Aurora po usłyszeniu słów mojego męża nie wydawała się zbytnio tym faktem uszczęśliwiona, tak jakby śmierć pasterza nic dla niej nie zmieniała, jedyne co dało się zauważyć to zaskoczenie, którego nie kryła z powodu śmierci pasterza, który niejednokrotnie zaszkodził aniołom.
- Jak? .. Przecież to nie jest możliwe - Aurora patrzyła na mojego męża z widocznym zaniepokojeniem w oczach. - Skąd to wiesz? - Dziewczyna chciała wiedzieć wszystko, co było naturalne, nie wiem tylko, czy w miarę dobre i dla nie i dla mnie, naprawdę chciałbym zapomnieć o tym potworze, a mimo to świat robi wszystko, abym każdego dnia przypominał sobie o tym, kim był i co mi uczynił.
- Zabiłem go - Po słowach Soreya dziewczyna wydawała się przestraszona, pewnie obawiała się teraz o swoje życie, niepotrzebne Sorey w życiu nie skrzywdziłby anioła, wiem o tym, bo ufam mu jak nikomu innemu i kocham go jak nigdy nikogo innego.
- Jesteś mordercą? Grzesznikiem? Jak tu w ogóle wszedłeś? - Aurora wstała z kamienia, na którym siedziała, trochę bardziej przysuwając się do mnie w obawie o własne życie.
- Nie obawiaj się, on nie zrobi ci krzywdy, zrobił to, by mnie ratować, pasterz dopadł mnie i chciał zabić, gdyby nie mój mąż ten człowiek odebrałby mi życie i kto wie, czy nie odnalazłby was - Gdy to powiedziałem, serafinka uspokoiła się, przepraszając mojego męża za swoje zachowanie, czego Sorey nie miał jej w żadnym wypadku za złe, każdy na jej miejscu mógłby pomyśle o moim mężu źle grzech, który popełnił, jest duży. Zrobił to jednak w dobrej wierze, co rozumiem i na swój sposób nawet akceptuję.
- Nie rozumiem jednego, jeśli zabiłeś pasterza, grzesząc bardzo ciężko, to jak w ogóle się tu dostałeś? - Najwidoczniej białowłosa nie wiedziała, jak naprawdę można wejść do skrytych pod azylem ruin i właśnie dlatego zadaje jak dla nas absurdalne pytania.
- Mikleo rzucił książką w ścianę, otwierając tajemne drzwi, za którymi znajdowała się droga do was i od co jesteśmy tutaj - Wyjaśnił bardzo pokrótce, ale to wystarczy, dziewczynie nie musimy przecież opowiadać jej wszystkiego.
- Jak to w ogóle możliwe, przecież jesteśmy chronieni, nikt nie może się tu dostać - Wydukała, zaskoczona wypowiedzią mojego męża starając się zrozumieć cała tę dla niej dziwną sytuację.
- Bo jesteście chronieni, to znaczy azyl jest chroniony dziadek, to znaczy Zenrus chroni swój azyl przed ludźmi grzesznymi i innymi stworzeniami, które bez jego wiedzy chciałby wejść do azylu, nam pozwolił do niego wejść, dlatego mogliśmy spokojnie dostać się tutaj - Wyjaśniłem, zaczynając powoli wszystko łączyć w jedną całość.
- Zenrus - Powiedziała to z taką pogardą w głosie jak gdyby dziadek naprawdę coś jej, kiedy zrobił, ale na pewno nie zrobił to, jest przecież niemożliwe prawda? Jest, jaki jest, ale to nie potwór. - To twój dziadek? - Przerwała ciszę, która nastała po jej wypowiedzi uważnie mi się przyglądając.
- Tak, to znaczy przygarnął mnie, a raczej nas, gdy byliśmy dziećmi, nie mieliśmy żadnej rodziny, więc stał się nią on - Wyjaśniłem, nie chcąc żadnych niedomówień ani wmieszania mnie czy też mojego męża w to, co robił lub nadal robi mężczyzna.
- Zenrus jeszcze przed pojawieniem się pasterza chciałby wszystkie serafiny wody, stały się mu posłuszne, by chroniły ludzi, będąc ich własnością, nasz lud zbuntował się, bo nikt nie mógł nam odebrać naszej wolności i wtedy właśnie się zaczęło. Wasz dziadek wielokrotnie walczył z najstarszym z nas, wymagając posłuszeństwa, gdy mu się to nie udało, chciał ukarać serafiny wody za to nieposłuszeństwo. Niestety dla niego wojna przeszkodziła mu w tym planie, a później cóż pojawił się pasterz i dzięki temu usunęliśmy się mu z drogi, siedząc tu od wielu, wielu lat. Nawet gdybyśmy chcieli, to stąd nie ma wyjścia, wielokrotnie próbowałam, ale nie potrafiłam go odnaleźć - Jej słowa w ogóle mnie nie pocieszyły, przecież to oznacza, że i my nie będziemy mogli się stąd wydostać, z drugiej jednak strony po usłyszeniu tego, co powiedziała nam Aurora, wolałbym zostać tu niż ponownie spotkać się z dziadkiem.
- Nie ma stąd wyjścia? - Mój mąż wydawał się tym faktem naprawdę zmartwiony, nic w sumie dziwnego nie widziałem tu jedzenia ani toalety z tego powodu nasza dłuższa obecność tutaj mogłaby być dla niego problematyczna.
- Nie ma, a przynajmniej ja nie znalazłam - Stwierdziła.
~ Co teraz zrobimy? - Słyszą głos mojego męża, odwróciłem głowę w jego stronę, przyglądając się w milczeniu.
~ Dziadek pewnie już wie, że tu jesteśmy, wypuści na pewno nas, gdy wrócimy, skąd przyszliśmy - Wyjaśniłem, doskonale wiedząc, że tak będzie, ukarze nas za to srogo, ale wypuści.
- A gdyby na przykład wyjście się znalazło, skorzystalibyście z niego, tym samym podporządkowując się temu, który tego o was oczekuje? - Spytałem, chcąc wiedzieć, jakie jest w tym wszystkim zdanie dziewczyny, byłaby w stanie oddać wolność za poznanie świata?
- Nigdy, nikt nie ma prawa zabierać nam naszej wolności, nie słuchamy innych, nie podporządkowujemy się ludziom, nie jesteśmy tacy jak inni. Mikleo coś o tym wiesz, jesteś rozdarty prawda? Pewnie nigdy nawet nie poznałeś prawdziwej wolności co?
- Poznałem, czym jest wolność, mój mąż mnie nie ogranicza, mogę robić co chcę - Burknąłem, obrażony za tak nietrafne insynuacje.
- To nie to samo, kochasz go, więc będziesz szedł za nim do końca jego dni, co jednak zrobisz później, gdy on odejdzie? Serafiny wody mogą być wolne, lecz nigdy nie mogą być samotne. - Miała racje, nie mogą być samotne i samotny nie jestem, nie chce myśleć o tym, co będzie, gdy odejdzie, nie chce nigdy tego słyszeć..
- Gdy odejdę Mikleo może nie na początku, ale później na pewno znajdzie sobie kogoś, kogo pokocha równie mocno co mnie - Glos zabrał mój mąż, będąc pewnym, że tak będzie, jak bardzo się mylił.
- Więc on nie wie? - Pokiwałem przecząco głową, nie o tym mieliśmy teraz rozmawiać, przecież nie to było w tej chwili najważniejsze.
- Czego nie wiem?
- Zostawię was na chwilę samych - Dziewczyna odeszła, namieszała i odeszła mogła nawet tego tematu nie poruszać, teraz ja będę musiał się tłumaczyć a mój mąż, on będzie czuł się winien. Myśląc, że mnie krzywdzi, kiedy to nie jest prawdą, od zawsze go kochałem to, czy on chciałby ze mną być, czy też nie niczego by nie zmieniło, to wszystko jedynie upewniło mnie w przekonaniu, że to, co czuje, nie jest niczym złym.
- Serafiny zakochując się raz na całe swoje życie, nigdy nie zapominają i nigdy nie zakochują się po raz drugi - Wyjaśniłem, patrząc na twarz męża, obawiając się troszeczkę jego zbyt negatywnej reakcji, która jest przecież niepotrzebna, ja kocham go, a on kocha mnie, nic więcej nie ma znaczenia prawda? Teraz i tak najważniejsze jest wydostanie się stąd i rozmowa z dziadkiem te Serafiny muszą być wolne, muszą poznać prawdziwy świat, który jest piękniejszy, od tego wszystkiego, co znajduje się wokół nich tutaj.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz