To było bardzo miłe z jego strony, nie musiał przecież mówić mi czegoś takiego, niby to drobna pochwała, a jednak wystarczyła, bym poczuł się dużo lepiej, nie na co dzień przecież słyszę coś takiego może też dlatego, że nie na co dzień mam okazje przygotować jakiś posiłek mężowi.
- Bardzo mi miło - Przyznałem, łagodnie uśmiechając się do niego który odwzajemnił mój gest, powoli jedząc to, co zostało mu przeze mnie przygotowane. W tym czasie ja przenosząc się na łóżko, zacząłem zastanawiać się nad pomocą zamkniętym pod azylem aniołom, które miały prawo być wolne, o czym doskonale wiedziałem, a mimo to nie do końca chciałem im pomóc, bojąc się groźby mojego dziadka. Jestem naprawdę okropną istotą, powinienem im współczuć, starać się pomóc a miast tego waham się, czy aby na pewno powinienem to wszystko zrobić, czy powinienem im pomagać, przecież gdyby chcieli, sami by się stamtąd wydostali, jeśli rodzicom Yuki'ego się udało, to czemu im by się nie miało udać? Rany sam już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, obiecałem im, że pomożemy, a gdy przyszło co do czego bronie się przed tym, jak przed ogniem, zdecydowanie wzór do naśladowania.
Cicho wzdychając, położyłem się na łóżku bokiem, robiąc miejsce mężowi, gdyby ten ewentualnie chciał się położyć, łóżko za duże nie jest, ale i z tym sobie jakoś poradzimy.
Zamyślony nawet nie zwróciłem uwagi na męża, kładącego się za mną skupiając się na nim, dopiero gdy jego palce wśliznęły się pod moją bluzkę niby to nieświadomie, choć bardzo delikatnie krążąc po moim brzuchu.
- Sorey, łaskoczesz - Odwracając głowę w stronę chłopaka, zauważyłem ten delikatny, chociaż złośliwy uśmiech mający na uwadze całkowicie mnie zdekoncentrować odsuwając wszystkie złe myśli, skupiając się tylko na nim jednym.
- Naprawdę? Przepraszam, nie zauważyłem - Udał głupiego, co zawsze wychodziło mu wręcz doskonale, pewnie, gdybym go nie znał, nawet bym się nie zorientował, na szczęście znam go bardzo dobrze i wiem, kiedy udaje tak jak i on wie, gdy udaję ja.
- Zdecydowanie nie zauważyłeś - Rozbawiony powoli odwróciłem się w jego stronę, starając się nie spaść przy okazji z małego łóżka, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, pozwalając sobie na odrobinkę czułości. - Więc będziemy tak leżeć w łóżku i patrzeć sobie w oczy? - Spytałem, naturalnie wiedząc, że na nic więcej nie możemy sobie pozwolić, chociaż czy na pewno? Przecież dziadek nie zabronił nam współżyć, a przynajmniej nie powiedział tego wprost, choć czy warto jest, drażnić go jeszcze bardziej? Już i tak najchętniej by nas rozdzielił i to na dobre.
- A masz inny pomysł? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, to znaczy chodziło mi coś po głowie, jednak nie mogłem sobie na to pozwolić teraz, oboje nie mogliśmy w obawie przed dziadkiem, do czego to doszło, aby małżeństwo nie mogło się kochać z powodu zakazu dziadka.
- Nie mam, na dwór nie chce wychodzić, a i w łóżku cały dzień nie chce leżeć, tak szczerze, jeśli mnie nie myli pamięć, jesteśmy tu prawie trzy tygodnie to chyba dobry czas, aby wracać do domu - Zacząłem temat, powrotu do domu mając już dość i dziadka i azylu, w którym czułem się jak w więzieniu.
- Chcesz już wracać? - Spytał, gładząc mnie po moich krótkich włosach, tak bardzo chciałbym, aby znów były długie, jak kiedyś.
- A ty nie? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie będąc pewien tego, co on chce, wydawało mi się, że również ma dość, ale czy aby na pewno?
- Chce, chcę wszystkiego, czego ty chcesz - Gdy to powiedział, zmarszczyłem delikatnie brwi, więc chce tego ze względu na mnie, a nie na siebie? Nie tak chyba powinno to wyglądać.
- Więc chcesz tego tylko dlatego, że ja tego chcę? Nie rozumiem, chcesz tu zostać? - Czasem nie pojmowałem tych słownych zagadek, zdecydowanie coś ze mną jest nie tak.
- Nie, nie źle mnie zrozumiałeś owieczko, tak jak ty chcę wracać do domu, mam już dość tego miejsca i braku bliskości z tobą - Myślałem tak samo, ostatni raz, gdy mieliśmy bliski kontakt płciowy, był dzień przed naszą wyprawą, biorąc pod uwagę, ile tu szliśmy i ile tu jesteśmy, nie kochaliśmy się prawie dwa miesiące, a to dużo jak na to ile przed wyprawą potrafiliśmy to robić.
- Więc nie tylko mi tego brakuje - Wymruczałem, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku, nie mogąc oprzeć się smakowi jego ust, napierając na jego ciało, czym spowodowałem nasz upadek na ziemię. - Przepraszam - Śmiejąc się cicho, podniosłem się z męża, chcąc pomóc mu wstać.
- Wybaczam - Również rozbawiony chwycił moją dłoń, przyciągając mnie do siebie na ziemię, mając najwidoczniej trochę więcej ochoty na czułości, które przerwaliśmy, aby nie zajść za daleko. - Nadrobimy to po powrocie do zamku - Słysząc słowa męża, poczułem przyjemny dreszcz przebiegający po moim ciele, gdyby to było tylko możliwe, kochałbym się z nim teraz, bez najmniejszego oporu mając gdzieś nawet zdanie dziadka na ten temat, mając na to tak wielką ochotę, a wszystko to wina jego feromonów, które działają na mnie jak narkotyk.
- Zdecydowanie - Przyznając mu racje, zszedłem z niego, nie prowokując naszych ciał do jeszcze bliższego kontaktu, nie chcąc go męczyć, a może jednak? Nie, nie chce narażać go na większy gniew dziadka, jeszcze przyjdzie czas na te upojne chwile. - Tak sobie myślę, skoro mamy dziś cały dzień dla siebie a nad wodę pójdziemy wieczorem, może teraz poczytamy jakieś książki i przeanalizujemy plusy i minusy rozmowy na temat uwięzionych serafinów wody, co ty na to? - Zaproponowałem, nie mając ochoty wychodzić z domu, jednocześnie nie zapominając o uwięzionych pod azylem aniołach, którym obiecaliśmy pomoc a których w tej chwili nie do końca jestem pewien czy chcę uwalniać ze względu na groźby dziadka, który mimo wszystko przeraża mnie tak, jak nie przeraża nikt inny na świecie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz