piątek, 16 kwietnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Nie byłem przekonany, czy picie przed pracą było rozsądne. Znaczy, może nie pił tuż przed pracą, ale moim skromnym zdaniem nie powinien spożywać nawet małych ilości alkoholu, jednak nie chciałem tego mówić na głos. Już wczoraj się odezwałem i co mi to dało? Niewiele dobrego, tylko skrzywdziłem swojego chłopaka, widziałem w jego oczach, że moje słowa go zabolały. Wiedziałem, że powinienem milczeć, już więcej nie będę go obarczać swoimi problemami. Cóż, teraz mam nauczkę i już wiem, by więcej tak nie robić. I będę musiał także troszeczkę lepiej nauczyć się ukrywać swoje emocje, co kiedyś mi się udawało. Dopiero po poznaniu Taiki’ego to się zmieniło, albo raczej on zauważał, że nie czuję się tak dobrze, na jakiego się kreowałem. 
Nie zdążyłem jakkolwiek odpowiedzieć, a mojego chłopaka już nie było. Nawet nie zdążył zjeść śniadania, które mu przygotowałem, wypił jedynie kubek gorącej kawy – i to nawet niecały – i zaraz zniknął. Wiedziałem, że to nie jego wina, robi to dla dobra nas wszystkich, w końcu pieniądze były niezbędne do życia, ale nie zmienia to faktu, że chciałbym spędzić z nim troszkę więcej czasu. Dodatkowo, czułem się źle, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę, że moja obecność tutaj również zmusza go do podejmowania się ciężkiej pracy. Może powinienem troszkę więcej czasu spędzać w swoim prawdziwym domu? Albo chociaż w jakikolwiek sposób go odciążyć. Nic by się nie stało, jakbym podjął się jakiejś pracy, a jemu mogłoby to bardzo pomóc. 
- To dla mnie? – głos Shingo wyrwał mnie z transu. Zamrugałem zaskoczony powiekami, zwracając uwagę na przybyłego do kuchni chłopaka. W sumie, nie wyglądał jakoś źle, a nawet powiedziałbym, że wyglądał tak jak zwykle, czyli naprawdę za dużo wczoraj nie wypili. Nie zmienia to jednak faktu, że to nie było odpowiedzialne. 
- Właściwie, to było dla twojego brata, ale on już sobie poszedł, więc... smacznego – powiedziałem, cicho wzdychając i siadając niepewnie przy stole, by móc dopić swoją herbatę.
- Zawsze jeszcze ty mógłbyś to zjeść – odparł, zajmując krzesło obok mnie, ale nie przysuwając talerza do siebie. Odrobinkę mnie to zaskoczyło, ostatnio był troszeczkę łakomy na jedzenie. 
- Zazwyczaj jem tylko jeden posiłek i nie jest to śniadanie – wyjaśniłem, zaczynając gładzić pysk Vivi, która ciągle trącała łebkiem moją dłoń. Dzisiaj była całkiem ładna pogoda, więc wypadałoby znowu wziąć zwierzaki na spacer. Ciekawe, czy jutro będzie równie ładna pogoda, miałem nadzieję, że tak, w końcu Taiki powiedział, że jutro ma wolne... chociaż, jeszcze nie wiem, jak będzie chciał go spędzić, może będzie chciał wypocząć? Mi to absolutnie nie przeszkadzało, zgodzę się na każdy jego pomysł, w końcu to ma być dzień tylko dla niego. 
- Może to wyjaśnia, dlaczego jesteś taki niski – odparł złośliwie, w końcu zabierając się za jedzenie. 
- Nie jestem aż tak niski – burknąłem, czując jak moje policzki pokrywają się brzydką czerwienią. Przepraszam bardzo, dlaczego on mówi mi takie rzeczy? Niech się przejmuje sobą, nie mną. Ja mam jeszcze czas, aby wyrosnąć i dorosnąć w każdym tego słowa znaczeniu. – Przypominam ci, że jeszcze rosnę. 
- Tak właściwie, to ile masz lat? – spytał, mrużąc podejrzliwie oczy. Właściwie, co go tak interesuje? Jestem przekonany, że niezależnie od mojej odpowiedzi, i tak będę dla niego głupim dzieciaczkiem. 
- Pod koniec czerwca kończę siedemnaście lat – powiedziałem zgodnie z prawdą, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie zostało do moich urodzin tak wiele czasu. Zresztą, co to za różnica, dla mnie ten dzień nigdy nie był jakoś wesoły, tata pilnował, abym żałował dnia, w którym się urodziłem. W tym roku, jak i przez kolejne lata, będzie to normalny dzień, a to dla mnie spełnienie marzeń. 
- Więcej, niż podejrzewałem. Na twoim miejscu nie liczyłbym na to, że urośniesz, masz trochę mało czasu. 
Na jego słowa napuszyłem niezadowolony policzki. Skąd się w nim wzięło tyle złośliwości. Taiki też był złośliwy, całkiem często potrafiło mu się to zdarzać, ale nigdy nie był aż tak bardzo złośliwy, jak jego brat. Tyle dobrego, że tylko jeden z nich ma takie gadane, nie wiem, czy dałbym radę wytrzymać z dwoma złośnikami. 
- Jeszcze się zdziwisz – bąknąłem cichutko pod nosem, po czym wstałem od stołu. Herbatę już wypiłem, więc wypadałoby umyć kubek, i to nie tylko swój, ale i Taiki’ego. 
Szczerze, to wcześniej jakoś nie zastanawiałem się nad tym, jak bardzo urosnę, albo czy w ogóle urosnę. Fakt, mój aktualny wzrost czasami bywał problematyczny, ale miał też swoje dobre strony, więc jakoś to było wyrównane. Jednak teraz, kiedy Shingo zaczął wytykać moją karzełkowatość, miałem cichutką nadzieję, że urosnę, a to tylko po to, aby mu pokazać i zrobić na złość. Znając moje szczęście, pewnie urosnę kilka milimetrów, ale to też zawsze będzie coś, prawda?
- Znowu dzisiaj znikniesz na pół dnia? – spytał, kiedy zacząłem zakładać buty i będąc przy tym odrobinę popędzany przez Kodę oraz Vivi. Zwierzaki wczoraj zachowywały się przyzwoicie, dlatego nie widziałem przeszkód, aby ich nie zabrać. One wywiązywały się z umowy, to i pora, abym i ja się wywiązał. 
- Nie, dzisiaj nie mam po co, Natsu dzisiaj w domu nie ma – powiedziałem cicho, nie chcąc zdradzać mu większych szczegółów, bo i po co? Jego pewnie to nie interesuje, więc po co mam go tym zadręczać? A skoro Natsu nie ma w domu, to i ja nie mam za bardzo po co tam iść, w końcu nikt więcej tam mnie widzieć nie chce. Znaczy, jest jeszcze ciocia, ale i jej dzisiaj nie ma w domu. 
Chłopak już więcej się o mnie nic nie pytał, co wziąłem za znak, że chyba przyjął do świadomości to, iż cały dzień spędzi dzisiaj ze mną. Pewnie się niewyobrażalnie cieszy z tego faktu, w końcu tak bardzo za mną przepada. Cóż, teraz przynajmniej nie jest tak źle, na samym początku traktował mnie znacznie gorzej i z większą pogardą. Teraz się tylko ze mną droczy, co aż tak złe nie było. Tylko momentami. 
Resztę dnia spędziłem wyjątkowo spokojnie. Nie spodziewałem się, że siedząc cały dzień w domu z Shingo zaliczę dzień do całkiem udanych. Co prawda, większość czasu spędziłem w pokoju mojego chłopaka, ale później razem gotowaliśmy obiad. Znaczy, uczyłem go gotować i przyznam, nie wychodziło mu to aż tak źle. Wystarczyłoby po prostu więcej praktyki, a przynajmniej takie było moje zdanie. 
Wieczorem w końcu mój chłopak wrócił do domu, znowu przesiąknięty zapachem tej samej dziewczyny, co wczoraj. I przedwczoraj. Mimo, że wierzyłem, że nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło, ten zapach powodował we mnie to okropne uczucie zazdrości. Miałem tę świadomość, że to nie było zdrowe zachowanie i problem leżał we mnie, nie w nim, i to ja musiałem się jakoś z nim uporać. Na początek powinienem odgonić wszelkie złe myśli, wierzyć jego słowu i zacząć ignorować zapachy, które definitywnie nie należały do niego, a do przedstawicielki płci przeciwnej. To nie może być przecież aż takie trudne. 
Teraz, kiedy już wiedziałem, o której mniej więcej godzinie mój chłopak wraca z pracy, schodziłem wcześniej na dół, by móc go przywitać, może mu się miło zrobi? Sam już nie wiem, po wczorajszej rozmowie było między nami jakieś dziwne napięcie, które powstało tylko i wyłącznie przeze mnie. Musiałem go zdecydowanie przeprosić za te wczorajsze słowa, widziałem, że go zabolały. 
Wstałem z krzesła i wygładziłem swoje ubranie, po czym skierowałem się do korytarza, gdzie Taiki już witał się ze swoim psim przyjacielem. Swoją drogą, sierść Kody nie była już tak śnieżnobiała, co bardzo dziwne nie było, w końcu biały się łatwo brudzi. Może powinienem go umyć? Zwłaszcza, że już powolutku robiło się ciepło.  
- Cześć. Zaraz się umyję, spokojnie – odparł, uśmiechając się do mnie delikatnie i wstając z klęczek.  
- Niczego przecież nie mówię – wymamrotałem cicho, nie rozumiejąc za bardzo, skąd to się mu tak nagle wzięło. Przecież niczego ani nie powiedziałem, ani nie zasygnalizowałem. Co prawda, wczoraj byłem odrobinkę mniej zadowolony, ale teraz nad sobą pracuję. Owszem, byłoby mi milo i czułbym się lepiej, gdyby nie miał na sobie tego zapachu, ale jakoś to przetrwam. – Chciałbym... cię przeprosić. Za to, co wczoraj powiedziałem i jak się zachowywałem, a zachowywałem się okropnie – mówiłem to ze spuszczoną głową, czując wstyd, za każdy swój czyn. Naprawdę byłem okropnym chłopakiem, nadal jestem, to jakiś cud, że jeszcze ze mną nie zerwał. 

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz