Po wspólnych doznaniach czułem się naprawdę fantastycznie, zupełnie nic mi nie dolegało, a ja czułem, że jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko. Byłem nawet w stanie zmierzyć się z dziadkiem, który jak zwykle będzie starał się zrównać nas z ziemią, tym faktem jednak wcale się nie przejmuję, gdy to po raz pierwszy odkąd tu jesteśmy, czując błogi spokój i relaks a wszystko to zasługa mojego męża, który bardzo dobrze wie, co lubię i jak dobrze to wykorzystać.
- Tak, masz rację. Zaspokoiliśmy swoje żądze, a więc czas najwyższy zająć się czymś ważniejszym - Przyznałem, siadając na łóżku, poprawiając koszulę męża, którą miałem na sobie skupiając się na dziadku i jutrzejszej rozmowie z nim. - Jeśli jutro do niego pójdziemy i zaczniemy ten temat, dziadek może albo się zdenerwować i zakończyć w dość brutalny sposób naszą znajomość, albo oczekiwać czegoś w zamian, co jest również prawdopodobne - Wyjaśniłem, biorąc pod uwagę obie opcje, staruszek jest zdolny do wszystkiego, nigdy nie wiadomo co może przyjść mu do głowy.
- Oczekiwać czegoś w zamian? Nie rozumiem, czego może od nas oczekiwać? - Na to pytanie nie mogłem mu odpowiedzieć, nie mając zielonego pojęcia, czego może oczekiwać, jest kilka rzeczy, które chodziły mi po głowie a których nie chciałem do siebie dopuścić, obawiając się, że mimo wszystko któreś z nich mogłyby się ziścić.
- Cóż, dziadek nie popiera naszego związku, więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby w zamian za wypuszczenie aniołów chciałby, abyśmy się rozstali - Nie miałem pewności czy dziadek zrobiłby coś takiego, czy wręcz przeciwnie właśnie by nie zrobił, po nim można spodziewać się dosłownie wszystkiego i nie zawsze to wszystko będzie zgodne z nami lub z tym, co czujemy.
- Nie możesz od razu tak negatywnie na to patrzeć, może dziadek zapragnie czegoś bardziej dla siebie korzystnego - Sorey, miał racje, dziadek nie koniecznie może chcieć w zamian za wolność aniołów naszej rozłąki, może zapragnąć czegoś innego tylko czego? To pytanie niemające odpowiedzi bardzo mnie martwi, staruszek jest nieobliczalny i niczego po nim nie można się spodziewać.
- Masz zdecydowaną rację, zbyt negatywnie podchodzę do sprawy - Przyznałem, chyba odrobinkę za bardzo w sposób negatywny myślę o dziadku, może i jest ostatnio nie najlepszym wzorem do naśladowania, ale to przecież on nas wychował i dał dom, którego obaj nie mieliśmy, poza tym, gdyby nie to nigdy nie spotkałbym Soreya, a on nigdy nie spotkałby mnie. Z tego też powodu powinienem być wdzięczny staruszkowi, nawet jeśli koniec końców nie potrafi zaakceptować naszej miłości.
- Odnośnie do niektórych spraw mam zdecydowanie rację, nie patrząc w sposób tak negatywny, jak ty na całą sprawę - Przyznał, siadając obok mnie na łóżku, całując mnie w czubek głowy.
- Masz racje, zdecydowanie za wiele we mnie negatywnego myślenia - Po raz kolejny przyznałem rację mężowi, rany co się ze mną dzieje? Nigdy aż tak często racji mu nie przyznawałem, to zdecydowanie nie w moim stylu.
- Zbyt wiele negatywnych emocji sobie ode mnie przyswoiłeś - No teraz to przesadzał, to nie była wcale prawda, nie jest niczemu winien, niczego mnie nie uczył, sam się tego nauczyłem, a on nie ma z tym nic wspólnego.
- Nie opowiadaj bzdur - Szturchnąłem go w ramię, wracając do tematu związanego z aniołami, w końcu to on był naszym konkretnym calem, a nie rozmowa o tym, kto jest z nas bardziej negatywnie do życia nastawiony.
Tak spędziliśmy resztę dnia, rozmawiając o sytuacji związanej, z dziadkiem i aniołami, poruszając przy okazji inne ważne dla nas tematy, dopiero wieczorem musząc zająć się naszym małym synkiem, który przyszedł do nas, pragnąc i tej nocy z nami spać. Nie mając nic przeciwko, zgodziliśmy się, aby chłopiec spał z nami, z tą różnicą, że i ja dziś miałem spać z Yukim w łóżku, to było niesprawiedliwe, Sorey chce bym spał na łóżku, gdy on sam będzie męczył się na ziemi? Co to za przywileje nie zgadzam się. Szkoda tylko, że moje „nie zgadzam się” nie miało najmniejszego znaczenia dla Soreya i chcąc nie chcąc musiałem pójść spać do łóżka..
***
Następny dzień rozpoczął się jak poprzedni, wstając jako pierwszy, przygotowałem śniadanie dla męża i po herbacie dla każdego przednio pytając Yuki'ego czy aby nie chciał nic zjeść, ten jednak odmówił, zachowując się dziś wyjątkowo dziwnie jak nie on, a wszystko to jak się okazało później, było związane z Codim i Emmą, chłopiec tęsknił za swoim psim przyjacielem i ludzką przyjaciółką, co tym bardziej dawało nam do myślenia, powinniśmy wracać nie ze względu na nas a ze względu na dziecko, które tęskni za swoim domem.
- Jesteś gotowy? - Sorey zadając to pytanie, podszedł do mnie, przytulając mnie od tyłu.
- Jak nigdy przedtem - Przyznałem, mocno chwytając dłoń chłopaka, ciągnąc go w stronę wyjścia z chatki, Yuki już dawno poszedł bawić się z innymi dziećmi, więc my dorośli mogliśmy zająć się ważnymi sprawami takimi jak rozmowa z dziadkiem.
- Czekałem na was - Głos staruszka dobiegł do nas w głębi chatki, można było się tego spodziewać, on zawsze na nas czeka, doskonale wiedząc, kiedy przyjdziemy - Usiądźcie - Jego głos był wyjątkowo łagodny, czy to na pewno nasz staruszek? Nie uderzył się w głowę.
- Chcieliśmy.. - Zacząłem, chcąc przybliżyć dziadkowi sprawę aniołów, nim poprosimy go o wypuszczenie ich z więzienia, w którym się znajdują.
- Wiem, co chcecie i po co do mnie przychodzicie - Tego mogliśmy się spodziewać, przecież on wie wszystko nic nowego. - Dowiedziałeś się prawdy, nie jesteś ostatnim z serafinów wody i chcesz, a może raczej chcecie uwolnić tych zamkniętych prawda? - Dla dziadka to wszystko było takie normalne, jak gdyby nigdy nic się nie stało, a przecież się stało, oszukał mnie.
- Dlaczego wmawiałeś mi, że jestem ostatni? - Chciałem, wiedzieć musiałem to wiedzieć, to było dla mnie bardzo ważne i naprawdę nie miałem zamiaru pominąć tego tematu.
- Nie chciałem, abyś był, taki sam jak oni, leniwy, oporny na wszelaką naukę i nieposłany. Od początku chciałem, abyś służył pasterzowi, który w obecnej chwili jest twoim mężem, nie bez przyczyny wychowywałem was razem, wpajając wam wspólny szacunek. Wiedziałem, że w przyszłości Sorey będzie pasterzem, a ty staniesz się jego aniołem stróżem, nie przewidziałem tylko jednego, waszego małżeństwa, nigdy nie przypuszczałbym, że Sorey będzie na tyle odważny, by poprosić cię o rękę - To co powiedział dziadek, było zrozumiałe. Chciał, abyśmy walczyli, ze złem bojąc się, że jeśli powie mi prawdę, przestanę być posłuszny, a to i tak się stało..
- Więc wypuścisz anioły? - Tym razem odezwał się mój mąż. Widząc, że analizuje wypowiedziana przez dziadka słowa.
- Tak, ale pod jednym warunkiem. Musicie pokonać Atora najsilniejszego z aniołów zamieszkujących azyl, w pojedynkę nie dacie rady, dlatego pozwolę wam połączyć siły, jeśli wam się uda, wypuszczę anioły, jeśli nie Mikleo zostanie w azylu, a ty Sorey odejdziesz stąd na zawsze - To nie było miłe z jego strony, jeśli przegramy, kara będzie zbyt surowa, nie mogliśmy się jednak poddać nie teraz, nie jesteśmy tchórzami. Wygramy, na pewno wygramy.
~ Co o ty myślisz? Cena jest wysoka, ale chyba damy sobie radę - Zapytałem męża w myślach, o zdanie chcąc, abyśmy oboje podjęli słuszną decyzję, w tej sprawie...
<Paterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz