Miałem już dosyć tego leżenia w łóżku oraz całej tej choroby, a to był już dopiero drugi dzień. Miałem jeszcze trochę energii, którą mógłbym wykorzystać na przygotowanie nam obu śniadania. Pewnie gdybym był w domu, już normalnie byłbym na nogach i działał, a to oznacza, więc oznacza to, że i teraz również powinienem wstać. Już nawet odsunąłem kołdrę na bok i chciałem wstać, ale Taiki pojawił się przy mnie szybciej niż podejrzewałem. Chwycił mnie za ramiona i przytrzymał, tym samym sprawiając, że nie mogłem wstać.
- Nie wstajesz dzisiaj z łóżka – w jego głosie usłyszałem groźbę, co bardzo mi się nie spodobało, ponieważ oznaczało to, że musiałem się go posłuchać. Znaczy, teoretycznie nie musiałem, ale moje postępowania spełzną na niczym, bo Taiki i tak zrobi wszystko, bym został dzisiaj w łóżko. Poza tym, faktyczne nie miałem za dużo siły w tym stanie. – Przygotuję ci może jajecznicę, co ty na to? Albo omlet.
- Kanapki mi w zupełności mi wystarczą – powiedziałem zachrypiałem tonem, znając jego umiejętności kulinarne i mając w pamięci ten jeden raz, kiedy próbował nam przygotować omlet. Chociaż... chyba nie powinienem tego jednego razu brać pod uwagę, w końcu wtedy go troszkę rozproszyłem swoim wejściem jedynie w jego koszuli.
- Zrobię ci omlet – powiedział i ucałował mnie w czoło. – A jak wyjdziesz z łóżka, to obiecuję, że cię wezmę na ręce i zaniosę z powrotem.
- Nie możesz tego zrobić, jesteś ranny i nie powinieneś dźwigać ciężarów – mruknąłem, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- Dlatego lepiej, abyś tutaj siedział – wyszczerzył się do mnie głupio, po czym poczochrał moje włosy i wyszedł z pokoju. Wykorzystuje moje zmartwienie o niego przeciwko mnie, to jest niesprawiedliwe.
Zakaszlałem cicho, uprzednio zakrywając usta dłonią, po czym położyłem się na łóżku i przykryłem się kołdrą. Czy tak będą wyglądały moje najbliższe dni? Nie dość, że będzie to nudne, to jeszcze będę niepotrzebnie przeszkadzał Taiki’emu. On powinien również leżeć obok mnie, zwłaszcza, że nie spał tej nocy w najwygodniejszej pozycji, znowu przeze mnie. Miałem cichą nadzieję, że dzisiejszego wieczoru nie będę miał gorączki, albo chociaż będzie ona na tyle niska, bym zachował świadomość i miał pewność, że mój chłopak będzie spał na łóżku, a nie na twardym, niewygodnym krześle.
Trochę ciaśniej otuliłem się kołdrą i przytuliłem się do poduszki, czując coraz to większe znużenie i zmęczenie. Nie wiem nawet, skąd to drugie się wzięło, w końcu co ja niby takiego dzisiaj zrobiłem? Tylko zszedłem dół, wziąłem apteczkę, i wróciłem na górę, by później opatrzyć jego ramię. Czy to brzmi jak coś męczącego? Nie wydaje mi się. Przyznam, rzadko kiedy byłem chory, a jeżeli już byłem, to jeden wieczór w łóżku i następnego dnia już byłem na nogach. Może wykonywałem odrobinkę mniej ciężkie prace, niż zazwyczaj, ale jednak coś robiłem, a nie leżałem w łóżku. Naprawdę chciałbym już być zdrowy, albo chociaż na tyle mniej chory, bym już mógł wstać z łóżka. Poczułem nagle, jak do moich nozdrzy dotarł zapach spalenizny. Coś musiało rozproszyć jego uwagę najwidoczniej, albo zapomniał czegoś zrobić. Naprawdę nic by się nie stało, gdybym zszedł na dół i coś przygotował nam obu, naprawdę. Albo chociaż posiedział przy stole i przypilnował, by cała jego uwaga była skupiona tym, na czym skupiona być powinna.
W końcu jednak Taiki wrócił do swojego pokoju z tacką w rękach. Od razu poprawiłem się na łóżku zauważając, że niesie porcje dla dwóch osób, co mnie ucieszyło. Nie za bardzo miałem ochoty na jedzenie, ale jak już mam jeść, to z kimś. Poprawiłem poduszki i posunąłem się na materacu tak, by Taiki miał gdzie usiąść. Bądź co bądź, to w końcu było jego łóżko, a czasem miałem wrażenie, że to ja spędzam w nim więcej czasu. Tak nie powinno być, bo jeszcze pościel będzie przesiąknięta nie jego, a moim zapachem. Nie chciałbym, aby tak się stało, zdecydowanie wolałem jego zapach od mojego.
- Smakuje lepiej, niż wygląda, zapewniam – powiedział Taiki, stawiając ostrożnie tackę na łóżku. Miał rację, oba omlety były nieco rozwalone i leciutko przypalone, ale tylko leciutko.
- W to nie wątpię – powiedziałem grzecznie, łagodnie się do niego uśmiechając. – Dziękuję – dodałem, przysuwając się do niego ostrożnie, by móc pocałować go w policzek.
- Ale przecież się nawet nie poczęstowałeś – odparł, delikatnie poprawiając moje kosmyki, które opadały na moją twarz.
- Może i, ale już wiem, że jest to dobre – nadal uparcie trzymałem się swojego zdania i nie zmienię go, nawet jeśli faktycznie danie będzie niesmaczne. W końcu, bardzo się starał, aby przygotować dla mnie to śniadanie, a to dla mnie wiele znaczy. – Smacznego – dodałem, biorąc do rąk talerz z jedzeniem. Podobała mi się jeszcze jedna rzecz, a mianowicie to, że porcje były takie same. Trochę bałem się, że Taiki mógłby mi dać większą porcję, ponieważ jestem za chudy, on miał do tego skłonności do przesadzania w tej sprawie. – Miałem rację, było dobre – powiedziałem, kiedy mój talerz był pusty. Może odrobinkę zrobiłem to ze względu na Taiki’ego, nie chciałem, aby było mu smutno.
- Nie było przypadkiem zbyt przypalone? – dopytał, zaraz podając mi gorącą herbatę.
- Jak na pierwszy raz źle nie było – przyznałem, biorąc pierwszy łyk gorącego napoju. – Nie powinieneś się położyć? Nie spałeś przeze mnie za dobrze – dodałem, patrząc na niego ze zmartwieniem, by po chwili zaraz cicho zakasłać. Cudownie, znając moje szczęście, ten kaszel będzie się ze mną utrzymywał na długie tygodnie, jak to zwykle z kaszlem bywa. Nie powinienem skupiać się na sobie, a bardziej na Taikim, może powinienem przenieść się do innego pokoju, by miał tutaj więcej miejsca? Albo najlepiej do swojego domu, by już w ogóle nie być dla niego ciężarem.
- Ze mną wszystko w porządku, nie martw się o mnie – nie lubiłem, kiedy Taiki mówił do mnie coś takiego. Zwykle oznaczało to, że coś jest nie tak i jednak powinienem się martwić. Czemu Taiki tak bardzo nie chce, abym się nim przejmował i o niego dbał...? Może z tego samego powodu, dla którego ja nie chcę, aby on martwił się o mnie. To chyba miałoby jakiś sens, tylko że ja raczej nie byłem warty jego uwagi.
Odłożyłem kubek z herbatę na szafkę, a następnie wyciągnąłem ręce w jego stronę bardzo chcąc, aby mnie przytulił. To chyba musiało rozczulić mojego chłopaka, ponieważ uśmiechnął się do mnie delikatnie, ale finalnie spełnił moją prośbę, uprzednio oczywiście odkładając tackę oraz swoją herbatę w bezpieczne miejsce. Kiedy tylko Taiki położył się przy mnie, od razu wtuliłem się w jego ciało, uważając oczywiście na jego ramię. Przymknąłem oczy, cichutko wzdychając, w końcu mogąc się choć troszeczkę nacieszyć jego obecnością, chociaż i tak bym wolał, aby troszeczkę odpoczął. Poczułem, jak Taiki odwzajemnia mój gest, wsuwając nos w moje włosy.
- Jak to się stało, że zostałeś ranny? – spytałem, w końcu otwierając oczy, by przypadkiem zaraz nie zasnąć, domyślałem się, że to dla Taiki’ego nie byłoby najwygodniejsze, a nie chciałem sprawić mu jeszcze większego kłopotu, już i tak wystarczająco jestem dla niego problematyczny. Zwłaszcza po tym jedzeniu byłem jeszcze ospały, naprawdę wypadałoby się w końcu ogarnąć.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz