niedziela, 25 kwietnia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Nie przejmowałem się ani troszeczkę siniakami, które pojawiły się na moim ciele, podczas naszego stosunku było mi naprawdę dobrze, nie miałem więc powodu, aby narzekać, nawet jeśli pozostały mi po nim siniaki, które prędzej czy później zniknął z mojego ciała, pozostając tylko wspomnieniem.
- Nie masz za co przepraszać, to mała cena w zamian za taką dawkę przyjemności - Przyznałem, w tej chwili nie przejmując się żadnymi siniakami czy malinkami pozostawionymi po naszym zbliżeniu, odczuwając jedynie błogość i ten przyjemny dreszcz, którego brakowało mi przez ten długi czas.
- Jesteś pewien? Odrobinkę za bardzo mnie poniosło - Stwierdził, odkrywając resztę mojego ciała, na którym znajdowały się drobne siniaki. Ma też się czym przejmować, gdyby mnie coś bolało podczas naszego zbliżenia, powiedziałbym mu to. Nie zrobiłem tego, pragnąc wręcz, aby chwycił mnie mocniej, tu czy tam, akurat najmniej przejmując się tym, co może pozostać na moim ciele, gdy nasz stosunek dobiegnie końca.
- Jestem jak najbardziej pewien. Lubię, gdy czasem jesteś mniej ostrożny, to naprawdę podniecające - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w delikatnym, lecz odrobinkę łapczywym pocałunku ciesząc się możliwością spędzenia wolnego czasu z ukochanym człowiekiem, którego przez długą rozłąkę pragnąłem i kochałem jeszcze bardziej, o ile to w ogóle mogło być możliwe.
- Naprawdę? Lubisz? - Zauważyłem rozbawienie na twarzy mojego męża, które nie było dla mnie do końca zrozumiałe, czyżbym powiedział coś dziwnego? Z drugiej strony moje zdanie mogło brzmieć trochę dziwnie, rany właśnie przyznałem się do tego, że lubię ból, a to nie najlepiej o mnie przecież świadczy, chyba zaczynam rozumieć spojrzenie Soreya, od tej długiej separacji w głowie mi się poprzewracało i takie właśnie są tego skutki.
- To znaczy, ja.. Nie o to mi chodziło - Wydukałem, robiąc się czerwony z zażenowania własnymi słowami, które nigdy nie powinny wypłynąć z moich usta.
- Oczywiście, nie tłumacz mi się owieczko, nie wypada ci się bardziej pogrążać - Rozbawiony, jak zawsze, gdy powiedziałem coś głupiego, ucałował mnie w czoło, nie mając zamiaru udawać, że to, co powiedziałem, nigdy miejsca nie miało.
 Udając obrażonego z napuszonymi policzkami, odwróciłem się do męża plecami, chowając twarz pod kocem, którym byliśmy nakryci. Sorey widząc, co robię, przytulił się do moich pleców, delikatnie pieszcząc moją szyję ustami, w ten sposób chcąc zwrócić moją uwagę.
- Miki, nie obrażaj się, tylko żartowałem - Wyszeptał mi do ucha, podgryzając jego płatek, nie odpuszczając mi ani na chwilę, pragnąc mojej uwagi, której przez dłuższy czas nie uzyskał.
- Już dobrze, wybaczam ci tę zniewagę - Przyznałem, odwracając się do niego przodem, pomijając całkowicie fakt, iż to ja sam się znieważyłem, gdy on jedynie w złośliwy sposób przyznał mi racje. Sorey nic mi na moje zdanie nie odpowiedział, poprawiając jedynie moją grzywkę, która zakryła mi oczy.
- Nie myślałeś czasem o skróceniu grzywki? - Na to pytanie nawet bez zastanowienia pokiwałem przecząco głową, moje włosy to coś dla mnie wyjątkowego, ze względu na to, jak bardzo mój mąż je lubi, a i tego, jak kiedyś, gdy byłem człowiekiem, uwielbiała je moja mama. Prosząc, abym nigdy ich nie ścinał, gdyby nie Aleksander wciąż byłby piękne i długie a ja nie czułbym się tak nieswoje bez nich. Przyzwyczaiłem się do ich obcięcia, a mimo to wciąż czuje się z tym źle, zdecydowanie wolałbym, aby były piękne i długie niż krótkie i tak beznadziejnie nijakie. - Dlaczego? Zakrywa ci odrobinkę za bardzo twoje piękne oczy - Dodał po chwili, znów poprawiając grzywkę, która nie chciała się go słuchać.
- Ponieważ lubię moje włosy bardziej od oczu - Wyjaśniłem, co nie koniecznie spodobało się mojemu mężowi.
- Nie rozumiem dlaczego, twoje oczy są równie piękne, jak włosy - Zauważył, głaszcząc mój policzek.
- Nie zgodziłbym się z tobą, moje oczy nie są piękne, są zwyczajne - I za to właśnie dostało mi się nie za lekko w łeb.
- Coś jeszcze masz do dodania? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, nie chcąc po raz kolejny dostać w łeb z powodu głupiej zdaniem mojego męża gadki. Zdecydowanie wolę, gdy jest dla mnie miły, działa to na korzyść w obie strony. Sorey od razu rozpromieniał, głaszcząc mnie po głowie, jak gdyby nigdy nic się nie stało, a przecież się stało, dostałem w łeb, za głupie gadanie, ale zawsze. Przecież gdybym ja bym na jego miejscy wcale a wcale bym tego nie zrobił, jestem przecież takim grzecznym i przyjaźnie nastawionym do wszystkich aniołem.
Sam nie wierząc własnym myślą, położyłem się na klatce piersiowej męża, zamykając na chwilę oczy, nie chciałem spać, chciałem tylko przez kilka krótkich chwil tak spokojnie bez strachu poleżeć i odpocząć w ramionach męża, nareszcie mogąc pomyśleć o wszystkim tym, co się wokół nas dzieje.
- Co ci chodzi po głowie? - Słysząc głos chłopaka, otworzyłem powoli oczy, zadzierając głowę do góry.
- Zastanawiam się nad tym, jak przekonać dziadka do wypuszczenia serafinów wody. Wiem, że wcześniej mówiłem, że nie jestem pewien czy chce im pomóc, ze względu na groźby dziadka. Nie mógłbym jednak spać po nocach, gdybyśmy stąd odeszli zostawiając ich uwięzionych tam na dole, nie jestem w stanie postępować tak jak dziadek i choć rozum mówi mi, że pożałuje tego, co chcę zrobić, serce nie pozwala mi nie podjąć się próby pomocy uwięzionym serafinom - Przyznałem, wiedząc i czując, że tak właśnie postąpić trzeba, uwolnić tych zamkniętych i odejść stąd, gdy będzie po wszystkim.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz