Patrzyłem na jego twarz sam nie do końca wiedząc, co o ty wszystkim sądzić. Taiki wydawał się mówić naprawdę szczerze, bez wahania bym mu uwierzył, gdyby tylko nie te głupie docinki Shingo i to dziwne uczucie zazdrości. Nigdy wcześniej nie czułem, jak żołądek mnie pali już na samą myśl o tym, że jakaś dziewczyna kręci się obok mojego chłopaka. Wiedziałem że zazdrość jest zła, w końcu była jednym z grzechów głównych, dlatego nie chciałem się do niej przyznawać i jeszcze bardziej kłopotać Taiki’ego. Jakoś się z nią uporam, powolutku i po cichutku może wkrótce nawet jakoś przekonam się do tego okropnego zapachu...? Tak jakby, nie mam większego wyboru, jak tylko to zrobić, nie zapowiada się na to, aby Taiki miał zamiar zrezygnować z tej pracy.
Spuściłem wzrok, odrobinkę zmieszany i zakłopotany, nie za bardzo wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. Co miał zrobić, abym mu uwierzył? Nie mam pojęcia. Chyba za bardzo się zdenerwowałem, a to wszystko przez słodki zapach perfum drażniący moje nozdrza. Niesamowite, ile okropnych rzeczy wyzwala we mnie jeden czynnik. Taiki pewnie nie dałby się tak ponieść emocjom, to wszystko tylko pokazuje, jak bardzo beznadziejny jestem.
- Nic, wierzę ci – powiedziałem cichutko, delikatnie zabierając swoją dłoń z jego uścisku i splotłem swoje palce, zaczynając się nimi bawić. Przyznam, teraz, kiedy już zmył z siebie ten zapach, czułem się odrobinkę lepiej i najchętniej bym się do niego przytulił, tylko nie miałem pewności, czy mogłem. Widziałem, że go odrobinkę zirytowałem swoją wcześniejszą postawą, dlatego teraz już nie chciałem go do niczego zmuszać, wystarczy że zmusiłem go do kąpieli. Bez przytulania jakoś przeżyję, ale kąpiel była konieczna.
- Wcale nie wyglądasz, abyś mi wierzył – mówiąc to, chwycił mój podbródek i uniósł go lekko, bym na niego popatrzył. Znaczy, mógłbym na niego popatrzeć, ale uparcie patrzyłem w bok, niekoniecznie chcąc patrzeć w jego oczy. Zdawałem sobie sprawę, że mój chłopak bardzo łatwo potrafił wyczytać emocje z moich oczu, zwłaszcza te, które niekoniecznie chciałem pokazywać światu. Nie chciałem, aby zaczął się mną przejmować bardziej, niż zwykle. – Hej, porozmawiaj ze mną. Nie będę przecież na ciebie zły – dodał, gładząc kciukiem mój podbródek, jakby chciał tym samym zwrócić na siebie moją uwagę.
- Nie ma o czym rozmawiać, wszystko jest w porządku – powiedziałem trochę jak mantrę, w końcu patrząc w jego oczy i posyłając mu delikatny uśmiech, który był jak najbardziej szczery, nawet, jeśli taki się nie wydawał. Przy Taikim zawsze uśmiechałem się szczerze, w końcu nie miałem powodu, aby tego nie robić, uwielbiałem jego obecność oraz zapach, który mnie uspokajał. Tylko, że to musiał być tylko i wyłącznie jego zapach, a nie jakiejś szlachcianki, która się na niego uwzięła.
- Tylko, że ja widzę, że coś cię dręczy. Powiedz, co takiego, poczujesz się lepiej, i ja może będę mógł ci pomóc – dalej zachęcał mnie do mówienia, na co lekko się zawahałem .
Może naprawdę powinienem mu powiedzieć o tym, co mi w głowie siedzi? A siedzi mi naprawdę dużo, zwłaszcza, że ostatnio mam bardzo dużo czasu na myślenie. I zwykle nie są to optymistyczne myśli. A co, jeśli mnie wyśmieje...? Chociaż, tego jeszcze nigdy nie zrobił, nawet, kiedy mówiłem mu rzeczy bardzo głupie, więc może teraz też mnie nie wyśmieje? Albo chociaż dla przyzwoitości zachowa poważną twarz, a w duchu się będzie śmiał, ale przynajmniej nie będę tego widział.
Otworzyłem usta, by już coś powiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszałem, jak do kuchni zbliża się Shindo, dlatego natychmiast postanowiłem zmienić temat. Nie ma mowy, bym rozmawiał o tak intymnych rzeczach przy, chcąc nie chcąc, obcej osobie.
- Jestem zmęczony, chyba się pójdę położyć – powiedziałem cichutko, odsuwając się od niego i wstając z krzesła. To było totalne kłamstwo, nie byłem zmęczony, po prostu chciałem sobie stąd pójść. – Przygotować ci coś, zanim pójdę? – spytałem, nim wyszedłem z kuchni, ale ponieważ Taiki pokręcił głową, byłem wolny i mogłem spokojnie pójść do pokoju.
Kiedy wchodziłem po schodach, usłyszałem pełen pretensji głos Shingo, który mówił: „No co?” oraz głośne westchnięcie mojego chłopaka. Pewnie wyczuł że chcę się przed nim otworzyć, ale nadejście jego brata odrobinkę mnie speszyło. Cóż... właśnie taka była prawda. Niemalże od razu poszedłem do łazienki, by móc się umyć i przebrać w jakieś rzeczy do spania, po czym chyba się położę, nie mam za bardzo innego wyjścia. Pewnie mój sen będzie troszeczkę podobny do ostatniego, przez kilka godzin będę leżał w bezruchu, by przypadkiem nie obudzić mojego chłopaka, aż w końcu zasnę późną nocą i prześpię moment, kiedy ten wstanie do pracy.
Ku mojemu zaskoczeniu po powrocie z łazienki okazało się, że Taiki czekał na mnie w słabo oświetlonym pokoju, najwidoczniej już skończył rozmowę z bratem i teraz chciał dokończyć teraz tę naszą. Cudownie, tylko... nie wiem, czy jest co kończyć. Na mój widok podniósł się z łóżka, lekko ziewając, czyli był zmęczony... oczywiście, że był zmęczony, w końcu miał za sobą ciężki dzień i zamiast rozmawiać o głupotach związanych ze mną, poszedłby spać, jeszcze to wyszłoby mu na zdrowie.
- Nie powinieneś teraz spać? – spytałem cicho, odkładając na komodę swoje rzeczy, w odpowiedniej odległości od rzeczy należących do mojego chłopaka. Wystarczy, że te jego są przesiąknięte zapachem tej dziewczyny, moje już nie muszą.
- Powinniśmy porozmawiać – odezwał się ciepło, wyciągając z moją stronę ręce. Spojrzałem na niego niepewnie, nie za bardzo wiedząc, co mam zrobić. Chce, abym się do niego przytulił...? Więc, nie jest zły...? – No chodź tu – dodał ponaglająco, a ja otrzymałem odpowiedź na swoje pytanie. Mimo tej pewności, powoli podszedłem do mojego chłopaka, a następnie usiadłem na jego kolanach i wtuliłem się w jego ciało, przymykając oczy. Przyznam, bardzo się za tym stęskniłem, zwłaszcza, że dzisiaj się jeszcze do niego nie przytulałem. Taiki zamknąłem mnie w szczelnym uścisku i wtulił nos w moje nosy. Trwaliśmy tak przez kilka dobrych minut, po prostu ciesząc się nawzajem swoim towarzystwem, czego dzisiaj za bardzo nie byliśmy w stanie zrobić. – Więc teraz powiesz mi, co się dzieje? I czemu tak bardzo mi nie ufasz?
- To nie tak, że ci nie ufam – odezwałem się cichutko po dłuższej chwili, nie odsuwając się od jego klatki piersiowej nawet na milimetr. – Ja po prostu... wiem, że masz duże potrzeby, jeżeli chodzi o zbliżenia. Nawet bardzo duże. A nasze życie intymne ostatnimi czasy do najlepszych nie należy, a ta dziewczyna ciągle przy tobie jest, i jest tobą zainteresowana, więc boję się, że... w końcu twoje potrzeby się odezwą, a mnie przy tobie nie będzie – z każdym wypowiadanym słowem mówiłem coraz to ciszej, nie odrywając wzroku od podłogi. Kiedy tak to wszystko z siebie wyrzucałem wydawało mi się, że brzmi to głupio i nie oddałem w pełni tego, co czuję i teraz troszeczkę bałem się, że zostanę źle zrozumiany. To nie tak, że mam go za zwierzę myślące tylko o jednym, ale... po prostu uważam, że potrzeba seksu jest równie ważna, co potrzeba zaspokojenia głodu, a ludzie, kiedy są bardzo głodni, raczej racjonalnie nie myślą. Tutaj może być też podobnie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
<Taiki? c:>
Spuściłem wzrok, odrobinkę zmieszany i zakłopotany, nie za bardzo wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. Co miał zrobić, abym mu uwierzył? Nie mam pojęcia. Chyba za bardzo się zdenerwowałem, a to wszystko przez słodki zapach perfum drażniący moje nozdrza. Niesamowite, ile okropnych rzeczy wyzwala we mnie jeden czynnik. Taiki pewnie nie dałby się tak ponieść emocjom, to wszystko tylko pokazuje, jak bardzo beznadziejny jestem.
- Nic, wierzę ci – powiedziałem cichutko, delikatnie zabierając swoją dłoń z jego uścisku i splotłem swoje palce, zaczynając się nimi bawić. Przyznam, teraz, kiedy już zmył z siebie ten zapach, czułem się odrobinkę lepiej i najchętniej bym się do niego przytulił, tylko nie miałem pewności, czy mogłem. Widziałem, że go odrobinkę zirytowałem swoją wcześniejszą postawą, dlatego teraz już nie chciałem go do niczego zmuszać, wystarczy że zmusiłem go do kąpieli. Bez przytulania jakoś przeżyję, ale kąpiel była konieczna.
- Wcale nie wyglądasz, abyś mi wierzył – mówiąc to, chwycił mój podbródek i uniósł go lekko, bym na niego popatrzył. Znaczy, mógłbym na niego popatrzeć, ale uparcie patrzyłem w bok, niekoniecznie chcąc patrzeć w jego oczy. Zdawałem sobie sprawę, że mój chłopak bardzo łatwo potrafił wyczytać emocje z moich oczu, zwłaszcza te, które niekoniecznie chciałem pokazywać światu. Nie chciałem, aby zaczął się mną przejmować bardziej, niż zwykle. – Hej, porozmawiaj ze mną. Nie będę przecież na ciebie zły – dodał, gładząc kciukiem mój podbródek, jakby chciał tym samym zwrócić na siebie moją uwagę.
- Nie ma o czym rozmawiać, wszystko jest w porządku – powiedziałem trochę jak mantrę, w końcu patrząc w jego oczy i posyłając mu delikatny uśmiech, który był jak najbardziej szczery, nawet, jeśli taki się nie wydawał. Przy Taikim zawsze uśmiechałem się szczerze, w końcu nie miałem powodu, aby tego nie robić, uwielbiałem jego obecność oraz zapach, który mnie uspokajał. Tylko, że to musiał być tylko i wyłącznie jego zapach, a nie jakiejś szlachcianki, która się na niego uwzięła.
- Tylko, że ja widzę, że coś cię dręczy. Powiedz, co takiego, poczujesz się lepiej, i ja może będę mógł ci pomóc – dalej zachęcał mnie do mówienia, na co lekko się zawahałem .
Może naprawdę powinienem mu powiedzieć o tym, co mi w głowie siedzi? A siedzi mi naprawdę dużo, zwłaszcza, że ostatnio mam bardzo dużo czasu na myślenie. I zwykle nie są to optymistyczne myśli. A co, jeśli mnie wyśmieje...? Chociaż, tego jeszcze nigdy nie zrobił, nawet, kiedy mówiłem mu rzeczy bardzo głupie, więc może teraz też mnie nie wyśmieje? Albo chociaż dla przyzwoitości zachowa poważną twarz, a w duchu się będzie śmiał, ale przynajmniej nie będę tego widział.
Otworzyłem usta, by już coś powiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszałem, jak do kuchni zbliża się Shindo, dlatego natychmiast postanowiłem zmienić temat. Nie ma mowy, bym rozmawiał o tak intymnych rzeczach przy, chcąc nie chcąc, obcej osobie.
- Jestem zmęczony, chyba się pójdę położyć – powiedziałem cichutko, odsuwając się od niego i wstając z krzesła. To było totalne kłamstwo, nie byłem zmęczony, po prostu chciałem sobie stąd pójść. – Przygotować ci coś, zanim pójdę? – spytałem, nim wyszedłem z kuchni, ale ponieważ Taiki pokręcił głową, byłem wolny i mogłem spokojnie pójść do pokoju.
Kiedy wchodziłem po schodach, usłyszałem pełen pretensji głos Shingo, który mówił: „No co?” oraz głośne westchnięcie mojego chłopaka. Pewnie wyczuł że chcę się przed nim otworzyć, ale nadejście jego brata odrobinkę mnie speszyło. Cóż... właśnie taka była prawda. Niemalże od razu poszedłem do łazienki, by móc się umyć i przebrać w jakieś rzeczy do spania, po czym chyba się położę, nie mam za bardzo innego wyjścia. Pewnie mój sen będzie troszeczkę podobny do ostatniego, przez kilka godzin będę leżał w bezruchu, by przypadkiem nie obudzić mojego chłopaka, aż w końcu zasnę późną nocą i prześpię moment, kiedy ten wstanie do pracy.
Ku mojemu zaskoczeniu po powrocie z łazienki okazało się, że Taiki czekał na mnie w słabo oświetlonym pokoju, najwidoczniej już skończył rozmowę z bratem i teraz chciał dokończyć teraz tę naszą. Cudownie, tylko... nie wiem, czy jest co kończyć. Na mój widok podniósł się z łóżka, lekko ziewając, czyli był zmęczony... oczywiście, że był zmęczony, w końcu miał za sobą ciężki dzień i zamiast rozmawiać o głupotach związanych ze mną, poszedłby spać, jeszcze to wyszłoby mu na zdrowie.
- Nie powinieneś teraz spać? – spytałem cicho, odkładając na komodę swoje rzeczy, w odpowiedniej odległości od rzeczy należących do mojego chłopaka. Wystarczy, że te jego są przesiąknięte zapachem tej dziewczyny, moje już nie muszą.
- Powinniśmy porozmawiać – odezwał się ciepło, wyciągając z moją stronę ręce. Spojrzałem na niego niepewnie, nie za bardzo wiedząc, co mam zrobić. Chce, abym się do niego przytulił...? Więc, nie jest zły...? – No chodź tu – dodał ponaglająco, a ja otrzymałem odpowiedź na swoje pytanie. Mimo tej pewności, powoli podszedłem do mojego chłopaka, a następnie usiadłem na jego kolanach i wtuliłem się w jego ciało, przymykając oczy. Przyznam, bardzo się za tym stęskniłem, zwłaszcza, że dzisiaj się jeszcze do niego nie przytulałem. Taiki zamknąłem mnie w szczelnym uścisku i wtulił nos w moje nosy. Trwaliśmy tak przez kilka dobrych minut, po prostu ciesząc się nawzajem swoim towarzystwem, czego dzisiaj za bardzo nie byliśmy w stanie zrobić. – Więc teraz powiesz mi, co się dzieje? I czemu tak bardzo mi nie ufasz?
- To nie tak, że ci nie ufam – odezwałem się cichutko po dłuższej chwili, nie odsuwając się od jego klatki piersiowej nawet na milimetr. – Ja po prostu... wiem, że masz duże potrzeby, jeżeli chodzi o zbliżenia. Nawet bardzo duże. A nasze życie intymne ostatnimi czasy do najlepszych nie należy, a ta dziewczyna ciągle przy tobie jest, i jest tobą zainteresowana, więc boję się, że... w końcu twoje potrzeby się odezwą, a mnie przy tobie nie będzie – z każdym wypowiadanym słowem mówiłem coraz to ciszej, nie odrywając wzroku od podłogi. Kiedy tak to wszystko z siebie wyrzucałem wydawało mi się, że brzmi to głupio i nie oddałem w pełni tego, co czuję i teraz troszeczkę bałem się, że zostanę źle zrozumiany. To nie tak, że mam go za zwierzę myślące tylko o jednym, ale... po prostu uważam, że potrzeba seksu jest równie ważna, co potrzeba zaspokojenia głodu, a ludzie, kiedy są bardzo głodni, raczej racjonalnie nie myślą. Tutaj może być też podobnie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz