Karotka miał racje, zachowałem się okropnie, powinienem już wcześniej upomnieć mojego brata, a nie śmiać się z jego słów kierowanych do mojego chłopaka, zdecydowanie przesadziłem i teraz bardzo tego żałuje, doskonale wiedząc, że mojego zachowania nic nie tłumaczy. Nie powinienem tak postąpić i wiem, że będę musiał zrobić wszystko, aby mój chłopak przestał się na mnie gniewać, a miało być tak fajnie, dzień wolny spędzony razem nie wypalił, może następnym razem spędzimy ten wolny czas tylko we dwoje bez osób trzecich, które mogłyby popsuć nasze wspólne chwile, których zdecydowanie mamy ostatni za mało.
- Oczywiście, że możesz zostać, weź gorącą kąpiel i się połóż, na pewno jesteś zmęczony - Zmartwiony jak nigdy przyglądałem się mojej karotce, tak strasznie żałując swojego zachowania, które w jakiś sposób skrzywdziło mojego chłopaka, będącego zdecydowanie za bardzo przewrażliwionego na swoim punkcie.
- Dziękuje - Po tych słowach ominął mnie, wchodząc na schody, którymi skierował się do łazienki, znikając mi z pola widzenia.
- Księżniczka wróciła? - Mój brat wychodzący z kuchni podszedł do mnie, rozglądając się po salonie w poszukiwaniu mojego chłopaka, na którego trochę się uwziął, za co i mi niestety się obrywa, to niesprawiedliwe.
- Nie jest księżniczką, daj już spokój - Poprosiłem, nie chcąc, aby Karotka z łazienki przypadkiem usłyszał złośliwe słowa mojego brata kierowane w jego stronę.
- Nie musisz go bronić, dlaczego on w ogóle tu jest? Nie ma własnego domu? - Widać było, że mój brat za nim nie przepada lub co gorsze jest o niego zazdrosny, w końcu odkąd wrócił, nie mam dla niego za dużo czasu, praca i mój chłopak nie pozwala mi na znalezienie dodatkowego czasu dla innych członków rodziny.
- Mieszka tu, bo ja tak chce, masz z tym jakiś problem? - Tym razem troszeczkę uniosłem się, poirytowany zachowaniem, jak i słowami mojego brata.
- Nie, nie absolutnie braciszku ty się tak nie denerwuj, bo za ładną buźkę na to masz - Poklepał mnie po policzku, uśmiechając się złośliwie. - Dobranoc - Dodał po chwili, wchodząc na schody, znikając za drzwiami swojego pokoju.
- Mieszkam z kretynami - Burknąłem pod nosem, siadając na kanapie, wołając swojego psa, który zadowolony z zainteresowanie jego istotą położył łeb na moim kolanie. Chcąc, abym go głaskał, nie zajmując się w tej chwili już niczym ani nikim, bo kim zająć bym się miał, gdy mój ukochany ma na mnie Focha, oby mu to szybko minęło, nie chce kolejnych niepotrzebnych sporów niewnoszących nic dobrego do naszego związku.
***
Zmęczony otworzyłem oczy, powoli podnosząc głowę do góry, masując ręką obolały kar, zasnąłem na kanapie, tego można się było po mnie spodziewać. Obolały i niezadowolony z życia podniosłem się z kanapy, kierując swoje kroki wprost do łazienki, gdzie szybko umyłem swoje ciało, przygotowując się do wyjścia, po cichu jedynie wchodząc do swojego pokoju po ubrania, starając się nie wybudzić ze snu Karotki, co nie okazało się wcale takie trudne, chłopak spał jak zabity wtulony w lisice na moim łóżku, czasem mam nieodparte wrażenie, że to on więcej śpi w moim łóżku niż ja sam, nie mając po prostu na to czasu lub siły zasypiając na kanapie w salonie.
Bezszelestnie wydostałem się z pomieszczenia, idąc do kuchni, gdzie zacząłem dzień od czarnej mocnej kawy, która miała postawić mnie na nogi, bym znów zwarta i gotowy ruszył do pracy z uśmiechem na twarzy. Może byłby mniej udawany, gdyby nie Konan, ta dziewczyna wciąż mnie próbuje zbajerować, aż dziw, że wciąż potrafię zachować się przy niej normalnie.
Cicho wzdychając, poprawiłem swoje włosy, kończąc picie kawy, jak zwykle nie spożywając śniadania, które zjem u państwa Soga wraz z nimi, to całkiem miła odmiana zjeść z kimś śniadanie tu u nas w domu zdarzało się to bardzo rzadko a szkoda, bo to fajne uczucie.
Zwarty i gotowy do pracy założyłem swoją kurtkę i buty znajdujące się na przedpokoju wypuszczając przy okazji na dwór Code siedzącego przed drzwiami.
- Do zobaczenia piesku - Pożegnałem się z moim psim przyjacielem, wychodząc z podwórka, kierując się dobrze już mi znaną trasą do domu rodziny u której w tym momencie pracuje.
Dzisiejszy dzień w pracy był jakiś dziwny, przez cały czas wyczułem obecność nieznanych mi obcych ludzi, obserwowali dom, obserwowali również i mnie, czyżby to jedni z tych, którzy zagrażając tej rodzinie? Skupiając się całkowicie na otoczeniu, pilnowałem, aby nikt nieproszony nie dostał się na teren domu, który był pilnie przez mnie strzeżony. I może byłby jeszcze pilniej, gdyby nie Konan, która znów postanowiła mi poprzeszkadzać w pracy, opowiadając historie z życia.
Z jej powodu całkowicie się rozkojarzyłem, w ostatnim momencie ochraniając ją przed nożem wbijającym się w moje ramię.
- Cholerny szczeniak - Warknął mężczyzna wyciągający nóż z mojego ramienia, co było jego błędem. Gdy tylko to zrobił, moja pięść spotkała się z jego twarzą, łamiąc mu nos, kolejna dwójka pojawiła się chwile później, ale i z nimi dałem sobie radę to była pestka. I pewnie nic by mi się nie stało, gdyby nie ta dziewucha.
Państwo Soga pomogli mi zatamować krwawienie, owijając porządnie bagażem moją ranę, odsyłając mnie do domu, abym odpoczął i się wykurował, wracając do nich cały i zdrowy. Nie do końca zrozumiałem, ale wykonałem polecenie, nic mi nie było to tylko rana, do wesela się zagoi, nie moja pierwsza i nieDopiero po powrocie do domu poczułem zmęczenie i ból może szok na początku trochę mnie otumanił, dlatego też nie czułem bólu, teraz gdy jestem już w domu, czuje się dziwnie, chociaż nie fatalnie po boli i przestanie, wchodząc do kuchni, przywitałem się z bratem, biorąc znajdujące się w domu leki, pytając o Karotkę, jak się okazało, był u siostry, może to i lepiej przynajmniej nim przejmować się nie musiałem.
Zmęczony zamieniłem kilka zdań z brata, idąc się położyć do łóżka, musiałem odpocząć, aby sobie przypadkiem nie zaszkodzić już i tak czułem się okropnie, muszę jeszcze porozmawiać z Karotką i przeprosić za moje zachowanie, zdecydowanie zachowałem się jak głupek.
<Lisku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz