więc nie narzekam.
- Jak w szkole? - Słowa Kise wraz z uśmiechem na powitanie codziennie nas tak witał, to było miłe, ale ja sam specjalnie nie lubiłem mówić o szkole.
- Było super - Nawet okej - W tej chwili, oboje odpowiedzieliśmy mu na pytanie, młoda jak zawsze radosna pobiegła do pokoju, zabierając ze sobą Nigou, kiedy to ja poszedłem do kuchni, chcąc zrobić dziś zupę ogórkową z dużej ilości ogórków, które kupił blondyn. Jak zawsze, przesadzając z zakupami.
- Poznałeś kogoś nowego? Masz jakiś nowych kolegów? - Spytał, stając obok mnie, przyglądając się raz mi, raz ogórkom, które obierałem.
- Nie, nie szukam przyjaciół, chodzę tam, aby się uczyć, mam świetnego nauczyciela z biologi wydaje się trochę cóż odizolowany od społeczności, ale wie co i jak na temat biologi a dla mnie to liczy się najbardziej, koledzy nie są mi potrzebni do życia - Przyznałem, wzruszając ramionami. Mówiąc prawdę i tylko prawdę.
<Kise? xD>
1032
Poza tym w tej sytuacji nieprzyjemnej postawił, mnie nawet nie uprzedzając, że coś takie planuje. Co mam teraz zrobić? Przecież nie mogę się na to zgodzić.
Patrze, na te papiery jak głupi a moja twarz nie zmienia swojego wyglądu, jestem zaskoczony, przerażony, a jednocześnie zniesmaczony takim prezentem.
Wiem, że Kise chciał dobrze, ale to szkoła prywatna i pewnie czesne kosztowały go mnóstwo pieniędzy, a mnie nie stać na taką szkołę nie mówiąc już, nawet o kosztach tego domu jak tak dalej pójdzie, do końca życia się mu nie wypłacę.
A co jeszcze moje oczy zauważyły, do tej samej szkoły zapisał moją siostrę, on oszalał. Naprawdę muszę iść do pracy, by przynajmniej mieć pieniądze na chodzenie do tej szkoły, wpadłem przy nim jak śliwka w kompot, co za dziad jeden.
- Do reszty zwariowałeś - To pierwsze słowa, które wypowiedziałem po odsunięciu kartki od nosa, wciąż nie mogąc uwierzyć, w to, co czytam, dlatego by się upewnić, że to rzeczywistość przeczytałem to jeszcze raz i jeszcze raz w końcu rozumiejąc, że on nie żartuje, zapisał nas do jednej z najdroższych szkół, nawet nie pytając mnie o zdanie. Co on sobie wyobraża? Zdenerwował, mnie wiem, że chce dla nas jak najlepiej, ale ja nie chce, aby ciągnął się za mną nieskończenie długi dług, którego nie będę mógł spłacić z powodu jego nieodpowiedzialnego wydawania na nas swoich funduszy.
- Co? Zrobiłem coś nie tak? - Właśnie tymi słowami uświadomił mnie w przekonaniu, że on nie widzi, nawet najmniejszego problemu W tym, co zrobił. Nie, żebym zarzucał mu wielką winę lub grzech, którego zmyć nie może, mi po prostu chodzi o to, że nie prosiłem o takie prezenty i nie chciałem być jego utrzymankiem, bo jestem w stanie poradzić sobie sam tak jak do tej pory, a on nie musi wszystkiego na nas wydawać. I choć wiem, że sprawia mu to radość, w głębi duszy czuję się z tego powodu podle. Gdyby ktoś spojrzał, na to z boku pomyślałby, że go wykorzystuje, a przecież od początku nic od niego nie chciałem i choć nie powinno, mnie obchodzić zdanie ludzi w głębi duszy strasznie martwię się o to, jak jego zachowanie i moja beznadziejna sytuacja odbije się na nas, w kto wie niedalekiej może nawet przyszłości.
- Przesadziłeś z tymi prezentami, ja wszystko rozumiem, ale szkoła? Przecież mogłem znaleźć inną szkołę lub wrócić do poprzedniej to dla mnie nie byłby problem, a ty narażasz się na wielkie koszta z powodu jakichś dzieciaków. Czas chyba przystopować - Zwróciłem mu uwagę, nie chcąc, aby nadal tak robił, te prezenty są super to fakt, jednak ilość wydanych na nas funduszy znacznie przewyższa moje oczekiwania i wolałbym, aby przystopował, tak będzie najlepiej, nie chce ze zwykłego chłopaka stać się bogaczem, to nie jest mi potrzebne, bez tego też świetnie sobie poradzę.
- Ale przecież robię to, bo po pierwsze mnie stać a po drugie nikt mnie do tego nie zmusza - Zauważył, głupkowato się uśmiechając do mnie.
On naprawdę czasem jest beznadziejny, uwielbiam go. Jednak jego głupota mnie przerasta, a myśl mieszkania z nim uświadamia mnie w przekonaniu, że na tym raczej się nie skończy. Co w żadnym wypadku mnie nie pociesza.
Westchnąłem głośno, rozumiejąc, że i tak się z nim nie dogadam, bo przecież on ma swój własny świat i nie widzi nic złego lub dziwnego we własnym zachowaniu.
Facet ideał zawsze wszystko super nigdy nie jest źle, też bym chciał mieć takie nastawienie. Jedna życie pokazało mi, że nie jest bajką i nie ma co liczyć na cuda.
- Oby to był twój ostatni tak drogi prezent - Spojrzałem na niego ostrzegawczo, zabierając kartkę ze sobą do kuchni, gdzie przygotowałem już dawno obiad, który został tylko dla blondyna niebędącego w czasie posiłku z nami. Nie wiedząc, kiedy wróci. Musiałem zadbać o siostrę, która smacznie spała już po posiłku.
- Dobrze, dobrze nie obiecuje - Z szerokim uśmiechem usiadł przy stole, zabierając się za jedzenie posiłku, którego pochłaniał, jak by rok nie jadł.
Z rozbawieniem patrzyłem przez dłuższą chwilę, na starszego mężczyznę siadając na drugim krzesełku, odwracając głowę w stronę okna, uśmiechając się delikatnie.
- Dziękuję - W końcu wypowiedziałem te słowa, dziękując mu po prostu za to miejsce i nawet za tę szkołę, której na początku będę bał się, nienawidzę zmian, są zawsze stresujące. A myśl chodzenia do takiej szkoły stresuje mnie jeszcze bardziej.
- Nie masz za co, musimy sobie pomagać teraz mamy tylko siebie - Po tych słowach moje usta mimowolnie same zaczęły się uśmiechać, miał racje. W tej chwili mieliśmy tylko siebie, nic nie mogło tego zmienić.
***
Minął tydzień, od kont dostałem się do szkoły, nie byłem jakoś szczególnie tam znany, nic dziwnego nie chciałem się z nikim przyjaźnić, jedyne co łączyło mnie z moją klasą, to koszykówka nic więcej nie chciałem mieć z nim wspólnego, nie żebym był jakiś wyalienowany czy coś w tym stylu ja po prostu nie chciałem poznawać nowych ludzi, to nie miało sensu i tak nie potrafię się z nikim zaprzyjaźnić, dlatego nawet nie próbuję.
Zmęczony po zajęciach odebrałem siostrę, wracając z nią do domu, by od razu, zabrać się za jakiś obiad w końcu coś bym zjadł, a wiadomo, że jak sam nie zrobię, to nikt inny nie zrobi. Doskonale o tym wiedziałem, więc nie narzekam.
- Jak w szkole? - Słowa Kise wraz z uśmiechem na powitanie codziennie nas tak witał, to było miłe, ale ja sam specjalnie nie lubiłem mówić o szkole.
- Było super - Nawet okej - W tej chwili, oboje odpowiedzieliśmy mu na pytanie, młoda jak zawsze radosna pobiegła do pokoju, zabierając ze sobą Nigou, kiedy to ja poszedłem do kuchni, chcąc zrobić dziś zupę ogórkową z dużej ilości ogórków, które kupił blondyn. Jak zawsze, przesadzając z zakupami.
- Poznałeś kogoś nowego? Masz jakiś nowych kolegów? - Spytał, stając obok mnie, przyglądając się raz mi, raz ogórkom, które obierałem.
- Nie, nie szukam przyjaciół, chodzę tam, aby się uczyć, mam świetnego nauczyciela z biologi wydaje się trochę cóż odizolowany od społeczności, ale wie co i jak na temat biologi a dla mnie to liczy się najbardziej, koledzy nie są mi potrzebni do życia - Przyznałem, wzruszając ramionami. Mówiąc prawdę i tylko prawdę.
<Kise? xD>
1032
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz