sobota, 3 kwietnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Rozmowa z mamą będzie najcięższa, nie wyglądała na zadowoloną z tego, jak się do niej odezwał. Zresztą, nikt nie byłby zadowolony, użyłem trochę ostrych słów jak na moją skromną osobę, ale nie żałuję ani trochę. Zdania o mojej mamie nie zmienię, ignorując te wszystkie docierające do niej informacje i przeczucia staje się tak samo zła, jak tata. Nie będę w stanie spojrzeć na nią inaczej, nie wiem, czy ona to w ogóle zauważy, a jak zauważy, to czy się tym przejmie. Ostatnio nie wyglądała na specjalnie przejętą moim zniknięciem, już ciocia bardziej się ucieszyła na mój widok... ona w ogóle okazała jakiekolwiek uczucia. 
- Nie jestem przekonany, czy mama będzie chciała ze mną rozmawiać – przyznałem, zsuwając się z parapetu. Co jak co, ale już się na nim dzisiaj trochę nasiedziałem, a na dłuższą metę parapet nie staje się bardziej miękki, a wręcz przeciwnie. Zresztą, im dłużej siedziałem, tym bardziej chciało mi się spać, czego przecież chciałem uniknąć. – Poza tym, wydaje mi się, że ona wie, że tata... już raczej nie wróci – dodałem, patrząc na niego niepewnie. Nie byłem pewien, czy w takim przypadku powinienem się przyznawać do zbrodni, zwłaszcza, że będę jeszcze musiał wkopać mojego chłopaka, czego chciałbym uniknąć. Ma już wystarczająco problemów na głowie, a ja ciągle przysparzam mu nowe. 
- Właśnie, pokłóciliście się – przypomniał sobie informację, którą przekazałem mu od razu po ich powrocie. – Co się stało?
Powiedzenie mu o tym, czego się dowiedziałem wydało mi się równie ciężkie, jak jutrzejsza konfrontacja z moją mamą. O ile w ogóle do niej dojdzie. Może mnie w ogóle nie wpuści do domu? Albo każe mi się wynosić już tak na stałe? W sumie, to nie przejąłbym się tym aż tak bardzo, w końcu teraz nie za bardzo muszę pojawiać się w domu. Wcześniej wracałem do domu z powodu taty, a teraz już go nie było. Nie musiałem także martwić się o Natsu, teraz i ona była bezpieczna, mogłem ją po prostu odwiedzać, czy coś... wszystko fajnie, pięknie to sobie obmyśliłem, tylko nie za bardzo mam gdzie się podziać, więc lepiej, aby mama mnie jeszcze nie wyrzucała. 
- Mama nie poprosiła cię o pomoc tylko dlatego, że jesteś smokiem. Przeczuwała, że to może być twój brat. Podobnie jak wcześniej przeczuwała, że coś złego dzieje się twojemu bratu. I w żaden sposób nie zareagowała. Więc powiedziałem jej, co o niej myślę – w wielkim skrócie opowiedziałem mu, co się stało pomiędzy mną, a mamą, chociaż nie za bardzo miałem na to ochotę. 
- Wiedziała o tym? – wyczułem w jego głosie złość, przez którą delikatnie się skuliłem. Wiedziałem, że to nie na mnie jest zły, ale nie zmienia to faktu, że sam poczułem się winny. 
- Tak jakby... nie miała pewności, docierały do niej pojedyncze wieści, których nie sprawdziła pomimo przeczucia, że może chodzić o twojego brata – powiedziałem, spuszczając wzrok. 
- Mam nadzieje, że się nie obwiniasz. To nie jest twoja wina – mój chłopak również zszedł z parapetu i podszedł do mnie, po czym chwycił mój podbródek i uniósł go tak, bym na niego spojrzał. – Może dzięki tobie zrozumiała, jaki popełniła błąd. 
- Tak. Albo mnie wyrzuci z domu – odparłem ze smutkiem, delikatnie drżąc na samą myśl o tym zdarzeniu. 
- Jestem przekonany, że nie będzie tak źle. A nawet jeżeli będzie i twoja matka faktycznie to zrobi, zawsze będziesz mógł się zatrzymać tutaj – odparł Taiki, delikatnie gładząc mój policzek.
- Nie wszyscy byliby zadowoleni z takiego pomysłu – odparłem, mając na myśli oczywiście jego brata oraz ciocię. – I nie chciałbym cię obciążać jeszcze bardziej. 
- Nie obciążasz. Dzięki tobie wszystko jest łatwiejsze – delikatnie ucałował mnie w czoło, by pewnie uspokoić mnie oraz moje pesymistyczne myśli. Co niby takiego dzięki mnie jest łatwiejsze? Ciągle mieszam w jego życiu, i to wcale nie w ten pozytywny sposób. – Prześpij się, wypocznij przed jutrem, widzę, że jesteś zmęczony. 
- Nie jestem, jeszcze mogę coś zrobić – odparłem, delikatnie pusząc policzki. Owszem, byłem zmęczony, ale nie na tyle, by już pójść spać. 
- Ale nie musisz już nic robić. Nigdy nie musisz. Pójdę na chwilę do brata, a ty rób, co uważasz za słuszne – odparł, po raz ostatni całując mnie w czoło. 
Po chwili zostałem sam w pokoju, a ja nie wiedziałem, co miałbym teraz zrobić. Może naprawdę powinienem pójść spać? W końcu, skoro już nie mam niczego do zrobienia, to... nie pozostało mi chyba nic innego. Wziąłem swoją piżamę, która w sumie była koszulą Taiki’ego, i poszedłem cichutko do łazienki. Nie mogłem położyć się do łóżka brudny i w tych samych ubraniach,  w których spędziłem cały dzień. To byłoby bardzo niehigieniczne. 
W łazience nie spędziłem za dużo czasu, po prostu umyłem się i wróciłem do  pokoju. Na moje szczęście na korytarzu nikogo nie spotkałem, to byłby dopiero wstyd... może powinienem też przy okazji wziąć sobie jutro jakąś normalną piżamę? W końcu, to nie są moje rzeczy, wypadałoby je w końcu oddać. Skuliłem się na skraju materacu, by zostawić Taiki’emu jak najwięcej miejsca, po czym naciągnąłem na siebie koc i wtuliłem się w poduszkę, zamykając oczy.

Obudziłem się dopiero następnego ranka i szybko zdałem sobie sprawę, że przez noc zostałem przytulanką dla mojego chłopaka. Naprawdę musiałem być zmęczony, skoro nie obudziłem się, kiedy się do mnie przytulał. Spróbowałem się wydostać z jego ramion, ale uścisk był zbyt silny, zresztą, nie chciałem go obudzić. Co prawda, najchętniej już bym wstał i zaczął coś robić, nie lubiłem tracić czasu, ale nie miałem za bardzo wyjścia, jak tylko grzecznie leżeć i czekać, jak mój chłopak się obudzi. 
Przekręciłem się przodem do chłopaka, dzięki czemu miałem doskonały widok na jego twarz. Przyglądałem się jej w ciszy i zacząłem delikatnie odgarniać kosmyki z jego czoła i policzków. Nie za bardzo potrafiłem tak po prostu leżeć i dosłownie nic nie robić. Taiki w sumie też, w końcu ile razy ja zasypiałem przy nim i czułem, jak bawi się moimi uszami albo kreśli szlaczki na moich plecach... 
Po kilkunastu minutach Taiki w końcu się obudził. Nie byłem pewien, czy to przeze mnie, czy może jednak obudził się sam z siebie. Jeżeli jednak to ja go obudziłem... miałem nadzieję jednak, że tak nie było.
- Dzień dobry – powiedziałem, delikatnie się uśmiechając. 
- Dzień dobry – wymamrotał mój chłopak, leniwie się przeciągając, dzięki czemu byłem w końcu wolny. 
- Przygotuję ci coś na śniadanie, na śniadanie i będę się zbierał – oznajmiłem, podnosząc się do siadu i odgarniając do tyłu swoje kosmyki. 
- Mam nadzieję, że zjesz ze mną – powiedział chłopak, przyglądając mi się z uwagą. 
- Nie, nie mam czasu. I raczej nie powinienem tak dużo jeść, mam wrażenie, że ostatnio... trochę przytyłem – przyznałem cichutko, odrobinkę zażenowany tym faktem. Nie chciałbym za bardzo przytyć, bo pewnie później nie będę mu się podobał. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz