środa, 7 kwietnia 2021

Od Soreya CD Mikleo

 Nie dziwiłem się mojemu mężowi ani trochę. Zamknięcia nigdy za dobrze nie wpływały na jego psychikę, dobrze, że nie zrobił krzywdy sobie, pewnie i do tego byłby zdolny, skoro zniszczył wnętrze swojej chatki. Może też dlatego go wypuścił? I tak późno to zrobił, ja już jestem na „wolności” od dwóch dni, miałem pomagać jakiemuś chłopakowi w odbudowie dachu, który powoli był wyniszczany przez czas. Myślałem, że to była jednorazowa akcja i jak tylko to zrobię, to wrócę do swojego więzienia, ale jak się później okazało. Mogłem chodzić, gdzie chcę, tylko czasem musiałem pomagać przy pracach, w których była potrzebna siła. Starałem się znaleźć również przy okazji chatkę mojego męża; próbowałem się z nim kontaktować, ale w ogóle nie odpowiadał na moje pytania, podpytywałem mieszkańców, ale „wódz zakazał im podawania tej informacji”. Byłem w kropce. Pytałem nawet dziadka, czy z Mikleo jest wszystko w porządku, cisza z jego strony, jak i te wszystkie okropne emocje rozszalałe po jego umyśle bardzo mnie martwiły. Dziadek jednak nie chciał mi nic powiedzieć. Zajmij się sobą, to wszystko, co usłyszałem z jego strony. 
- Dziadek jest po prostu w szoku, może wcześniej nie spotkał się z taką sytuacją – odparłem łagodnie, gładząc go po plecach. Nie powinienem bronić dziadka, nie po tym, co zrobił Mikleo, ale chcę wiedzieć, że nadal jest taki, jakiego go zapamiętałem; surowy, ale i jednocześnie kochający i dbające o nasze dobro. 
- To mu nie daje prawa na zamknięcie nas – powiedział drżącym głosem, a ja wyczułem, że jest bliski płaczu. To wszystko naprawdę go przytłoczyło, przez co poczułem się winny całej tej sytuacji. Powinienem być silniejszy, bardziej postawić na swoim i go wyciągnąć z tego zamknięcia. 
- Nie daje, dlatego więcej mu na to nie pozwolę – pomimo poczucia bycia obserwowanym ucałowałem go w czubek głowy i mocniej przytuliłem. Odkąd tylko tutaj przybyliśmy, nie robiliśmy niczego złego, nawet nie dotknąłem swojego męża w ten „niepoprawny” sposób, a ciągle nam się obrywa. Pocałunek w czoło też przecież nie był niczym złym. – Kocham cię i będę przy tobie tak długo, jak tylko czas mi na to pozwoli. 
- Nie jestem przekonany, czy dziadka będzie to obchodziło – Mikleo trafił w punkt, tyle, że zdanie dziadka też mnie nie obchodziło za bardzo, a przynajmniej w tej kwestii.
- Ma dwa wyjścia. Albo to zaakceptuje, albo... cóż, będziemy musieli opuścić to miejsce – wyjaśniłem, nie widząc innego rozwiązania. Powinniśmy dać mu jeszcze jedną szansę, w końcu on jest naszą rodziną i dobrze by było, gdyby nas zaakceptował. 
- Co teraz zrobimy? – spytał mój mąż, delikatnie się ode mnie odsuwając.
- Cóż... mam pewien pomysł. Możemy pójść do mnie, weźmiesz relaksacyjną kąpiel i możemy pójść spać, myślę, że nam obu by to wyszło na dobre – posłałem mu delikatny uśmiech, mając nadzieję, że na to przystanie. 
Co prawda, kąpiel nie byłaby  dla niego bardzo potrzebna, w końcu Serafiny się nie brudziły się tak szybko, jak ludzie, ale w celach relaksacyjnych to wcale nie jest taki głupi pomysł. Trochę się odpręży i uspokoi, i ja również troszeczkę się uspokoję, a później prosto do łóżka. Biorąc pod uwagę jak małe ono jest nie będzie nam najwygodniej, ale najważniejsze było to, że w końcu byliśmy razem. Zresztą, on natychmiast musi iść spać, jak można żyć bez snu tyle dni? Ja z początku też miałem problem z zaśnięciem, ale w końcu moje ciało nie wytrzymało i jakimś cudem zapadałem w sen. Co prawda, był on pełen koszmarów i najczarniejszych myśli, nie trwał także najdłużej, w najlepszym przypadku przesypiałem trzy godziny i budziłem się w jeszcze gorszym stanie, niż przedtem. 
Mój mąż pokiwał głową, zgadzając się tym samym z moim pomysłem. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, po czym chwyciłem jego nadgarstek i pociągnąłem go w stronę swojej chatki. Powinniśmy mieć trochę czasu do wieczora, nim Yuki do nas przyjdzie i zacznie opowiadać nam, jak minął jego dzień, w końcu tak robił, odkąd zacząłem normalnie wychodzić. Nie spał u mnie, co prawda, tylko z innymi dziećmi. Albo raczej z innymi sierotami, jak to dziadek określił, co lekko mnie zdenerwowało. Yuki nie był sierotą, miał mnie i Mikleo. 
W malutkiej chatce nie było miejsca na wielką balię, jak w zamku, do której zmieścilibyśmy oboje, ale to nic, ja jakoś przeżyję, w końcu już dzisiaj mam za sobą kąpiel, więc to nic takiego. Od razu po wejściu do chatki zacząłem zajmować się przygotowaniami do kąpieli, każąc uprzednio mojemu mężowi usiąść. Byłem w nieco lepszej kondycji od niego, więc dam sobie świetnie radę. Przyniosłem wodę ze studni, przygrzałem ją, nalałem do niewielkiej balii wraz i dodałem trochę płynu do kąpieli o zapachu. Dopiero po tym przyprowadziłem męża do balii, który już zaczął mi przysypiać przy stole. Jeszcze troszeczkę i będzie mógł się zdrzemnąć. 
Pomogłem mu się rozebrać i z niezadowoleniem oraz strachem zauważyłem, że trochę ciałka stracił. To bardzo niedobrze, już wcześniej był za chudy, a teraz... zaczynam się o niego bardzo martwić, przecież to nie może być zdrowe. Wystarczyło kilka dni separacji, i Miki już tak źle wyglądał oraz czuł. Nie pozwolę dziadkowi na odebranie mi go raz jeszcze, a jeżeli będzie próbował... cóż, pewnie podziękujemy za gościnę. Zdjąłem z jego ciała nie tylko ubranie, ale i także delikatną, złotą opaskę z zielonym klejnotem, czym lekko zaskoczyłem mojego męża. 
- Co ty robisz? – Mikleo odwrócił się do mnie, delikatnie marszcząc brwi. 
- Chcę ci umyć włosy i nie chcę ci zniszczyć pamiątki – wyjaśniłem mu, delikatnie odgarniając jego kosmyki z czoła. 
- Wiesz, że nie jest to konieczne? 
- Teoretycznie cała ta kąpiel nie jest konieczna, ale nie taki jest jej cel. Masz się odprężyć, więc proszę, zamknij oczy i nie myśl za dużo. Na to oboje będziemy mieli czas. 
Mój mąż westchnął cicho, ale finalnie spełnił moją prośbę. Dzięki temu nie musiałem się bać, że przypadkiem wleję mu wody do oczu. Bez większego pośpiechu zabrałem się za mycie jego włosów, masując delikatnie skórę jego głowy. Mikleo chyba się to podobało, dodatkowo zanurzył się w gorącej wodzie tak, że wystawała jedynie jego głowa. Cóż, on mógł sobie na to pozwolić, był drobniutki, a po interwencji dziadka był jeszcze drobniejszy. Co mam zrobić, aby wrócił do swojej normalnej wagi? Moje starania nie poprawiają jego sytuacji, co odrobinkę mnie niepokoi. Sam już nie mam pojęcia, co muszę zrobić, chciałbym mu pomóc, a nie mam pojęcia jak mam to zrobić, chyba pod tym względem nie jestem najlepszym mężem. 
- Budzimy się, skarbie. Wstań, musisz się wytrzeć i ubrać – wyszeptałem mu do ucha, kiedy w końcu całkowicie spłukałem pianę z jego włosów. Teraz będą milutkie w dotyku, puszyste i jeszcze tak cudownie pachnące. 
- Ale wiesz, że mogę się wysuszyć sam? – odparł, podnosząc się z wody i patrząc lekko nieprzytomnie na ręcznik, który mu podałem. 
- Ale tak jest zabawniej. I milej – wyszczerzyłem się do niego i okryłem dokładnie jego ciało ręcznikiem. Zaraz również wziąłem drugi ręcznik, by mógł sobie wysuszyć włosy. – Daj mi moment, to dam ci jakieś ubrania – odparłem, idąc po swoją torbę. 
Mój mąż nie brał ze sobą żadnych rzeczy, dlatego musiałem pożyczyć mu coś mojego. Pewnie będzie to na niego dużo za duże, zwłaszcza teraz, ale lepsze to, niż gdyby miał spać nago. Znaczy oczywiście mnie by to absolutnie nie zgorszyło, ale myślę, że z szacunku do dziadka lepiej, aby Miki spał w pełnym odzieniu. Już wystarczająco mamy z nim na pieńku, nie chcę, aby był na nas zły jeszcze bardziej. 
- Lepiej? – spytałem, kiedy Mikleo już wysuszył swoje ciało tradycyjnym sposobem i założył moje rzeczy, w których wyglądał uroczo, zwłaszcza z tymi mokrymi włosami i delikatnie zaróżowionymi policzkami. Mój mąż pokiwał niepewnie głową, po czym podszedł do mnie i się do mnie przytulił. – Mówiłem, że poczujesz się lepiej. Zaraz możemy pójść spać, tylko wyleję wodę – odparłem odgarniając włosy z jego czoła. Jak wcześniej zdjąłem z jego głowy opaskę, tak teraz jej nie założył, ale nic się  nie stało, jego opaska bezpiecznie spoczywała na szafie, najwyżej założy ją później. Oczywiście przez cały czas nie przestawałem się do niego uśmiechać, w końcu musiałem być dla niego oparciem, bo to jedyne, co byłem w stanie mu zaoferować. Niewiele, ale to zawsze coś. No i przecież to on ostatnio mnie wspierał, więc pora mu się odwdzięczyć, zwłaszcza, że to zamknięcie strasznie wpłynęło nie tylko na jego psychikę, ale również i ciało. 

<Aniołku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz