niedziela, 11 kwietnia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Słuchając słów mojego męża, nie mogłem nie przyznać mu racji, jeśli dziadek nie będzie umiał lub chciał nas zaakceptować, odejdziemy stąd, wracając do domu, tak właściwie, dlaczego nadal tu jesteśmy? Dziadek nas tu takich nie chce i nie stara się tego ukryć, robiąc wszystko, abyśmy nie tylko się rozstali, ale i chyba znienawidzili, nie rozumiejąc naszych uczuć.
- Masz rację, nie będziemy mieli wyboru - Przyznałem mężowi rację, zgadzając się z nim w stu procentach.
- Ja zawsze mam rację owieczko - Prychnąłem cicho, słysząc jego słowa, nie pierwszy i coś czuję, nie ostatni raz mi to mówi, niech sobie wmawia, że tak jest, mi tym nie zaszkodzi, a sobie przynajmniej ego podniesie.
- Mam najukochańszego a do tego najskromniejszego męża na świecie - Zapewniłem, rozbawiony całując go w usta, naturalnie rzucając drobną ironią. To prawda mój mąż jest wspaniałym i najukochańszym człowiekiem, który chodził po tym świecie, nie jest jednak zbyt skromny, a przynajmniej nie przy mnie.
- Wcale nie wyczułem tej ironii - Rozbawiony pokręcił głową, podchodząc do starych mebli, na których stał miedziany równie stary czajnik, napełniając go wodą, postawił na ogniu, przygotowując herbatę wraz z obiadem, który naturalnie miałem zjeść z nim, mnie to nic nie kosztowało, ale dla niego jest to ważne, więc zrobię to, o co mnie prosi.
- Tak się zastanawiam, skoro jedzenie ci nie pomaga w nabraniu odpowiedniej wagi, to co tak naprawdę ci w tej sytuacji pomoże? - Sorey stawiając na stole talerze z jedzeniem, zadał pytanie, na które sam nie wiem, czy kiedykolwiek mu odpowiedziałem.
- Tak naprawdę regeneruje się za pomocą spokoju i bezpieczeństwa, nie muszę jeść, pić czy też spać dlatego ciało przybrało inną formę, regeneracji z tego też powodu muszę unikać stresujących momentów, które szkodzą mi tak samo, jak tobie głód - Wyjaśniłem, biorąc w dłonie kubek z gorącym napojem, który upiłem, dotrzymując towarzystwa mężowi.
- W takim razie muszę poinformować dziadka, aby nie stresował więcej mojej małej słodziutkiej owieczki - Złośliwie uśmiechnął się do mnie, doskonale wiedząc, że tego mu płazem nie puszczę.
- Nie jestem ani mały, ani tym bardziej słodki - Burknąłem, pusząc swoje policzki, kręcąc nosem z niezadowolenia.
- Czyżby? - Nie skomentowałem już tego. Wiedząc, że i tak mi to nic nie da, mój mąż będzie upierał się przy swoim, a ja będę upierał się przy swoim i nic nam z tego nie wyniknie, lepiej po prostu pominąć ten temat ciesząc się wspólnymi czasem, którego jutro za wiele możemy nie mieć...

***

Następnego dnia tak jak chciał tego dziadek, każde z nas poszło w swoją stronę, mój mąż pomagał przy naprawach starszych już dosyć mocno zniszczonych przez czas chatek, gdy ja zamknięty w starej katedrze uczyłem się na nowo jaki powinien być prawdziwy anioł, a jaki w żadnym wypadku nie jestem i nigdy nie chce już być, czemu staruszek tego nie rozumie? To moje życie on już swoje przeżył i nie powinien się do niczego wtrącać.
Obrażony na dziadka za to, co nam robi, rzuciłem książką w ścianę, która poruszyła się, odkrywając przede mną drogę prowadzącą w dół. Zaskoczony, a i jednocześnie zaciekawiony postanowiłem zejść po schodach na sam dół, odczuwając delikatny niepokój, gdy ściana za mną zamknęła się od razu po moim wejściu do środka.
- Halo jest tam ktoś? - Słysząc dziwne szelesty z oddali. Zwątpiłem, nie będąc do końca pewien, czy powinienem iść jeszcze niżej, droga ciągnęła się już dosyć długo, a końca jak nie było, tak nie ma. Mimo to nie poddałem się, krocząc przed siebie ku nieznanemu. - Ruiny? - Zaskoczony na samym końcu drogi ujrzałem wielkie ruiny, ruiny, w których na pewno nigdy przedtem nie byłem, pamiętałbym takie miejsce, czyżby dziadek specjalnie ukrył je przede mną?
Nie mając zamiaru zastanawiać się w tej chwili nad tym z zaciekawieniem, rozglądałem się po ruinach, przeglądając ściany, na których wyryte były różne obrazy, obrazy przedstawiające serafiny, serafiny wody, których było wielu, zbyt wielu, aby wszyscy tak nagle mogli zniknąć, z powierzchni zmieni.
~ Sorey - Odezwałem się do męża, mając pewien pomysł, wiem, że to wbrew rozkazom, które zostały nam narzucone przez dziadka, ale i z tym jakoś sobie poradzimy.
~ Tak? - Słysząc jego głos, poczułem się trochę lepiej, przyznam ten mrok panujący dokoła i ta samotność naprawdę mnie przerażała, bardzo chce zwiedzić te ruiny, ale nie sam.
~ Znalazłem coś, co może cię zainteresować, przyjdź do Katedry. Uwierz, nie pożałujesz - Obiecałem, powoli wracając na wieczne schody, chcąc wraz z mężem zwiedzić to miejsce, które może mi wiele powiedzieć o mnie a może i o innych serafinach wody. Których jak twierdzi mój dziadek, już z nami nie ma, nie wierzę mu, już w nic mu nie wierzę, te ruiny na pewno powiedzą mi więcej o mnie, niż on sam by chciał. Oby tylko tak było..

<Pasterzyku przybędziesz do owieczki? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz