środa, 28 kwietnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Nie byłem specjalnie zadowolony ze słów mojego chłopaka. Nadal nie byłem przekonany, czy to dobry pomysł, abym tutaj został, przecież Shingo nie czuje się z tym komfortowo. Jakoś mógłbym szybko przemknąć przez las, wystarczyło, bym zmienił swoją formę i jakoś by mi się wydało. A tak to i Taiki by wypoczął, i jego brat się lepiej czuł... to brzmi jak dobry plan, może powinienem go przedstawić Taiki’emu? Jestem pewien, że się zgodzi, przecież z tego będą same plusy. Ale to mu powiem, jak do mnie wróci, teraz nie miałem najmniejszej ochoty na wychodzenie spod kołdry, było mi tak okropnie zimno, ale pod kołdrą było mi odrobinkę cieplej. Przymknąłem oczy, wtulając się w poduszkę, która tak cudownie pachniała moim chłopakiem, będąc tak strasznie zmęczony, ale wiedziałem, że nie mogę tutaj zasnąć, musiałem zamienić kilka zdań z Taikim i wrócić do domu. 
- Już jestem – słysząc głos mojego chłopaka, z niechęcią otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu. Zauważyłem, że w ręce trzyma kubek z jakąś gorącą cieczą, która ewidentnie nie pachniała jak herbata. Coś wcześniej mówił o jakichś ziółkach, czyżby to właśnie były one? Przyznam, chyba nigdy nie piłem czegoś innego poza herbatą czy gorącą czekoladą, dlatego za bardzo nie wiedziałem, czego się spodziewać. – Wypij to i idź spać. 
- Tak sobie myślałem... – zacząłem ostrożnie zachrypniętym głosem, zaciskając palce na gorącym kubku, napawając się ciepłem rozchodzącym się po moim ciele. – Mogę szybko wrócić do domu, wystarczy, że przemienię się w lisa. Nie będę cię dzięki temu kłopotał, ty również musisz odpocząć, nawet bardziej ode mnie. 
- Karocia, nie kombinuj. W takim stanie, w jakim aktualnie się znajdujesz, nie wypuszczę cię z domu, choćby nie wiem co – powiedział, poprawiając delikatnie kosmyki opadające na moje czoło. 
Westchnąłem cicho na jego słowa, spuszczając wzrok i czując się okropnie. Teraz, zamiast skupiać się na sobie, Taiki będzie zajmował się mną, a przecież nie było to potrzebne. W tym momencie mój chłopak powinien skupiać się na tym, by jak najwięcej odpoczywał i by jego rana się nie pogłębiła. Swoją drogą, nadal nie miałem pojęcia, co się stało, Taiki nie odpowiedział na moje pytanie, wiem tylko, że musiało go boleć strasznie, skoro mój delikatny dotyk sprawił mu tyle bólu. I to niby było nic takiego? 
- To nie jest dobry pomysł, nie chcę wam przeszkadzać i sprawiać jeszcze większych kłopotów, już wystarczająco byłem dla ciebie ciężarem – powiedziałem cichutko, wpatrując się w zieloną, parującą ciecz. 
- Co ty za głupoty mówisz? Nie przeszkadzasz nam, ani nie sprawiasz mi kłopotu – próbował uspokoić mnie chłopak, gładząc delikatnie mój rozgrzany policzek. Sądząc po tym, jak bardzo zimna wydawała się dla mnie jego dłoń, musiałem mieć naprawdę wysoką gorączkę, co najlepiej raczej nie wróżyło. – Zresztą, powinienem się teraz tobą opiekować, jako twój chłopak oraz osoba, przez która znalazłeś się w takim stanie. 
- Nie rozumiem. Przecież sam to sobie zrobiłem, wychodząc na tak długi spacer – powiedziałem, po czym wziąłem pierwszy łyk. Napój smakował troszkę... dziwni. Nie było to niedobre, ale za smacznym też bym tego nie nazwał. Chyba muszę przywyknąć do tego smaku. 
- Gdybym zachował się tak, jak powinienem, nie wychodziłbyś i byłbyś zdrowy – wytłumaczył mi, ale ja i tak nie zrozumiałem jego toku myślenia. Przecież nie ma w tym żadnej jego winy, przecież ja sam sobie zgotowałem taki los, nie musi brać na swoje barki skutki mojej głupoty. – Pójdę ci przygotować zimny okład, musimy zbić ci tę gorączkę – powiedział, po czym pocałował mnie w czubek nosa i wyszedł z pokoju, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. 
Westchnąłem cichutko wiedząc, że już teraz nic nie wskóram i dzisiejszą noc spędzę tutaj, co nie było zgodne z moimi planami. Co prawda, wiele złego się nie stało, bo gdybym wrócił do siebie, od razu poszedłbym do łóżka. Nie wiem jednak, jak zareaguje na moją obecność Shingo, a bardzo bym nie chciał, by między nim i Taikim wybuchła kolejna kłótnia. Z każdym dniem nabieram coraz mniejszego przekonania, że w końcu ja i jego brat zaczniemy się dogadywać. Nie musiał mnie od razu lubić, wystarczyłoby mi jedynie, aby mnie zaakceptował i przestał nazywać mnie kurczakiem, tchórzem albo księżniczką, naprawdę więcej do szczęścia mi potrzebne nie było. 
Taiki wrócił akurat w momencie, w którym skończyłem pić ten dziwnie smakujący napój. Odłożyłem pusty kubek na szafkę, po czym szczelniej otuliłem się kołdrą. Było mi odrobinkę cieplej, ale tylko odrobinkę. Miałem również większą ochotę na sen, ale nie byłem pewien, czy jest to skutek uboczny mojej wysokiej temperatury, czy może jednak te zioła na mnie tak działały. 
- Połóż się – polecił mi Taiki, podchodząc do mnie z miseczką chłodnej wody oraz czystą, już namoczoną ściereczką. 
- Jeżeli mam tu spać, chyba lepiej, abym się przebrał w piżamę – wychrypiałem, zaczynając delikatnie drżeć. 
- A masz siłę? – spytał, przyglądając mi się ze zmartwieniem. 
- Aż tak nieporadny nie jestem – wyburczałem, odrobinę urażony jego słowami. Mówię mu, że mam siłę nawet wrócić do domu, więc kiepsko by to o mnie świadczyło, gdybym nie miał siły samemu się ubrać. Zresztą, przebranie się w piżamę nie wymagało wiele energii. 
A jednak, pomimo moich zapewnień, Taiki i tak nie dał za wygraną i mi pomógł. Najpierw odszedł do łóżka, by podać mi piżamę, a potem pomagał mi ściągnąć mój golfik oraz spodnie i założyć piżamę. Jedyny plus tej całej sytuacji jest taki, że już miałem wypieki na polikach, dzięki czemu Taiki nie widział, jak bardzo speszyło mnie to, że mnie rozbierał. Tak, takie rzeczy nadal mnie zawstydzają i pewnie jeszcze długo zawstydzać będą. 

***

Kiedy następnego dnia otworzyłem oczy, czułem się... dziwnie. Nie było ze mną gorzej, ale lepiej też nie było. Bardzo bolało mnie gardło, które dodatkowo było bardzo wysuszone, ale przynajmniej nie miałem już gorączki. Nie miałem pojęcia, czy to zasługa wczorajszego napoju, czy może tego, że rano człowiek zawsze czuje się lepiej. Cóż, później się okaże. 
Podniosłem się do siadu, zdejmując z czoła już suchy okład. Z niezadowoleniem zauważyłem, że Taiki nie spał obok mnie, a na krześle, które sobie wczoraj przyniósł. Powiedział mi wczoraj, że przez chwilę przy mnie posiedzi i dopilnuje, by gorączka trochę spadła, a następnie również się położy. Sam zasnąłem bardzo szybko z przekonaniem, że mój chłopak również to zrobi, i jak widać, przeliczyłem się. Przecież nie powinien spać w takiej pozycji, co, jeśli jego rana się pogorszy? Kiedy tylko o tym pomyślałem, mimowolnie zerknąłem na jego ramię, na którym znajdowała się rana. Spod krótkiego rękawku jego koszulki wystawał bandaż, któremu postanowiłem się przyjrzeć. Usiadłem na brzegu łóżka i delikatnie podwinąłem ten rękawek, po czym zamarłem; na białym materiale pojawiła się czerwona plama. Musiał wczoraj troszkę przesadzić, mówiłem mu, że powinien więcej odpoczywać. 
Jego opatrunek należało zmienić i to najlepiej jak najszybciej. Wstałem z łóżka i cichutko przemknąłem do kuchni, w poszukiwaniu jakiejś apteczki. A jednak nogi miałem nadal jak z waty, co nie wróżyło mi dobrze. Znalezienie opatrunków nie było dla mnie specjalnie trudne, dlatego już po chwili mogłem wracać do mojego chłopaka. 
- Taiki, obudź się – powiedziałem mocno zachrypniętym tonem, delikatnie chwytając go za ramię, oczywiście za to zdrowe. – Dlaczego się nie położyłeś obok mnie? Miałeś to zrobić – dopytałem, kiedy chłopak leniwie się przeciągnął. Zaraz jednak pożałował tego ruchu, ponieważ cicho jęknął z bólu, którego źródłem była ta nieszczęsna rana. Jak jeszcze raz powie mi, że to nic, przysięgam, że go uderzę. Może nie za mocno, bo nie mam za bardzo na to siły, wycieczka z góry na dół i z powrotem była troszeczkę bardziej dla mnie męcząca, niż podejrzewałem, ale uderzę. 
- Przysnęło mi się – mruknął, przecierając oczy zdrową ręką. – Jak się czujesz? Lepiej już?
- Nie skupiaj się na mnie, a na sobie – mruknąłem, trochę zły na niego za to, że na siebie nie uważa. – Chodź, muszę ci opatrunek zmienić – poprosiłem, otwierając apteczkę, by móc wyjąć z niej bandaż oraz coś, czym mógłbym przemyć jego ranę. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz