sobota, 1 czerwca 2019

Od Victora CD Yuri'ego

Polowanie jedną, z której rzeczy kiedyś nie lubiłem a teraz, teraz jest mi obojętna, lubię to, a jednocześnie czuję, że to złe, jednakby pokazać rodzinie, na co mnie stać nie mogłem kręcić nosem, idąc na polowanie. Starając się, za każdym razem być po prostu najlepszym. Choć zryty mózg mówi, bym przestał udawać, przed ojcem ja wiem, że nie mogę, nie mogę się już wycofać za późno na okazywanie słabości.
Patrzę na zwierzę, nie chciałem tego robić, ale to było ode mnie silniejsze, nie rozumiem co się dzieje skont we mnie nagle ta agresja, skąd nagle robię, się taki zimny czyżby coś się działo? Dziwne, bo nie czuje różnicy fizycznej, jedynie psychiczną tak jakbym nie było do końca sobą. Czy to jest możliwe? Czy tylko ja chce się usprawiedliwić? Sam już nie wiem, to wszystko jest trudne.
- No ładnie postarałem się - Mój dziadek mnie chwali, jednak nie obchodzi mnie to, myślę raczej nad słowami starca, czyżby błędne koło miało znów zacząć się toczyć, a ja popełnię wszystkie błędy mojego dawno już nieżyjącego poprzednika? Pierwszy król też był przeklęty i jak skończył? Marnie. Jak każdy z nas. Do czego rozpacz potrafi doprowadzić człowieka. Jak widać nawet do ostateczności.
Bez słowa podchodzę do konia, wsiadając na niego, zakańczając tym samym tę zabawę. Miałem już dość polowania, chciałem po prostu wrócić do domu, by pomyśleć nad słowami nieznajomego człowieka, a to co będzie, robić reszta mnie nie obchodzi.
Czy się bałem? Nie ani trochę już byłem przeklęty więc jego groźna lub ostrzeżenie nie bardzo mnie ruszyło, miałem to gdzieś przynajmniej na tę chwilę.
- Gdzie ty się wybierasz? - Mój ojciec odezwał się do mnie, starając się zwrócić moją uwagę na siebie, co wcale mu nie wyszło niestety przykro mi.
Nawet nie raczyłem spojrzeć, olałem sprawę, pędząc konia w drogę, myśląc o powrocie do zamku, gdzie zamknę się w pokoju, myśląc nad sobą samym, musząc się wreszcie odnaleźć, ostatnio chyba się zagubiłem, zapominający kim jestem.
Popędzają konia, śpieszyłem się do powrotu, w głowie mając jego słowa "Zostaniesz poddany trzem próbom, aby udowodnić, że jesteś honorowy, sprawiedliwy i odważny". Ciekawe, czy słowa mężczyzny był szczere, to znaczy prawdziwe, bo jeśli są prawdziwe to niestety, ale mam przesrane z drugiej strony to nie moje królestwo i jeszcze długo nie będzie, moje więc powinienem to olać, tylko co wtedy z ludźmi? To trudne nie chce narażać ludzi, tylko dlatego, że mam problemy z własną psychiką to na pewno wina tej księżniczki.
Nie, żebym nie był sam sobie winien, ale po ostatnim spotkaniu z nią czuję się jakiś dziwny, może ta herbata wraz z nią nie była dobrym pomysłem, skoro sama sobie coś dolewa to i mi mogła to zrobić, ależ nie przecież wtedy nie kontrolowałbym tego, co robię. A kontroluję? Nie wychodzi mi to najlepiej, nie wiem nawet, dlaczego zabiłem to zwierzę, było magiczny, inne tak jak ja to było okropne, jak mogłem zrobić coś takiego.
Nie rozumiem ostatnio sam siebie walczę. Ale nie z innymi ja walczę ze sobą nie wiem tak naprawdę kim mam być, jak postępować, co ze sobą robić nie jestem już sobą.
Wzdycham cicho gdy znajduje się przed zamkiem kieruje konia do stajni oddając go w ręce opiekuna odchodząc dziękując jedynie za oporządzonego i tak dobrego konia.
Drapiąc się po głowie wróciłem do zamku szybko zamykając się w swoim pokoju wpatrując się w ścianę podchodząc do łóżka na którym się położyłem zamykając oczy.

***

Zasnąłem budząc się dopiero przez dźwięk pukania do drzwi, niezadowolony otworzyłem oczy podnosząc delikatnie głowę do góry czując jak drętwieje mi całe ciało z złej pozycji leżącej. Cóż sam się tak ułożyłem więc to tylko moja wina.
- Wejść - Zawołałem, siadając na łóżku czając na ujrzenie osoby która właśnie chciała wejść do środka. Nie zdziwił mnie natomiast widok czarnowłosego.
- Victor, musimy porozmawiać - Yuri wszedł do pokoju nie ukazując mi nawet szacunku, wszystko mi jedno szczerze mówiąc chociaż mógłby choć trochę się postarać i choćby zwrócić się do mnie na "Pan". Mimo wszystko jestem jego panem i zależy wszystko od mojej woli co z nim ma się stać teraz i zawsze aż do śmierci.
- Nie musimy, nie przypominam sobie by to był mój obowiązek. - Mruknąłem, masując się po ramieniu niezadowolony z tej dosyć nieprzyjemnej pobudki.
Yuri podenerwowany podszedł do mnie, chwytając moje ramiona albo to zemną, było coś nie tak, albo in za dużo sobie pozwalał, no wybaczcie państwo bardzo, ale jego zachowanie wychodzi poza zakres jego kompetencji i prawa w moją stronę przypisanych mu. Za dużo sobie czasem ten gość pozwala.
- Co się z tobą dzieje? Dlaczego go zabiłeś? Co masz zamiar teraz zrobić co? - Zadawał pytania, lekko mną potrząsając, mając nadzieję, że coś mu powiem, ja jednak milczałem, myśląc nad odpowiedzią. Nie do końca nawet wiedząc co mam mu powiedzieć. Nie wiem, czemu to zrobiłem. Musiałem to było silniejsze, czułem się jak zaczarowany tak jak by zmuszony do tego czynu. Czy to mam mu właśnie powiedzieć? I tak mi nie uwierzy. Myśląc, że teraz to zmyślam, byle by tylko dał mi spokój.
- I tak nie zrozumiesz, więc nie będę ci się tłumaczył - Wreszcie wypowiedziałem te o to słowa, odsuwając go od siebie, nie pozwalając mu na dalsze poczynania skierowane w moją stronę. Niech zna swoje miejsce i nie przegina, bo pożałuje tego.
- Victor, do cholery to nie są jaja, całe królestwo jest teraz z twojej winy zagrożone - Mężczyzna naciskał, chciał rozmawiać, chciał wiedzieć, co się dzieje, kiedy ja sam naprawdę nie wiedziałem, miałem podejrzenia, ale to tylko podejrzenia nie mogę pokrywać ich z faktami. Najpierw muszę dowieść prawdy. 
- Gdybym wiedział, na pewno bym tu nie siedział - Mruknąłem poirytowany jego zachowaniem tak jakbym nie wiedział, co zrobiłem i z czyjej winy teraz wszyscy mogą mieć przesrane. Mam sobie to na czole napisać? „Jestem winny, to ja jestem waszą zagładą” Czy wtedy dostane rozgrzeszenie? Wątpię i to bardzo.
Czarnowłosy westchnął, kładąc rękę na głowie, kręcąc nią z dezaprobatą.
- Więc co chcesz teraz uczynić? - Spytał, siadając obok na moim łóżku, zakładając ręce na piersi, czekając na mój plan, którego niestety nie miałem, nie myślałem raczej o tym, co mam teraz zrobić, nawet nie wiem, czy ten facet nie był iluzją, mam wierzyć komuś, kto pojawił się znikąd i tak jak się pojawił, tak też zniknął, nie jestem pewien czy powinienem z resztą moim drugim problemem może być ten drugi sługa/opiekun on ma za mną chodzić, cały czas a co za tym idzie, będzie mnie pilnował, utrudniając mi życie na każdym kroku. Już się z tego powodu bardzo cieszę.
- Moim planem jest wyrzucenie cię z tego pokoju - Odpowiedziałem, odwracając głowę w jego stronę, patrząc na niego z największą powagą w oczach, na jaką mnie było stać. Chciałem, aby poszedł. Potrzebowałem czasu na rozmyślenie, a jego zachowanie i „pomocna dłoń” nie bardzo mi pomagała w tej o to chwili.
- Co? Victor - Nie dałem mu dokończyć, chwytając go za rękę, tak jak przedtem wspominałem, wyrzucając z pokoju, pragnąć tylko zostać sam.
- Nie chce, cię tu widzieć do jutra odejdź - Trzasnąłem drzwiami, wracając na łóżko. Pogrążając się w własnych myślach, mając na to czas do jutrzejszego dnia..

***

Następnego dnia znów ktoś śmiał, zakłócić mój spokój poirytowany myślałem, że to znów Yuri chce od rana mnie wkurzać, więc chciałem go opieprzyć, gdy tylko by wszedł do pokoju. Jednak jak wielkim było dla mnie zaskoczeniem, gdy zamiast czarnowłosego w drzwiach stanęła księżniczka, trzymając w dłoniach filiżankę z jakimś zapewne gorącym napojem. Nie prosiłem, przecież o nic, Nie rozumiem, co planuje.
Zaskoczony przymrużyłem oczy, zastanawiając się. Po pierwsze czego chce, a po drugie co tam w dłoniach trzyma, może to kolejna trucizna zmuszająca mnie do posłuszeństwa. Co ja mówię, zaczynam myśleć ja Yuri, tak nie można, najpierw pouczam Yuri'ego a teraz sam tak samo myślę. Sam jestem sobie winien zabicia tego zwierzaka, nie ma co zwalać na tę kobietę.
- Witaj mój panie, przyniosła ci gorącą herbatę na rozbudzenie - Podchodząc do mojego łóżka, podała mi napój, siadając na jego brzegu, uśmiechając się tak słodko, że aż mogło mi się niedobrze przez to zrobić.
- Nie prosiłem o nic - Zauważyłem, wpatrując się w napój jak w istniejącą truciznę. Oczywiście herbata wyglądała normalnie, a ja zapewne za bardzo dramatyzuję.
- Wybacz panie, chciałam sprawić ci przyjemność, od wczoraj zachowujesz się jakoś nieswojo - A więc zauważyła, aż tak uważnie mi się przygląda? Czy na tym polega miłość? Chwileczkę co ja mówię, ona mnie nie kocha, chce tylko mojego królestwa, jestem tego pewien. Prawie dałbym sobie rękę uciąć.
By nie zmuszać się do rozmowy, z nią wziąłem łyk tej herbaty, która smakowała naprawdę dobrze, zaskakujące takiej jeszcze nie piłem. Ciekawe skąd ją ma, bo na pewno nie jest, ona tutejsza. Gdyby takowa była znałbym jej smak bardzo dobrze. 
- Bardzo dobra - Pochwaliłem ją, choć nie okazywałem radość, moja twarz była poważną, nie miałem ochoty na emocje. Pijąc napój, rozkoszowałem się jego smakiem, zauważając jej spojrzenie na sobie. Chciałem coś powiedzieć, jednak czując dziwne ukucie, w sercu zamarłem, czując się dziwne, tak jak by mój mózg przestał samodzielnie funkcjonować. Czy to jakieś czary? Hipnoza? 
- To mój panie napój kontrolujący innego człowieka twoje ciało już należy do mnie a za chwile i mózg będzie słuchał tylko moich rozkazów - Zaśmiała się, moje oczy patrzyły na nią, dłonie wypuściły filiżankę, a ja nic nie mogłem zrobić, ta kobieta poddała moje ciało hipnozie. Czego ona chce, nic przecież nie mam do zaoferowania.
Jej usta dotykają moich ust, są ciepłe. Jednak nie podoba mi się, to co robi. Dlaczego to robi? Chciałem zapytać, ale moje usta na potrafiły, same się otwierać a z gardła nie chciało wyjść ani jedno słowo. Co teraz ze mną będzie? 
- Zapewne teraz sobie myślisz, dlaczego to zrobiłam? Jaki mam w tym swój cel? To dosyć proste nie kochasz mnie, więc muszę zmusić cię do ślubu, kontrolując twoje ciało, umysł i serce jestem w stanie zrobić z tobą wszystko, a po ślubie już nie będzie ucieczki - Wymruczała mi do ucha, podgryzając jego płatek, na co najchętniej bym się wzdrygnął, ale nie mogę, jakoś tak przypadkiem jestem unieruchomiony.
Gdybym mógł, zmrużyłbym teraz oczy, okazując swój gniew, od początku miałem racje, ona chce mnie kontrolować co za zołza wredna, gdybym teraz mógł, dałbym jej w twarz za takie zachowanie. Zrozumiałaby, może wreszcie co głupia zrobiła.
Siedziałem bez ruchu, tracąc całkowitą kontrolę nawet nad umysłem, słyszałem jej słowa, słyszałem wszystko, co mówiła, ale nie zrobiłem nic zupełnie nic.
Wstałem z łóżka, tak jak mi rozkazała, idąc za nią, z tego, co kojarzyłem, ciągnęła mnie do sali tronowej, gdzie zapewne był mój ojciec i dziadek, ale po co? Co ona planuje, powinienem się martwić? Może nie mam już kontroli, ale wciąż widzę i to pomaga, mi choć trochę zrozumieć co wokół się - Królu przyłapałam twojego wnuka, na używaniu magi chciał mnie zabić - Powiedziała nagle, byłem w szoku, jak bardzo potrafiła kłamać, co gorsza nie rozumiałem, dlaczego moje ręce wytwarzały krążące wokół zimno, czyżby kontrolując mój mózg, mogła kontrolować moje ciało? - Niech król zobaczy, nawet w tej chwili przyszedł tu za mną, chciał mnie przekupić, abym tu nie przyszła, nie wiem, czy chce zostać jego żoną w takim wypadku - Kłamała, jak z nud a mój dziadek jak głupi jej wierzył. Czasem nie wierzę w tego durnego człowieka.
Co gorsza, nawet nie wiem, kiedy moje dłonie w „gniewie” zaczęły wszystko zamrażać, wokół robiło się zimno, a wszystko pokrywało się lodem, cholera nie panuje, nad tym niech ona przestanie. Nie chce nikogo skrzywdzić.
Mało obchodzi mnie krzyk dziadka i słowa ojca nie mogę niż zrobić, błagam ratunku, chce być wolny. Nie podoba mi się ta kontrola, nad moim ciałem.
- Dość tego wybacz mi druga Panienko, pozbawimy go mocy i zmusimy do jak najszybszego śluby - Usłyszałem, nagle czując uderzenie w głowę, nie wiem, kto był taki odważny, ale ktokolwiek to zrobił, gorzko tego pożałuje, gdy tylko znów zacznę się kontrolować, oby tylko nie chciała tego powtórzyć, bo pożałuje.

***

Nie wiem, ile spałem, nie wiem, co wokół się działo. Gdy się obudziłem, czułem jedynie, straszy ból głowy, co gorsza nie mogłem się dotknąć, moje dłonie były unieruchomione zakute w kajdany zakrywające ręce. Co się dzieje, kto mi to zrobił?
- Co jest do cholery - Mruczę, otwierając oczy, zauważając Yuri'ego nakładającego mi zimny okład na głowę co miało chyba trochę załagodzić ból, nie bardzo myślę to pomagało, ale teraz mam inny problem na głowie. Wciąż nie wiem, co się wydarzyło.
- Teraz to już naprawdę przesadziłeś, że tak przy swoim dziadku używać mocy - Skarcił mnie jak małe dziecko, za co nie miałem do niego żalu, nie wiedział, że byłem zahipnotyzowany. Nie było go, gdy to wszystko się zemną działo.
- To nie moja wina. Ona jest silniejsza, niż myśleliśmy - Wydukałem, wciąż czując potworny ból głowy i to nieprzyjemne palenie w gardle strasznie chciało mi się pić.
Czarnowłosy zamarł na chwilę, unoszą jedną brew, okazując mi swoje zaskoczenie, wstał nagle z krzesła, idąc gdzieś na chwilę. Przynosząc mi coś do picia, on naprawdę był wspaniały, zawsze wiedział, czego mi było trzeba. Napoił mnie, odstawiając kielich na bok, kładąc mi na głowę zimny okład. Zastanawiając się nad czymś. 
- A więc tak to sobie zaplanowała - Zaczął, drapiąc się po podbródku. - Posłuchaj, po twoim wtargnięciu do sali tronowej król kazał cię unieruchomić do momentu, gdy odbiorą lub zablokują ci całą moc, do tego czasu będziesz miał na rękach te kajdany, które zdejmowane będą tylko, gdy będzie to konieczne - Wytłumaczył, a mnie aż ciśnienie skoczyło, nie zgadzam się na to. Co to ma znaczyć, nie jestem ich więźniem, mają mnie natychmiast wypuścić, od razu niech do więzienia mnie zamknął to odpowiednie miejsce dla mnie. W końcu jestem taki sam jak oni.
Zagryzłem wargi, czując jak złość, powoduje zimny chłód w moich rękach, a ta zamraża kajdany, które rozpadają się w drobny mak, uwalniając moje dłonie.
- Ona chce bym, został jej mężem, bez względu na wszystko na to się nie godzę - Warczę, podnosząc się z łóżka, nie myśląc nad tym, co będzie, gdy wyjdę z pokoju, zabije te głupią babę, jeszcze pożałuje, że się urodziła.
- Zaczekaj, nie możesz stąd wyjść, król się wścieknie, jeszcze będą z tego problemy - Yuri wstał z krzesła, podchodząc bliżej by zatrzymać mnie w połowie drogi.
- Żadnych problemów nie będzie ojciec szanowny księże kazał uwolnić syna i przyprowadzić do siebie - Nagle znikąd pojawił się mój drugi sługa, który zaskoczył mnie swoim pojawieniem się znikąd. Jak duch ciekawy gość z niego.
Westchnąłem ciężko, myśląc o spotkaniu z ojcem, jeśli ma zamiar mnie ukarać słownie, to może sobie darować gorzej i tak czuć się nie będę. Zrozumiałem, boją się mnie i mają za potwora, na tym kończy się logika myślenia na ten temat, nic więcej nie musi mi uświadamiać. Aż taki głupi nie jestem, chyba że wyglądam.
- Choć Yuri ze mną będziesz, zapamiętywał jego słowa, bym ja nie musiał słuchać - Zwróciłem się do czarnowłosego, wychodząc z pokoju, spokojnie idąc do gabinetu ojca, by wysłuchać jego narzekań na mój temat.
- Wzywałeś - Zacząłem, mówić wchodząc do środka gabinetu, podchodząc do krzesła, na które bez czekania na pozwolenie usiadłem, mając nadzieję, że reprymenda długo trwać nie będzie mam w planach jeszcze udusić jedno głupie babsko.
- Od jutra jedziesz do swojej ciotki do innego kraju - Odparł, beznamiętnie, kiedy to mnie zamurowało, w tej chwili niepotrzebny mi był Yuri do zapamiętywania słów ojca, tym razem sam zapamiętałem i analizowałem, co do mnie mówi. Jednak chwilę ja nie mogę, klątwą co z nią? Muszę ją zdjąć z siebie, inaczej wszyscy zginął.
- Co? Jak to? Gdzie? Dlaczego? - Zadawałem pytania, nie rozumiejąc, dlaczego on chce zrobić mi coś takiego. Zrozumiałem, że to miała być kara, ale nie rozumiałem do jakiej ciotki, przecież on nie ma rodzeństwa. Więc o co mu chodzi? O kim mówi?
- Zdenerwowałeś swojego dziadka, jeśli cię nie wyślę do ciotki, może się to źle da ciebie skończyć. A czas spędzony z siostrą twojej matki powinien pozwolić ci zapanować nad mocami a ponadto nauczyć trochę szacunku do innych - Stwierdził, na co moje serce się ucieszyło, on chce mi pomóc uciec od dziadka, ponadto pozwoli, mi dowiedzieć się czegoś o mamię. Może nie jest taki zły, na jakiego się rysuje.
- Rozumiem - Mówię wciąż zaskoczony. - Kiedy mam ruszać? - Pytam, starając się wyjść z szoku, który wciąż mnie troszeczkę trzymał w swoich ramionach.
- Czy jestem w jakimś show? Tato ty poważnie mówisz? - Pytam, w końcu nie wiedząc, czy to żart, czy może jednak szczera prawda, no niby wiem, że mój ojciec nie żartuje prawie nigdy - Prawie to znaczy „nigdy” Jednak wolałem zapytać, by się upewnić czy tym razem jest tak samo. A kto go wie może jednak tak.
- Nie śmiem żartować, dobrze o tym wiesz. Wasze ubrania są spakowane, jedziesz wraz ze swoim sługą, musi ktoś mieć cię na oku, gdy nastanie, mrok wyjedziecie, kareta zawiezie was do portu, a później wsiądziecie na statek, na miejscu powinniście być do trzech dni. Kiedy wrócicie? Gdy nastanie na to pora, najpierw nauczysz się kontrolować moc, potem możemy rozmawiać o powrocie - Wyjaśnił, wszystko zaplanował, byłem w szoku, nie spodziewałem się tego i jeszcze mam zabrać Yuri'ego niesamowite ja w ciągu kilku godzin wszystko sobie zaplanował.
Pozostało mi tylko kiwnąć głową i tak nie mam prawa głosu, mogę jedynie godzić się na jego pomysły i cieszyć się, że w jakiś tam sposób chce mnie ocalić od katastrofy. Jednakże wciąż martwi mnie klątwą co teraz mam z nią począć chyba czas porozmawiać z Yurim na ten temat.
- Wracaj już do siebie, bezpiecznej podróży służba po was przyjdzie, gdy nadejdzie czas - Stwierdził, wracając do papierów. Nie liczyłem na nic więcej z jego strony, więc wstałem z krzesła, kiwając głową, dziękując za rozmowę, wychodząc następnie z pomieszczenia. Wracając do swojego, jeszcze tymczasowego pokoju.
Otwierając drzwi, wchodzę do środka, odwracając głowę w stronę Yuri'ego wiedząc, że za chwile wyjedziemy, stąd co na tę chwilę wcale mnie nie cieszyło, wręcz przeciwnie martwiło. Co prawda chce poznać rodzinę mamy i dowiedzieć się czegoś o niej jednak klątwą, niby w nią nie wierzę, a jednak się nią przejmuję.
- Co teraz zrobimy? Za chwile wyjeżdżamy, a ja naraziłem królestwo na klątwę przez zabicie jednorożca - Westchnąłem zmartwiony, kładąc ręce na głowę, nie wiedząc co ze sobą teraz zrobić, cholera to wszystko było strasznie skomplikowane.
- Coś się wymyśli - Zapewnił, stojąc obok mnie z uśmiechem na ustach, kiwnąłem głową, chociaż nie byłem tego aż tak pewien.
- Obyś miał racje, teraz i tak nic już nie zrobię - Mruknąłem, siadając na łóżku, czekając na służących, którzy niebawem przyjdą, zabierając nas ze sobą w drogę nad port, a potem. Potem będę miał dwa dni, zanim trafie do ciotki, by pomyśleć nad swoim problemem. Którym obciążę po części mojego ulubionego sługę głupola.

<Yuri? xD>

Liczba słów: 3041

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz