Jego zdanie odrobinkę mnie zaskoczyło. Jeszcze rano Mikleo miał wątpliwości odnośnie całej tej sprawy, uważał, że to nie nasza sprawa i nie powinniśmy się w nią zagłębiać, dodatkowo bał się dziadka i tego, co mógłby nam zrobić. Chciał wracać do zamku, co zupełnie rozumiałem, i nawet podzielałem jego małe marzenie, w końcu miło w tym miejscu czasu nie spędzałem. I teraz, nagle, mój mały aniołek zmienia zdanie. I to po naszym zbliżeniu. To był zwykły przypadek czy może jednak właśnie dzięki tej zwykłej przyjemności Miki nabrał pewności siebie? Mam nadzieję, że to jednak ta druga sprawa, w końcu, to lepiej, aby zmienił zdanie dzięki moim niesamowitym umiejętnością niż zwyczajnemu przypadkowi, prawda?
- Dlaczego się uśmiechasz? – słysząc pytanie mojego męża, lekko zmarszczyłem brwi. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że moje kąciki unoszą się w uśmiechu, chyba muszę bardziej się skupić na tym, co robię.
- Leży przy mnie najpiękniejszy i najcudowniejszy anioł na świecie, więc dlaczego miałbym się nie uśmiechać? – wymruczałem mu do ucha, by po chwili delikatnie ucałować jego płatek.
- Przesadzasz, aż tak niesamowity to ja nie jestem – odezwał się, a jego policzki delikatnie się zaróżowiły. Odezwałbym się, że jest dodatkowo słodziutki, ale nie chciałem, by się na mnie obraził, albo coś w tym stylu, a czasem potrafi tak zrobić.
- Przesadzam? Raczej nie potrafię oddać słowami wspaniałości całego twojego jestestwa – uśmiechnąłem się do niego zadziornie, by już po chwili delikatnie ugryźć go w obojczyk.
Z tym podgryzaniem go również powinienem odrobinkę uważać, na jego ciele były nie tylko siniaki czy malinki, ale także ślady po moich zębach, chociaż, za nie się chyba odrobinkę odwdzięczył. A przynajmniej tak mi się wydawało, w końcu mocno wbijał paznokcie w moje ramiona i jestem przekonany, że gdybym zerknął w lustro, zauważyłbym na swoich plecach ślady po jego paznokciach. Nie, żebym na to narzekał, bo to oznaczało, że dobrze wypełniłem swoją powinność jako mąż, a to bardzo wiele dla mnie znaczyło.
- Troszeczkę odbiegasz od tematu. Powinniśmy skupić się teraz na aniołach, one są najważniejsze w tym momencie – przypomniał mi, delikatnie odgarniając moje kosmyki z czoła.
- Właśnie, muszę ci powiedzieć, zaskoczyłeś mnie. Jeszcze niedawno uważałeś troszkę inaczej – powiedziałem, zaczynając rysować palcem nieregularne szlaczki po jego nagich plecach.
- To źle, że chcę ich ratować? – spytał Mikleo, marszcząc brwi.
- Właśnie to dobrze, bardzo dobrze. Też uważam, że aniołowie nie powinni być trzymani w zamknięci, zwłaszcza, że już teraz nie muszą się ukrywać przed niczym. Nikt jednak nie powiedział, że w jeden dzień załatwimy im wolność, więc nic się nie stanie, jeżeli zajmiemy się tą sprawą później – wyjaśniłem mu, delikatnie się do niego uśmiechając.
- Wolałbym to załatwić teraz. Nie chcę już nigdy więcej tutaj wracać – odparł, wtulając się bardziej w moje ciało.
Przyznam, jego słowa odrobinkę mnie zmartwiły. Rozumiałem doskonale, że był zły na dziadka, ja również byłem zły, i to za wiele rzeczy. Najpierw nas od siebie odseparował, groził mojemu mężowi, sprawił, że mój mały Miki znacznie podupadł na zdrowiu psychicznym, jak i fizycznym, i jeszcze ciągle próbuje nas rozdzielić. Mało tego, okłamywał Mikleo, ze jest jedyny, co miało duży wpływ na jego psychikę. A jednak, to nadal nasz dziadek, przygarnął nas i wychowywał, chociaż wcale nie musiał, mną i Mikim mógł się zająć ktoś zupełnie inny. Nadal po cichu wierzę, że dziadek, mimo wszystko, nas zaakceptuje, po prostu... potrzebuje czasu. Jest bardzo starą istotą, więc to oczywiste, że potrzebuje czasu, by to sobie wszystko poukładać w głowie.
- Nie mów tak, to dziadek, w końcu nas zaakceptuje – szepnąłem i pocałowałem go w czoło.
- Na razie nie wygląda na takiego, który by nas zaakceptował – mruknął, troszkę bardziej nakrywając się cienkim kocem. Było mu zimno? Może czas się ubrać? Ja profilaktycznie po stosunku założyłem spodnie, na wypadek, gdyby ktoś nagle zechciał zakłócić nasz spokój. Miki, co prawda, niespecjalnie się tym przejął, a jedynie przykrył się kocem, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało. W razie czego, ja zajmę uwagę niepożądanego gościa, a Miki szybko się ubierze. – Ani na takiego, który będzie chciał wypuścić więzione anioły.
- Bez rozmowy z nim na ten temat niczego nie wymyślimy, a to na pewno zrobimy jutro – zauważyłem, delikatnie się przeciągając. – Może się ubierzemy? Na wypadek, gdyby Yuki albo ktoś obcy postanowił nam wejść do chatki? – spytałem, całując go w ramię.
- Nie chce mi się za bardzo, ale może masz rację – powiedział, podnosząc się do siadu.
Dzięki temu miałem doskonały widok na jego plecy, na których doskonale było widać, jak bardzo chudy był; bez większego problemu mógłbym policzyć kręgi w jego kręgosłupie. Było z nim źle, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nie cierpiałem tego uczucia. Swoją drogą, spanie na twardym posłaniu mając taką posturę musiało być troszeczkę bardziej bolesne niż na przykład dla mnie. Od dzisiaj śpi na łóżku bez względu na to, czy tego chce czy nie. Jestem w stanie nawet całkowicie odstąpić mu łóżka, by mógł się bez problemu na nim zmieścić i by miał jeszcze wygodniej. Chociaż tyle jestem w stanie mu na ten moment dać. A jeśli Miki zacznie się ze mną kłócić, wezmę go na ręce i położę do łóżka, choćby nie wiem co. Jestem nawet w stanie użyć przywilejów, jakie daje mi nasz pakt, chociaż nie za specjalnie za tym przepadałem, jest w końcu moim ukochanym, nie moim sługą, ale to będzie nasza ostateczna ostateczność.
- Nie obrazisz się, jak założę twoją koszulę? – jego pytanie wyrwało mnie z rozmyślań o jego problemie. Tak właściwie, jest to bardzo głupie pytanie, przecież doskonale zna na nie odpowiedź.
- Obrażę się śmiertelnie i już nigdy się do siebie nie odezwę – zażartowałem sobie, szczerząc się do niego szeroko.
Mikleo prychnął cicho pod nosem, ale kąciki jego ust uniosły się ku górze, czyli jednak odrobinkę go to rozbawiło. To dobrze, nawet bardzo dobrze, im więcej Miki się uśmiecha, tym lepiej dla mnie i dla mnie i dla niego, uwielbiam jego uśmiech. Podobnie jak i oczy, oraz włosy, uwielbiam go całego. Nie rozumiem, czemu nie podobają mu się jego oczy, miały niezwykłą barwę ametystu, dlaczego miałby ich nie lubić? Ale jeszcze go do nich przekonam, w końcu dawno temu miał podobny problem ze swoim śmiechem, ale z nim już się pogodził i już nie myśli o nim jak o nieładnym, głupim dźwięku. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo później za bardzo o tym nie rozmawialiśmy. A jak jest inaczej, to nim też się zajmę, Mikleo musi w końcu uwierzyć w to, że jest niesamowity, i to pod każdym względem.
Nie chcąc pozostać w tyle, również postanowiłem zacząć się ubierać. Kiedy miałem już na sobie ubranie, wypadało posprzątać ten mały bałagan, który sprawiliśmy. Mimo wszystko, było warto, i to bardzo po tym chyba oboje mieliśmy trochę jaśniejszy umysł i może w końcu zaczniemy skupiać się na rzeczach, na które powinniśmy.
- Czytasz to? – odwróciłem głowę w stronę mojego męża, który uniósł książkę, którą wczoraj wieczorem czytałem, tę o prawdziwej naturze aniołów. Pokiwałem głową, nie widząc sensu, dla którego miałbym zaprzeczać. – Po co? To nie jest nic przyjemnego.
- Chyba po raz pierwszy słyszę w twoim głosie gorycz, kiedy wypowiadasz się o jakiejś książce – zauważyłem rozbawiony, podchodząc do niego i obejmując go ręką w pasie. – Czytam to po to, aby dowiedzieć się więcej o aniołach. To wszystko.
- Przecież jakbyś chciał się czegoś dowiedzieć, to mogłeś się spytać, przecież bym ci wszystko powiedział – powiedział, a ja wiedziałem, że mówi prawdę.
- Problem w tym, że ja nie wiem, czego nie wiem. Albo wydaje mi się, że coś wiem, a potem jednak okazuje się, że żyję w błędzie – odpowiedziałem, odkładając książkę na stolik. – Teraz bez problemu możemy pomyśleć o aniołach, to chyba chciałeś zrobić przed tym, jak zaczęliśmy się kochać – powiedziałem, delikatnie poprawiając jego włosy, które były w lekkim nieładzie po naszej zabawie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz