Nie myślałem szczerze nad tym, co będziemy robić po wyjściu z domu Karotki, mój plan przede wszystkim opierał się na spotkaniu i opiekowaniu się Natsu, nie wziąłem pod uwagę nic więcej, teraz jednak gdy mamy całe popołudnie dla siebie możemy je wykorzystać na różne przyjemności, takie jak nadrabianie czasu nie tylko z moją śliczną Karotką, ale i rodziną, dobrze by było zamienić, chociażby kilka zdań z ciocią i bratem. Kobieta odkąd zaszła w ciąże, mało się odzywa i nie wiadomo jak naprawdę się czuje, dlatego warto coś z tym zrobić, dziecka nie lubię i nie polubię, ale moja ciocia to jednak opiekunka, która zajęła się mną, gdy byłem takim mały berbeciem, dzięki niej wyszedłem na ludzi, no przynajmniej tak w siedemdziesięciu pięciu procentach, więcej bym sobie nie dał, zważywszy na to, jaki byłem i co robiłem z tymi biednymi chłopakami i dziewczynami, pomijając już fakt, że umowy nas wiążące miały na celu jedynie zaspokoić potrzeby obu stron. Na szczęście to było i minęło, nie ma sensu już tego poruszać, od kiedy jestem z Marcheweczką. Wiem, że nigdy nie zawrę z nim takiej umowy, pragnąc nie tylko jego ciała, ale i zwyczajnej obecności lub radości, która zmienia cały mój świat.
- Może po prostu wrócimy do domu, a tam zastanowimy się co zrobić dalej ze sobą? - Zaproponowałem, nie mając innego pomysłu, a nawet jeśli jakieś miałem, to wszystkie zrealizuje właśnie w domu, nie ma więc powodu, aby pozostawać na dworze dłużej niż było to konieczne. Co prawda mi wysoka, jak i niska temperatura nie przeszkadza, biorąc jednak pod uwagę mojego liska, obawiam się, że jednak szkodzi, a tego bym dla niego nie chciał, to ważne, aby był zdrowy w końcu, jeśli coś mu się stanie, będę zdecydowanie współwinie temu, nawet jeśli sam nie przyłożyłem do tego ręki.
- Dobrze, jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko - Przyznał, mi rację uśmiechając się delikatnie do mnie, naturalnie gest odwzajemniłem, zaczynając rozmawiać z nim o mniej istotnych sprawach, które potrafiły rozbawić lub lekko w sposób żartobliwy dogryźć któremuś z nas.
- No bardzo zabawne - Burknął, ugodzony moim słowami chłopak, otwierając drzwi do domu, witając się ze zwierzakami, które nie miały najmniejszego zamiaru wpuścić nas do środka bez wcześniejszych pieszczot.
- Zabawne i do tego szczere, wyglądasz przecież jak dziecko - Nie kłamałem i on doskonale o tym wiedział, wyglądał jak dziecko i to zdecydowanie młodsze dziecko niż jest.
- Wiem o tym, nie musisz mi tego wypominać, taki mój urok,
- Zdecydowanie, taki twój urok, tylko jak to świadczy o mnie? Wygląda na to, że moim chłopakiem jest dziecko - To ugodziło moją Karocie w samo serduszko, chociaż nie rozumie dlaczego, sam przyznał, że wygląda jak dziecko, z tego też powodu ludzie za takiego zawsze będą go brali a ja? Cóż zawsze będę wyglądał jak jego starszy brat.
- Jeszcze urosnę i zaskoczę nawet ciebie - Odwracając się w moją stronę, ostrzegł mnie, wyglądając na bardzo pewnego swego, oby tylko ta pewność w końcu nie sprawiła mu przykrości, gdy zamiast rosnąć, zostanie w miejscu, w ogóle się nie zmieniając.
- Trzymam cię za słowo - Poczochrałem ręką jego włosy, idąc do kuchni, gdzie znajdowała się ciocia, rozmawiająca z moim bratem o naszym kuzynie lub kuzynce, jak na samotną matkę wydaje się bardzo szczęśliwa dobrze więc, że nie ma bladego pojęcia, co stało się z ojcem jej dziecka.
- A tak właściwie gdzie jest ojciec tego dziecka? - Mój brat jeszcze nie wiedział i lepiej będzie, jeśli się nie dowie, nie chciałbym, aby znienawidził ciocię tylko za to, że się w nim zakochała.
- Zniknął, nie był w stanie wziąć odpowiedzialności za dziecko - Wtrąciłem, nim ciotka zdążyła cokolwiek powiedzieć, lepiej, żeby za dużo o ojcu dziecka nie mówiła, wyjdzie nam to na lepsze.
Mój brat jedynie burknął coś pod nosem, zwracając uwagę na mojego chłopaka wchodzącego do kuchni.
- Kurczak przyszła - Te dwa słowa wypowiedziane przez mojego brata wystarczyły, aby mnie rozbawić. Wiem, że nie powinienem się śmiać tylko upomnieć mojego brata, aby tak się do Karotki nie odzywał, ale nie mogłem, naprawdę nie mogłem, to było zbyt zabawne.
- Nie jestem kurczakiem - Mój chłopak zrobił się czerwony, odwracając głowę w bok, nie chcąc pokazać, jak bardzo zawstydzony był słowami mojego brata.
- Tak wyglądasz, jak kurczak - Jak to bywało Shingo, potrafił być złośnikiem nawet większym ode mnie, wstyd tylko się przyznać, że wszystko to bardziej mnie bawiło, niż ruszało, gdy mój ukochany naprawdę denerwował się z tego powodu.
- Nie jestem - Shōyō zły na mojego brata zagryzł dolną wargę, wychodząc z kuchni, nie chcąc zamienić z nami ani jednego więcej zdania.
- Tego można się było spodziewać po strachliwym kurczaku - Na te słowa już zareagowałem, żarty żartami, ale nie powinien aż tak mu dogryzać, nic mu przecież nie zrobił.
- Przestań, za bardzo cię poniosło, nie mów tak o nim, jest odważny, jeśli chce - Burknąłem,
Mój brat na te słowa nic nie odpowiedział, wzruszając ramionami, i tyle by było z przyjemniej rozmowy, mój brat najpierw głupio dogryza, a późnej udaje, że to nie jego wina. Wzdychając cicho, postanowiłem iść za moim chłopakiem do pokoju. Przypuszczając, że tam właśnie się zaszył, nie myliłem się, siedząc na łóżku, wpatrywał się w okno, nawet nie racząc mnie swoim spojrzeniem.
- Wszystko gra? Moim bratem to się nie przejmuj, on tylko tak żartował, nie ma cię tak naprawdę za tchórza i kurczaka - Zapewniłem, nie chcąc, aby żywili do siebie jakąś urazę, tylko dlatego, że mój brat ma problem z zaaklimatyzowaniem się w tym miejscu, minie trochę czasu i na pewno się uspokoi, a na razie trzeba jakoś przełknąć te jego głupie dogryzania, w końcu zawsze mógł być jeszcze gorszy, więc są plusy prawda? Nie ma się czym przejmować..
<Lisku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz