niedziela, 11 kwietnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Nim zdążyłem się zorientować, Taiki’ego już nie było. Ledwo zdążyłem zamienić z nim parę słów, a on już musiał wychodzić. Dobrze, że zdążyłem obudzić się przed tym, jak poszedł do pracy, chociaż to było zdecydowanie za krótkie. Byłem na siebie zły za to, że nie obudziłem się wcześniej, ale tak to już jest, kiedy pół nocy się nie spało, ale naprawdę nie chciało mi się spać. Nie mogłem jednak za bardzo się ruszać, by przypadkiem nie obudzić zmęczonego całym dniem pracy chłopaka... rany, że też musiał to zauważyć to moje dziwne zachowanie. Znaczy, według mnie wcale nie zachowałem się dziwnie, zachowałem się normalnie, po prostu nie byłem zadowolony z tego, że ktoś kręci się wokół mojego chłopaka, czy to coś złego? Mam nadzieję, że ta malinka będzie jasnym przekazem dla nieznajomej, by się od niego odczepiła. 
Westchnąłem cichutko i podniosłem się do siadu. Naprawdę żałowałem, że nie mogłem spędzić trochę więcej czasu z moim chłopakiem, zwłaszcza, że kiedy wróci, pewnie znowu będzie bardzo zmęczony całym dniem i jedyne, na co będzie miał ochotę, to sen. Nie winiłem go za to, broń boże, przecież to było naturalnie, że po ciężkim dniu jest się zmęczonym, po prostu... niepokoi mnie świadomość, że z dnia na dzień będziemy mieć dla siebie coraz mniej czasu. Niestety, nie będę miał innego wyjścia, jak po prostu to jakoś przetrwać i zaakceptować fakt, że najprawdopodobniej kompletnie nieznajoma dziewczyna będzie spędzała z nim więcej czasu, niż ja sam... rany, czemu ja sam się dołuję i ciągle sobie to przypominam? Może to przez to, że gdzieś w środku bałem się, że mu nie wystarczam. W końcu, doskonale wiedziałem, jak wielkie potrzeby ma mój chłopak, w końcu, w przeszłości miał przecież bardzo dużo partnerów, jak i partnerek, a my ostatnio... cóż, raczej jesteśmy mało aktywni, jeżeli chodzi o zbliżenia. To chyba troszkę naturalne, że się boję. 
Mimo, że pewnie w domu był jeszcze Shingo, miałem wrażenie, że byłem sam ze zwierzakami, które były wyjątkowo uradowane na mój widok. Może powinienem wziąć je na spacer? Myślę, że dobrze by im to zrobiło, chociaż troszeczkę obawiałem się o Kodę. W końcu, zdarzało mu się uciekać podczas spacerów ze swoim właścicielem, więc co, jeżeli i na naszym spacerze ucieknie? I już nie wróci... nie chciałbym, aby mój chłopak tracił swojego jedynego przyjaciela, po tym na pewno by mnie znienawidził. 
Kiedy już się przebrałem, zszedłem do kuchni, gdzie przez chwilę zastanawiałem się, jak bardzo jestem głodny i czy zrobić sobie coś do jedzenia. Przyznam szczerze, nie za bardzo rozumiałem tej niechęci Taiki’ego do jedzenia samemu, mnie to nie sprawiało problemu, chociaż czasem faktycznie miło jest jeść w towarzystwie. Może nie widziałem w tym problemu dlatego, że już troszkę przyzwyczaiłem się od jedzenia w samotności? To by chyba miało całkiem wiele sensu. 
Zdecydowałem jednak zrezygnować z śniadania, po tak szybkim pożegnaniu się z moim chłopakiem nie za bardzo miałem ochoty na jedzenie czegokolwiek. Do spotkaniu z Natsu miałem jeszcze dużo czasu, więc chyba faktycznie najpierw wezmę zwierzaki na spacer, a później... nie wiem, nie mam pojęcia, będę się musiał zastanowić. Wziąłem się za poszukiwanie smyczy, którą mógłbym przypiąć do obroży Kody, ale nie mogłem jej nigdzie znaleźć. W sumie, całkiem możliwe było również to, że tej smyczy zwyczajnie nie było, w końcu nigdy nie widziałem, aby Taiki jej używał. Zresztą, co ta smycz by mi dała? Wystarczyłoby, że Koda rzuciłby się w pogoń za jakąś wiewiórką i 
- Zawrzyjmy układ – odezwałem się do psa, który już czekał wraz z Vivi przy frontowych drzwiach. Pewnie oba zwierzaki doskonale wiedziały, co się święci. Koda spojrzał na mnie z zainteresowaniem i z uwagą, czyli mogłem w spokoju kontynuować wiedząc, że mnie wysłucha. – Wezmę cię na spacer, ale pod warunkiem, że będziesz się mnie słuchał i nie będziesz mi znikał. To się tyczy również ciebie – dodałem, rzucając porozumiewawcze spojrzenie Vivi. Niby przy mnie zawsze się słuchała, ale jak będzie zachowywała się przy Kodzie, pewny nie byłem. Pies zaszczekał dwa razy, tym samym dając mi znak, że rozumie. 
- Czy ty właśnie rozmawiasz z psem? – słysząc kpiący glos Shingo podskoczyłem, kompletnie się tego nie spodziewając. Co on tu robił? Przecież jeszcze niedawno go tutaj nie było. 
- Emm... tak? – odezwałem się niepewnie czując, jak moje policzki pokrywają się brzydką czerwienią. To brzmiało głupio, nawet bardzo, ale ja w tym nie widziałem niczego dziwnego, w końcu je rozumiałem, one rozumiały mnie, więc w czym problem? 
- I na co ci to? Przecież cię nie rozumie i tym bardziej ci nie odpowie – kontynuował rozmowę, opierając się o framugę i przyglądając mi się z... zainteresowaniem? Albo z rozbawieniem. Nie miałem pojęcia, ten smok był dla mnie jedną wielką zagadką. 
- Właściwie, to rozumie, i ja rozumiem jego. To taka jedna z moich niewielu umiejętności – przyznałem cichutko, spuszczając wzrok, byleby tylko na niego nie patrzeć. 
- Z dzikimi bestiami też potrafisz się porozumieć? 
Przyznam, jego słowa bardzo mnie zaskoczyły. Skąd mu się wzięło to pytanie? Nigdy sam się nie zastanawiałem nad czymś takim, i sam też nigdy nie byłem w takiej sytuacji, i chyba nawet nigdy nie chciałem, cenię sobie spokój i bezpieczeństwo. 
- Nie mam pojęcia – powiedziałem szczerze, wpatrując się w jego twarz. – Wydaje mi się, że chyba by potrafił, ale czy bym został wysłuchany, to już inna sprawa. I nie chciałbym się o tym przekonywać. 
- Rozumiem – odparł, na czym skończyła się nasza konwersacja, przez co zrobiło się troszkę niezręcznie. Przynajmniej jak dla mnie. 
- Chcesz iść z nami na spacer? – zaproponowałem niepewnie, nie mając pojęcia, co zrobić. 
- Podziękuję, idę sobie zrobić coś do jedzenia – powiedział, pozostawiając mnie w korytarzu samego.

***

Reszta dnia minęła mi całkiem spokojnie i bez większych niespodzianek, co wyjątkowo mi się podobało, lubiłem spokojne dni, chociaż zdecydowanie wolałbym, abym spędził go wraz z moim chłopakiem i aby było bardziej dynamiczniej, ale takiej opcji nie było. Po południu tak jak obiecałem, odwiedziłem Natsu, która bardzo ucieszyła się z mojej wizyty. Podczas spędzania z nią czasu nie zauważyłem u niej żadnych niepokojących objaw, o których wcześniej mówiła mi ciocia. Najwidoczniej moja obecność jej pomaga, co było raczej dobrym znakiem. Wieczorem, kiedy już ułożyłem dziewczynkę do snu, pożegnałem się z ciocią i wróciłem do domu mojego chłopaka z nadzieją, że tym razem nie będę musiał czekać na niego tak długo, w końcu jestem nieco później niż wczoraj, więc tak źle być nie powinno.
Miałem trochę racji, ponieważ na mojego chłopaka czekałem jedynie pół godziny, a przez ten czas przygotowałem Shingo kolację, a sobie samemu gorącej herbaty, dotrzymując chłopakowi towarzystwa. Co prawda, niewiele rozmawialiśmy, ale tym razem ta cisza była całkiem przyjemna.
Słysząc otwierające i zamykające się drzwi oraz wesołe szczekanie psa, ucieszyłem się. Taiki już wrócił, a ja zdążyłem się za nim bardzo stęsknić. Moja radość jednak znacznie opadła, kiedy chłopak wszedł do pokoju, a ja wyczułem na nim dokładnie ten sam zapach, co wczoraj. Czyli malinka była całkowicie bezcelowa. Mój chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, w wyjątkowo dobrym humorze, po czym nachylił się nade mną, chcąc mnie pocałować na przywitanie, nie zwracając uwagi na to, że jego brat również jest w kuchni. Swoją drogą, czy Taiki w ogóle nie czuł zapachu, jaki na sobie miał? Wiem, że mam nieco lepszy węch od niego, ale on chyba też powinien coś czuć. Chyba, że w rzeczywistości ten zapach nie był tak silny, a to po prostu ja byłem odrobinkę bardzo przewrażliwiony. Mimo tego położyłem dłoń na jego ustach, uniemożliwiając mu tym samym pocałowanie mnie. Ledwo znoszę to, że czuję ten zapach na jego ciele, nie ma mowy, by w tym momencie próbował robić takie rzeczy.
- Jeśli chcesz mnie pocałować, przytulić, czy cokolwiek w tym stylu, najpierw musisz się umyć, nie widzę innej możliwości – burknąłem, może odrobinkę naburmuszony. Wiem, nie powinienem się na niego gniewać, to po prostu ten zapach bardzo mnie irytował i doprowadzał mnie do białej gorączki, a Taiki nic złego nie zrobił... chyba. To znaczy, na pewno. Sam już nie wiem, gdyby nie miał nic na sumieniu, pewnie by mi o tej dziewczynie powiedział... albo to nie o to chodzi... sam już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, po prostu nie podoba mi się ta cała sytuacja, tego jestem najbardziej pewny. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz