czwartek, 22 kwietnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

Byłem zaskoczony jego propozycją, nie sprawi mu to problemu? Mówił przecież, że chciał spędzić jutrzejszy dzień ze mną, a kiedyś wspominał mi, że nie przepada za dziećmi. Co prawda, jak kiedyś spędzaliśmy dzień we trójkę, nie zauważyłem, aby był niezadowolony z jej obecności, wręcz przeciwnie, oboje wydawali się całkiem dobrze dogadywać. Jednak, to miał być dzień dla niego i chciałbym, abyśmy robili to, na co on miał ochotę. 
Nadal na nim leżąc, poprawiłem się delikatnie, nie odwracając wzroku z jego twarzy. Wydawał się być pewny swoich słów, więc może naprawdę tego chce? Wyciągnąłem dłoń i delikatnie poprawiłem jego włosy, które przez nasze zbliżenie były odrobinkę potargane, ale tylko odrobinkę. Mogłem się śmiało założyć, że ja wyglądałem gorzej. 
- Jesteś pewien? – spytałem cicho, opierając podbródek o jego klatkę piersiową. – Wiesz, skoro to twój wolny dzień, możemy robić, co chcesz. Nie chciałbym, abyś robił coś  wbrew sobie. 
- Nie będę robił tego wbrew sobie, polubiłem twoją siostrę – przyznał, zaczynając kreślić na moim ramieniu małe szlaczki. – Chyba, ze to nie byłoby możliwe – dodał, co sprawiło, że zacząłem się zastanawiać. 
- Nie mam pojęcia, czy byłoby to możliwe, czy nie – przyznałem cicho, starając się na szybko przeanalizować każdą sytuację, jaka mogłaby się nam przytrafić. – Myślę, że gdyby tylko ciocia była w domu, nie miałaby żadnego problemu, ostatnio nawet na prośbę Natsu chciała cię zaprosić, co nie było możliwe, bo byłeś w pracy. Z kolei nie wiem, jak może zachować się mama, nie miałem okazji z nią porozmawiać, odkąd się z nią pokłóciłem. 
- Jakoś to załatwimy – odparł, całując mnie delikatnie w czubek nosa. Też miałem taką nadzieję, chciałem, aby Natsu się z nim spotkała i powiedziała wszystko, co powiedzieć chciała, może po tym będzie spokojniejsza. – Nie było cię dzisiaj w domu, że nie wiesz, czy twoja mam dzisiaj jest, czy nie?
- Właśnie nie, Natsu miała dzisiaj wizytę u medyka i nie było jej przez większość dnia w domu – przyznałem, zaczynając rysować szlaczki na jego nagiej klatce piersiowej. Wcześniej Taiki był zaskoczony, że zaraz po stosunku zacząłem się ubierać, on nie miał się czego, jego ciało było idealne, podczas kiedy moje... cóż, do idealnego było mu bardzo daleko. – Dziękuję, że chcesz się z nią spotkać – dodałem cicho, posyłając mu delikatny uśmiech. 
- Przecież to nic takiego, jest bardzo miłą dziewczynką – powiedział, odwzajemniając mój gest. Dla niego to było nic takiego, ale dla Natsu mogło to znaczyć bardzo wiele. 
- Na pewno nie chcesz niczego zjeść? Jak nie masz siły, mogę ci przynieść kolację do łóżka – zaproponowałem, kiedy już wszystko mieliśmy wszystko na jutro ustalone. Teraz należało się upewnić, czy aby na pewno wszystko było z Taikim w porządku. 
- Zapewniam cię, że na pewno. Poleż ze mną, okaż mi trochę czułości, stęskniłem się za tobą – wymruczał, przekręcając się tak, bym to ja leżał pod nim i zanim zdążyłem się zorientować, delikatnie ugryzł mnie w obojczyk. 
- Czułości, mówisz? – uśmiechnąłem się do niego zadziornie, wplątując jedną ze swoich dłoni w jego włosy, które i tak już były w nieładzie, więc nic się nie stanie, jeśli ja sam jeszcze trochę je poczochram. – Może odrobinkę ci mogę jej dać – dodałem, pociągając go bardziej do siebie, by móc się wpić w jego usta. Osobiście nie widziałem w tym żadnego problemu i z chęcią dałem mu to, czego tak bardzo chciał. 
Te drobne czułości do niczego poważniejszego nie doprowadziły, ku mojemu cichemu niezadowoleniu. Nie wyrażałem jednak żalu z tego powodu, nie chcąc wywierać na nim jakiejkolwiek presji. W końcu, teraz był pewnie bardzo zmęczony, a dużo czasu mamy jeszcze jutro, chociażby rano. Albo po powrocie od Natsu. Albo wieczorem. Rany, może Taiki wcześniej miał odrobinkę racji z tym, że myślę tylko i wyłącznie o jednym ostatnio, ale czy to moja wina? Co jak co, ale to on przyzwyczaił mnie do tak częstych stosunków, więc nie powinien się teraz dziwić, że i mnie z czasem apetyt rośnie. 

***

Następny dzień zaczęliśmy bardzo leniwie. Znaczy, ja pewnie zacząłbym go nieco bardziej produktywnie, ale byłem unieruchomiony w szczelnym uścisku mojego chłopaka. Nie chciałem go budzić, więc leżałem cichutko i spokojnie czekając, aż mój śpioch się wybudzi. Osobiście, cieszyłem się bardzo na sam fakt, że przez cały ten dzień Taiki jest tylko i wyłącznie mój, a nie jakiejś tam Konan, co już jutro się zmieni, dlatego chciałem wykorzystać ten dzień jak najlepiej i najbardziej, jak tylko mogłem. 
Później oczywiście się ubraliśmy i zeszliśmy na dół, gdzie przygotowałem śniadanie dla całej naszej trójki – Taiki zagroził, że on nie chce jeść, póki ja nie zjem, więc musiałem przygotować porcję dla siebie. Co prawda, była znacznie mniejsza niż dla niego i jego brata, ale nikt nie powiedział, jak wiele muszę zjeść, prawda? Poza tym, odrobinkę zacząłem martwić się o ciocię chłopaków, prawie w ogóle jej nie widziałem. Miałem nadzieję, że się nie przepracowuje za bardzo, bo może stać się coś jej i jej dziecku. 
Śniadanie minęło nam w całkiem przyjemnej atmosferze, tylko pod koniec Shingo rzucił głupi tekst odnośnie naszego wczorajszego zniknięcia w sypialni, co wywołało u mnie czerwone wypieki na policzkach. Dobrze, że Taiki był obok, bo od razu mu się odgryzł, co wywołało między nimi złośliwą wymianę zdań, ale nie wydawali się na siebie jakoś specjalnie źli. To zachowanie dało mi trochę do myślenia; on i Shingo też mają wiele do nadrobienia, więc może i z nim chciał spędzić ten wolny czas, a nie z tak jakby obcym dla niego dzieckiem? 
Po śniadaniu od razu wyszliśmy w kierunku mojego domu, w końcu trochę do przejścia mieliśmy. Ten spacer przynajmniej był kolejną okazją do tego, by spędzić razem trochę czasu, którego aż tak dużo nie mieliśmy. Naprawdę czułem żal, że nie mogłem mu pomóc w tej kwestii, chociaż bardzo chciałem. Czasem nawet zacząłem się zastanawiać, czy jego rodzice nie mieli odłożonych jakichś oszczędności, albo ukrytego skarbu. Smoki raczej kojarzyłem z tego, że uwielbiały kosztowności i spały na stosach złota, ale po tym, jak poznałem Taiki’ego, troszeczkę zacząłem w to wątpić te wiadomości, przecież to mogły być jedynie głupie stereotypy. Albo jakieś przestarzałe informacje. 
- Może będzie lepiej, jak zostanę tutaj? – zaproponował chłopak, kiedy znaleźliśmy się na tak zwanej granicy. 
- Chodź, przecież nie będziesz tutaj stał jak kołek – powiedziałem, chwytając jego nadgarstek i ciągnąc go dalej. Jeżeli mama będzie w domu i spróbuje powiedzieć na niego coś nie tak, od razu stanę w jego obronie. W końcu, nie przyszliśmy do niej, a do Natsu. 
- To aby na pewno dobry pomysł? Nie chciałbym ci sprawić kłopotu – Taiki nie brzmiał zbyt pewnie, a ja mu się wcale nie dziwiłem, w końcu ze strony mojej rodziny doświadczył wiele nieprzyjemności, ale teraz będzie inaczej, bo ja na to nie pozwolę. 
- Moja sytuacja już gorsza być nie może – odparłem, uparcie brnąc w swoje. – No chodź – ponagliłem go troszeczkę, kiedy otworzyłem drzwi i wszedłem do domu, a Taiki jeszcze stał na progu, nie do końca zdecydowany. Finalnie nie miał większego wyjścia, jak tylko się zgodzić i w końcu wejść. 
Jak się okazało, Natsu siedziała na dole w salonie, gdzie coś rysowała, wnioskując po kredkach rozrzuconych po stole. Kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju, uniosła główkę, a jej oczka rozświetliły się, zauważając Taiki’ego. Chwilowo zostałem zepchnięty na drugi plan, ponieważ dziewczyna wręcz rzuciła się na mojego chłopaka, bardzo za nim stęskniona. Nie byłem na nią za to zły, w końcu mnie widziała niedawno, a Taiki’ego nie spotkała od dobrych paru miesięcy, dlatego to jasne, że najpierw zwróci uwagę na niego. Zresztą, i tak chciałem porozmawiać z ciocią, której głowa właśnie wychylała się z kuchni. 
- To nie problem, że przyprowadziłem Taiki’ego? – spytałem się po przywitaniu z nią, mimo wszystko chcąc znać jej opinię. 
- Nie, przecież sama mówiłam, że może wpaść – kobieta machnęła na to wszystko ręką, najwidoczniej naprawdę nie będąc o to zła. Dobrze, że mamy nie było jeszcze w domu, uniknęliśmy tym samym jakichś nieprzyjemnych sytuacji. – Zostajecie na obiad?
- Nie wiem. Chcieliśmy wziąć Natsu na krótki spacer, jeżeli możemy. 
- Cóż, jeśli wam się uda – odparła ciocia, ciężko wzdychając. – Boi się opuszczać domu, wczoraj to medyk przychodził do nas, a nie my do niego – przyznam, jej słowa lekko mnie zaniepokoiły, więc chyba nie było tak dobrze, jak myślałem. 
- To jej minie? – spytałem cicho, nawet nie ukrywając zmartwienia w głosie. 
- Medyk twierdzi, że tak. Potrzeba tylko czasu i cierpliwości, nic na siłę. 
- Jak nie będzie chciała wyjść, to po prostu posiedzimy w domu. Dziękuję jeszcze raz za to, że się zgodziłaś – dodałem na odchodne słysząc głos mojej siostry dobiegający z pokoju. Musiałem w końcu zobaczyć, co takiego ważnego się dzieje, że mnie woła. Miałem także nadzieję, że Taiki nie miał mi za złe tego, że zostawiłem go na chwilę z nią samego, nie zrobiłem tego umyślnie, chciałem jedynie porozmawiać z ciocią.  

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz