Nie potrafiłem tak po prostu spełnić prośby męża, jak mam tak po prostu się tym nie przejmować? Nie przejmowałem się przedtem, ale teraz, kiedy cały mój światopogląd został zaburzony, nie wiedziałem, co mam robić. Mikleo twierdził, że samotność mu nie przeszkadza, a jednak odseparowanie ode mnie i zamknięcie przez dziadka złamało go do tego stopnia, że zniszczył wszystkie rzeczy w swojej chatce, nie spał przez te wszystkie dni i nie miał siły mi odpowiadać. A to trwało tylko kilka dni, więc co się może stać później? Zwłaszcza, że już z nikim nie tworzy więzi chociażby podobnej do naszej, zostanie sam, całkowicie sam... Przecież po jego śmierci byłem w wielkim dołku, to, że nie zrobiłem sobie krzywdy, zawdzięczam tylko i wyłącznie dzięki Yuki’emu, którym musiałem się opiekować. A skoro ja, człowiek, istota tak różna od aniołów, przeżyłem to tak bardzo, to jak zachowa się Mikleo?
Oczywiście odwzajemniłem uścisk, zaczynając gładzić go po plecach. Nie mam pojęcia, co mam zrobić z całą tą sytuacją. Albo czy w ogóle mogę coś zrobić. Opuścić go na pewno nie opuszczę, bo wiem, że to nic nie da, a pewnie jeszcze pogorszy całą sytuację. Jeżeli Aurora się nie myliła, Mikleo będzie za mną podróżował aż do końca moich dni, niezależnie od tego, czy będę tego chciał, czy też nie, bo jest to silniejsze od niego. Pogładziłem go po włosach i czując, jak krótkie one są, coś do mnie dotarło. Gdybym wiedział, że właśnie taką naturę mają anioły, nie nabrałbym się na gierki Rachel, a co za tym idzie, pomiędzy mną a Mikleo nigdy nie wybuchłaby kłótnia i nigdy nie dostałby się w łapy tego drania. Czemu przez moje błędy i moją niewiedzę muszą cierpieć osoby mi najbliższe, a nie ja sam?
- Muszę się tobą przejmować, bo ty tego nie robisz – wyszeptałem mu do ucha, po czym ucałowałem go w czoło. Na razie nie zapowiada się na to, abym odchodził z tego świata, więc powinienem skupić się na innych, bardziej przyziemnych problemach. Jak przekonać dziadka do tego, by wypuścił nieposłuszne mu serafiny? Jestem przekonany, że żadne argumenty go nie przekonają, niezależnie od tego, jak bardzo logiczne by były. Pozostaje jeszcze szukanie tego drugiego wyjścia, ale... czy serafiny będą chciały uciec? Troszeczkę wątpiłem, rodzicom Yuki’ego nikt nie pomagał, sami sobie musieli radzić. – Jak się czujesz? – spytałem, odsuwając się od niego i uważnie mu się przyglądając. Już wcześniej wyczuwałem, że jest zmęczony, więc teraz już może odpocząć, tutaj jest bezpieczny i naprawdę nie zamierzałem pozwolić dziadkowi na rozdzielenie nas, o to się obawiać nie musi.
- Dobrze. Po prostu... nie mogę pogodzić się z tym, że dziadek przez tyle lat mnie okłamywał – przyznał, patrząc mi prosto w oczy. To pewnie dla niego była wielka nowość, że nie jest jedyny, podczas kiedy dla mnie nowością było to, że dziadek może zachowywać się w ten sposób, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji.
- Jutro z nim o tym porozmawiamy. I o wypuszczeniu Serafinów. Uwolnimy ich, obiecuję – powiedziałem cicho i poprawiłem jego białe kosmyki, które wpadały mu do oczu. Czasem miałem wrażenie, że jego grzywka była odrobinkę za długa i przysłaniała jego cudowne, lawendowe oczy, ale to zdanie trzymałem dla siebie. W końcu, to Mikleo ma się czuć dobrze w swoim ciele i jeżeli jemu grzywka nie przeszkadza, nie musi jej ścinać, przecież mu tego nie rozkażę.
- Albo porozmawiamy jeszcze dzisiaj zaraz – westchnął Miki, opierając czoło o moją klatkę piersiową.
- Nie sądzę, dziadek wydawał się być odrobinkę wzburzony moim zachowaniem. Możliwe, że uraziłem jego dumę i raczej prędko się do nas nie odezwie – powiedziałem, przypominając sobie minę dziadka. Może to i lepiej, osobiście miałem dosyć atrakcji na ten dzień, wbrew pozorom, tam na dole trochę czasu minęło, zwłaszcza, kiedy musieliśmy siedzieć w tych ciemnościach, czekając na dziadka. – Zjesz coś ze mną, czy może jednak sobie odpuścisz? – spytałem słysząc, jak mój organizm głośno domaga się jedzenia. Nie dziwiłem mu się ani trochę, dzisiaj nic nie jadłem i dopiero teraz, kiedy miałem dostęp do jakiegokolwiek pożywienia, zacząłem to odczuwać troszkę bardziej.
- Nie trzeba, możesz zjeść sam – odparł, podnosząc głowę i posyłając mi delikatny uśmiech.
- Na pewno nie masz ochoty? – dopytałem, delikatnie gładząc jego policzek.
- Na pewno – odparł, dalej upierając się przy swoim. Skoro nie chce, to nie, zmuszać go nie będę, zwłaszcza, że teraz mam sto procent pewności, że jedzenie nie poprawi jego wagi.
Nie zdążyłem już nic dodać, ponieważ do naszej chatki wbiegł Yuki, który był bardzo podekscytowany. Chłopiec bardzo chciał nam opowiedzieć, co takiego robił dzisiaj ze swoimi nowymi kolegami oraz spędzić z nami trochę czasu. Ostatnio trochę mniej czasu mu poświęcamy, najpierw to zamknięcie nas przez dziadka, dzisiaj znowu cały dzień straciliśmy... ale chłopiec nie wydawał się bardzo na nas za to zły. Najwidoczniej towarzystwo w jego wieku jest dla niego wystarczające, co było naturalne, dziecko potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi, a przez to, że jest niewidzialny dla ludzi niewierzących, podróżując z nami, nie miał zwyczajnie takiej możliwości. Przynajmniej dla jego jednego pobyt tutaj będzie wspominany dobrze.
Mikleo uważnie słuchał Yuki’ego i się nim zajmował, a ja przygotowywałem dla siebie obiad, albo raczej obiadokolację. Za oknem robiło się coraz to ciemniej, więc byłem przygotowany na to, że Yuki zaraz się z nami pożegna i pójdzie spać. Jakim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy chłopiec się spytał, czy dzisiejszej nocy może spać tutaj. Przyznam, to mogło być trochę problematyczne ze względu na niewielkie rozmiary łóżka, ale w tej sprawie nie mógłbym dziecku odmówić.
- Oczywiście. Ty i Mikleo możecie spać na łóżku, ja sobie rozłożę koce na podłodze – powiedziałem, zasiadając do stołu. Może łóżko było za małe dla mnie i męża, przez co jeżeli chcieliśmy spać razem, Miki musiał wygodnie się na mnie ułożyć. Ale Yuki i on byli drobni i mali, dlatego zmieścić się powinni bez problemu.
Wychwyciłem niezadowolone spojrzenie mojego męża, które zignorowałem, zabierając się w końcu za upragnione jedzenie. Mikleo pewnie nie jest zadowolony z faktu, że on będzie spał na łóżku, a ja na podłodze, ale już swoje powiedziałem i zdania nie zmienię. Co jak co, ale ja byłem w nieco lepszym stanie, bo w końcu troszeczkę spałem podczas naszej przymusowej separacji, dlatego to on miał spać na miękkim materacu. Poza tym, przecież nigdy bym mu nie pozwolił, aby spał w miejscu mniej wygodnym od mojego.
Późnym wieczorem, kiedy Mikleo i Yuki leżeli na łóżku i chyba coś jeszcze czytali, ja rozłożyłem na podłodze w kuchni na koce; na jednym miałem spać, drugim miałem się przykryć. Nie miałem poduszki pod głowę, ponieważ w chatce była tylko jedna, a ja nie chciałem im jej zabierać. Nie miałem zamiaru iść jeszcze spać, w moje ręce wpadła książka, która była łudząco podobna do tej z katedry, którą najprawdopodobniej czytał Mikleo, z tym wyjątkiem, że ten język rozumiałem. Była to księga mówiąca o „naturze prawdziwego anioła”... czyli to coś, co powinienem przeczytać już dawno. Zapaliłem lampę naftową, usiadłem nieco wygodniej na twardej podłodze i pogrążyłem się w lekturze. Nie zdążyłem przeczytać jej wiele, przynajmniej w moim odczuciu, bo w pewnym momencie ktoś wysunął mi ją z rąk. Podniosłem głowę do góry i zauważyłem mojego męża, przebranego w nieco przyduże dla niego ubrania do spania.
- Miki? – spytałem cicho, nie będąc do końca pewien, co on tu robił, przecież miał iść spać.
- Yuki już śpi, więc i my powinniśmy – odparł, odkładając książkę jak i lampkę na stolik, po czym zgasił światło i położył się obok mnie.
- Ale ty miałeś spać na łóżku. Mięśnie cię później będą boleć – odezwałem się szeptem, wpatrując się w zarys sylwetki mojego męża.
- A ciebie niby nie? Daj spokój, nic mi nie będzie, a chcę spać obok ciebie – odparł, całując mnie w czoło.
- Będzie, powinieneś dużo wypoczywać, zwłaszcza po tym, co zrobił ci dziadek – uparcie trzymałem swego, troszeczkę ignorując fakt, że Mikleo przykrywa mnie kocem. Przecież był taki wychudzony, to jasne, że powinien spać na czymś miękkim i wygodnym, a podłoga była tego całkowitym przeciwieństwem. Ja sobie dam radę, już zdążyłem się przyzwyczaić do spania na podłodze, więc ze mną aż tak źle nie będzie. Poza tym, on jest bardziej delikatny ode mnie, co daje mu pierwszeństwo spania w wygodniejszym miejscu. Co, jeśli na jego pięknym ciele pojawią się siniaki? To nie jest nic przyjemnego, i ja coś o tym wiem. – Połóż się na łóżku, będzie ci wygodniej – dodałem, chwytając jego dłoń i delikatnie całując jej wierzch.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz