Zaskoczony zamrugałem swoimi oczami, starając się jeszcze raz na spokojnie przetworzyć jego słowa. Że co przepraszam bardzo on za gruby? Chyba zwariował.
- Co ty opowiadasz? Przecież masz idealną figurę, nie przytyjesz z dnia na dzień, jedząc mniej niż mrówka - Zauważyłem, uważnie mu się przyglądając, zastanawiając się przy okazji, skąd mu się to wzięło. Czy on aby przypadkiem nie przesądza? Kto mu w ogóle nagadał takich głupot?
- Nie jem tyle, co mrówka, jem zdecydowanie więcej. Powiedziałbym, że nawet jem za dużo - Po usłyszeniu jego wypowiedzi westchnąłem cicho, nie dowierzając w to, co on w ogóle gada, istna głupota.
- Nareszcie wyglądasz zdrowo - Przyznałem, uśmiechając się do mojego chłopaka szeroko.
- Chyba grubo - Już tego nie skomentowałem, zmieniając temat, zwykła jajecznica mi wystarczyła, tym bardziej że sam miałem jeść czego naprawdę nie lubiłem, ale, że wyboru nie miałem, to zjeść musiałem.
- Będę się już zbierał, wrócę wieczorem lub jutro rano do zobaczenia - Nim wyszedł z domu, pożegnał się ze mną, zapewniając mnie, że wróci cały i zdrowy, może i jego ojca już nie ma, co nie oznacza, że sama matka nie jest zagrożeniem dla chłopaka, nigdy nie wiadomo co w głowie jej siedzi, tym bardziej że wiedziała, co jej mąż robił mojemu bratu, mogła coś zrobić jakoś pomóc. Nasza rodzina jej pomagała, ale gdy sytuacja się odwróciła i to moi rodzice potrzebowali jej pomocy, odwróciła się od nich, pozwalając im umrzeć a mojemu bratu tak po prostu cierpieć przez te wszystkie lata. Jakim to trzeba być człowiekiem, aby zrobić coś takiego? Potworna żmija nigdy jej tego nie wybaczę.
- Do zobaczenia - Pożegnałem się z moim liskiem, odprowadzając go pod same drzwi, nie chciałem tak szczerze, aby szedł do swojego domu tym bardziej sam, nie mogłem mu jednak zabronić spotkań z siostrą, miał do tego pełne prawo a ja byłem tego świadom, mimo to odczuwałem niepokój, z którym nie mogłem sobie poradzić, martwiłem się nim bardziej niż własną pracą, którą miałem przecież za chwilę rozpocząć. Tak zdecydowałem się, chce przyjąć propozycje tej rodzony, nie mając za bardzo wyboru, jestem jedyną osobą, która może utrzymać dom i nie mogę tego zaprzepaścić.
- Ej to było moje - Zauważając mojego brata, który wcinał moje śniadanie, poczułem gniew, tak nie można, nie uczono go? A no tak nie uczono, bo niby kto miałby to zrobić? Głupi jestem naprawdę głupi.
- Kto pierwszy ten lepszy - Na dźwięk słów mojego brata westchnąłem głośno, przewracając oczami, niech już mu będzie, ten jeden raz mu odpuszczę, następnym razem nie będę tak dobrym bratem.
- Tak, tak wmawiaj sobie - Machnąłem na niego ręką, biorą do rąk kubek gorącej herbaty, cóż musi my wystarczyć przynajmniej na tę chwilę.
- Gdzie masz tego dzieciaka? - Oczywiście od razu zrozumiałem, że chodzi mu o mojego chłopaka, Shingo od początku miał do niego jakieś, ale a wszystko to tylko dlatego, że jest synem człowieka, który go skrzywdził. W porządku rozumiem go doskonale, na jego miejscu pewnie też nie byłbym zbyt przychylnie nastawiony do chłopaka, gdybym nie znał jego historii, może właśnie, gdyby mój brat ją poznał, zmieniłby zdanie o Karotce.
Tylko czy wolno mi mu o tym powiedzieć? Chyba nie przecież obiecałem, że nikomu nie powiem i słowa dotrzymam, choćby nie wiem co.
- Shōyō poszedł odwiedzić swoją siostrę Natsu tę, którą uprowadziłeś - Wyjaśniłem, również mając zamiar szykować się do wyjścia.
- Ach ta mała, fajna z niej dziewczyna szkoda, że starych ma tak beznadziejnych - Mówił z pełnymi ustami, co nie było ani grzeczne, ani fajne i pewnie zwróciłbym mu na to uwagę, gdyby nie to, że jest tu od niedawna, muszę być dla niego pobłażliwy w końcu to mój brat.
- Nie wina dzieci, one nie wybierają jakich rodziców mają - Zauważyłem, idąc do przedpokoju, gdzie wkładałem już buty i kurtkę nie mając czasu dłużej zwlekać, nie mogę się spóźnić to niegrzeczne.
- A ty gdzie?
- Do pracy, będę wieczorem narka - Nie mając już więcej czasu na rozmowy, pożegnałem się z bratem, idąc do pracy, mając nadzieje wykonać porządnie to, co wykonać miałem i wracać do domu, dobrze by było wrócić przed moim chłopakiem, aby nie stresował się moją nieobecnością, a właśnie ciekawe co u niego wciąż obawiam się jego spotkania z matką mam tylko nadzieje, że wróci do mnie cały i zdrowy on stamtąd a ja z pracy, zaraz się okaże, w jak wielkie gówno się ładuję..
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz