Natsu była naprawdę fantastycznym dzieckiem, słodkim i takim uroczym tak samo, jak jej brat, nie jestem fanem dzieci, ale ten mały okruszek jest najsłodszym i najsympatyczniejszym dzieciątkiem, jakie kiedykolwiek stąpało po ziemi. Gdybym kiedykolwiek miał mieć dziecko, co jest mało prawdopodobne, ale gdyby już chciałbym, aby było tak cudowne, jak siostra mojego chłopaka.
- Umiesz rysować? - Natsu, gdy tylko jej brat wraz z ciocią zniknęli za drzwiami podeszła do stolika, przy którym rysowała. Chcąc, abym jej potowarzyszył, w tym nie tak trudnym zajęciu.
- Umiem, chociaż mam lepsze zajęcie na spędzanie wspólnego czasu - Dziewczyna, słysząc zdanie przeze mnie wypowiedziane, uniosła jedną brew ku górze, oczekując dalszej wypowiedzi, która za chwile miała mieć miejsce. - Może chciałbyś wyjść na dwór na spacer? - Gdy to powiedziałem dziewczyna zbladła, czyżbym powiedział coś dziwnego? Przecież chyba wychodzi na dwór prawda? Jest dzieckiem, dzieci lubią spacery i zabawy na klasykach zabaw.
- Nie chcę wyjść na dwór - Mówiła to w taki sposób, że aż sam poczułem się dziwnie, dlaczego nie wychodzi na dwór? Co się wydarzyło? Czyżby to wina mojego brata? Nie, raczej nie więc dlaczego?
- A możesz mi powiedzieć, dlaczego nie chcesz wyjść na dwór? - Spytałem, niepewnie przyglądając się dziewczynce, która spuściła głowę, wpatrując się w ziemię.
- Boję się - Szepnęła cicho, bawiąc się paluszkami.
- Boisz się? - Powtórzyłem zaskoczony jej słowa.
- Tak, boję się - Wydukała, znacznie ciszej niż to miało miejsce przed chwilą, najwidoczniej moje zachowanie ją zawstydziło, jestem naprawdę czasem głupszy od buta.
- Czego się boisz maleńka? Chcąc jej pomóc, musiałem się dowiedzieć, co leży jej na serduszku i czego tak bardzo się obawia, przecież nie będzie na spacerku sama. Dopilnujemy, aby była bezpieczna, przecież to naturalne przy nas nic jej nie grozi.
- Tamtego złego pana, on może przyjść i znów mnie zabrać - Wydukała, unosząc główkę do góry, patrząc z przerażeniem w moje oczy.
Biedne dziecko, mój brat nieświadomie bardzo ją skrzywdził, a przecież tego nie planował. Chciał, tylko aby jej rodzice pożałowali tego, co mu zrobili i ojciec pożałował, jego własny syn odebrał mu życie, a ja zadbałem o to, by nikt nie mógł go już odnaleźć.
- Natsu, maleńka nie musisz się bać, przecież cię obronię i ja i twój brat, nie będziesz sama - Rozumiałem, że dziecko miało traumę po tych wydarzeniach, nie mogłem jednak pozwolić na to, by cierpiała przez mojego brata tylko dlatego, że przypadkiem znalazła się w złym miejscu o złej godzinie.
- Obiecujesz? Nic mi się nie stanie? - Gdy jej śliczne oczęta pełne nadziei spojrzały na mnie, serce zadrżało mi ze wzruszenia, ona jest taka słodka, w sensie słodka jako dziecko, a nie obiekt westchnień, nie kręcą mnie dzieci, choć tak jakby jej brat również jest dzieckiem, z którym sypiam, źle to o mnie świadczy naprawdę.
- Obiecuję - Nie mógłbym przecież pozwolić, aby siostrze mojego ukochanego coś się stało, sam nie byłbym w stanie przełknąć tej strasznej porażki.
- Na mały palec? - Jej pytanie odrobinkę mnie zaskoczyło, nie rozumiałem, o co jej chodzi, dopiero gdy wyciągnęła do mnie mały palec. Chcąc, abym go uchwycił swoim, dziwne i takie do dziecka w stu procentach podobne.
- Na mały palec - Przysięgłem, obiecując młodej, że włos z głowy przy mnie to jej nigdy nie spadnie.
- Braciszku, braciszku - Mała zaczęła nagle wołać Karotkę, podbiegając go drzwi, które szybciutko otworzyła, znikając mi na chwilę z oczu, by już po chwili wrócić ze swoim braciszkiem.
- Idziemy na spacer? - Karotka, słysząc pytanie swojej siostry, wydawał się zaskoczony, co im wszystkim dziś jest? Czy mnie coś ominęło?
- Chcesz iść na spacer? - Karotka wyglądał na zmartwionego, a chyba tylko ja w tym wszystkim nie wiedziałem, dlaczego tak jest.
Dziecko kiwnęło twierdząco głową, chwytając mnie za rękę, wyprowadzając z salonu, któremu nie zdążyłem się za dobrze przyjrzeć, rzadko o ile w ogóle przebywam w takich miejscach jak to. Pieniądze pozwoliły im żyć na wysokim poziomie, co nie najlepiej odbiło się na ich dzieciach, przy których nigdy nie było rodziców, smutne to troszeńkę, niby są rodzice, ale tak jakby ich jednak nie było.
- Jak to zrobiłeś? - Mój mały lisek przerwał moje rozmyślanie, zakładając swoje ubrania do wyjścia.
- Ja? Absolutnie nic to mój urok osobisty zadziałał - W żartobliwy sposób powiedziałem to zdanie, nie mając powodu, aby nie żartować sobie w tej chwili, nic przecież złego się nie działo.
- W to uwierzyć bym mógł - Zaśmiałem się, słysząc jego słowa, no naturalnie, że by mógł, przecież jestem przystojnym dobrze zbudowanym facetem, niczego mi nie brakuję do perfekcji.
- Powiedziałbym, że nawet byś musiał - Dumny z siebie jak paw pomogłem Natsu założyć kurteczkę, odwracając głowę w stronę chłopaka. - Idziemy czy tobie też mam pomóc? - Spytałem, zauważając wciąż niezapiętą na nim kurtkę.
<Lisku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz