To zdecydowanie nie było fajne, Sorey doskonale wie, że teraz wszyscy, którzy mogą mnie zobaczyć, będą mogli zobaczyć i to, co mi po sobie zostawił i jak ja przepraszam bardzo mam się tłumaczyć Yuki'emu? Ta wymówka z myszą podziałała trawie trzy lata temu, chłopiec był jeszcze mały i głupiutki teraz dojrzał i mimo wszystko zaczyna rozumieć zdecydowanie więcej, być może nawet więcej niż powinien.
Westchnąłem ciężko, lekko obrażony na męża wychodząc z pokoju, malinniki, którą mi zrobił i tak nie zakryje, specjalnie zrobił ją tak wysoko może ze względu na Arthura? Nie powinienem wspominać o dziwnym zachowaniu pasterza, obiecałem mu przecież, że nic nie powiem pod warunkiem, że to się nigdy więcej nie powtórzy i taką mam nadzieję, nie chce, aby Sorey niepotrzebnie się denerwował, lub stresował, ja naprawdę nie patrzę na nikogo w taki sposób, w jaki patrzę na niego z drugiej strony, gdyby to mój mąż był w takiej sytuacji chyba bym czół tę samą zazdrość, zawsze bojąc się o jego stosunki z ludźmi. Mimo wszystko ludzie potrafią zawieść i zdradzić, a ja mimo zaufania wolałbym, wiedzieć co się dzieje. Mój mąż cóż jestem pewien, że mnie nie zdradzi, ufam mu bezgranicznie, nie ufam jednak innym ludziom, doskonale czując ich emocje. Wiem, kiedy komuś podoba się mój mąż, nawet jeśli on sądzi, że tak nie jest.
Zamyślony dość szybko znalazłem się w pokoju pasterza, przednio pukając w drzwi, nie wiedząc, czy po pierwsze są a po drugie, czy mogę wejść.
- Proszę - Słysząc głos pasterza za drzwiami, otworzyłem drzwi, wchodząc do środka, jak mogłem się spodziewać, Yuki był u chłopaka, doskonale się z nim bawiąc.
- Mamo - Zawołał, widząc mnie w mgnieniu oka, znajdując się przy mnie, wtulając się w moje ciało.
- Mamo? Nie wiedziałem, że zostałeś matką - Delikatnie uszczypliwy głos pasterza zwrócił moją uwagę, czy on nigdy wcześniej nie słyszał, jak Yuki zwraca się do mnie? Nie, na pewno słyszał, dlaczego więc teraz tak dziwnie się do mnie zwraca? Z tym z leksza udawanym szokiem.
- Wielokrotnie już w taki sposób Yuki się do mnie zwracał, nie powinno być to dla ciebie zaskoczeniem - Wzruszyłem ramionami jak zawsze zobojętniały na głupie docinki lub zdania niemające sensu.
- Słyszałem, co nie zmienia faktu, że jesteś chłopkiem, a dziecko nazywa cię mamą - Drążył temat dalej, podejrzewam, że tylko po to, abym z nim rozmawiał.
- Sorey namówił go, aby tak się do mnie zwracał - Odpowiedz krótka i bardzo treściwa powinna wystarczyć, aby odpuścił drążenie tematu, Yuki nazywa mnie jak chce, w żadnym wypadku mi to nie przeszkadza, jest moim synem i tylko to się liczy.
Chłopiec trochę znudzony naszą rozmową zaciągnął nas do zabawy, chcąc abyśmy poświecili mu czas, szczerze przyznam, nie chciałem bawić się w pokoju Arthura, wciąż czułem się dziwnie, przy nim doskonale pamiętając jego dziwne zachowanie podczas naszej wyprawy, mam nadzieję, że mu przeszło nie chce tego powtarzać drugi raz, chyba dosadnie wyjaśniłem mu, że nie jestem zainteresowany.
Ku mojemu zadowoleniu i szczęściu chłopak nie zrobił nic dziwnego a mimo to atmosfera między mną a nim była dziwnie napięta, zmieniła się oba, dopiero gdy Sorey przyszedł. Pasterz zachowywał się normalnie jak gdyby nigdy nic, żegnając się z nami, gdy mój mąż zabrał naszą dwójkę z jego pokoju, nie dając niczego po sobie poznać, co mnie w sumie uszczęśliwiło, najwidoczniej moje słowa dotarły do niego, a temat wcześniej poruszany został zakończony.
Ze spokojem i wewnętrzną ulgą trzymałem dłoń męża, który prowadził mnie w stronę dworu, idąc za chłopcem cieszącym się każdą chwilą z nami.
- Mikleo, zaczekaj na chwilę - Mijając królową, zatrzymaliśmy się na chwilę, wyczekując tematu, który chciała poruszyć. - Chciałbym porozmawiać z Mikleo na osobności - Tym razem zwróciła się do Soreya który nie mógł odmówić królowej, zostawiając mnie z nią samego.
- Coś się stało? - Spytałem, unosząc jedną brew, bez powodu w końcu nie kazałaby mi zostać, coś więc musiało się stać, a było już tak dobrze.
- Nie, nic się nie stało, chciałam tylko podarować wam prezent na rocznicę ślubu, jestem świadoma faktu, iż była ona kilka dni temu, nie było jednak okazji, aby go wręczyć - Wyjaśniła, dają mi duży zapakowany bardzo ładnie prezent, który miałem otworzyć wieczorem przy mężu. Nie do końca rozumiałem, co chodzi jej po głowie, najpierw chce, abym sam tu przyszedł, a później prosi, abym wieczorem otworzył, to przy mężu, czy aby na pewno miałem przyjść tu sam? Czy Alisha sobie, że mnie drwi? Nie, na pewno nie to nie w jej stylu przecież.
- Co tak jest? - Spytałem, gdy opakowanie trafiło do moich rąk.
- Zobaczysz wieczorem, mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić - Mrugneła do mnie uśmiechając się ładnie, tak jakby coś miała na sumieniu, a może tylko mi się wydaje?
Wzdychają cicho, podziękowałem za prezent w imieniu swoim i męża żegnając się z królową, zabierając prezent do naszej sypialni, gdzie miał czekać aż do wieczora na otwarcie.
I mimo wielkiej pokusy zerknięcia do środka odpuściłem sobie ten czyn, idąc na dwór, gdzie reszta mojej rodziny czekała na mnie, abyśmy wspólnie spędzili czas.
- Co chciała Alisha? - Zaciekawiony Sorey spojrzał na mnie, wciągając mnie na lód, gdzie wspólnie jeździliśmy, bawiąc się z dzieckiem.
- Wręczyła mi prezent dla naszej dwójki na rocznicę ślubu - Wyjaśniłem, co lekko zaskoczyło mojego męża. - Nie pytaj to nie moja przyjaciółka - Dodałem, widząc jak wiele pytań, nasuwa mu się na język.
Mój mąż odpuścił sobie ten temat, skupiając całą swoją uwagę na dziecku, które nie dało o sobie zapomnieć aż do wieczora, gdy to wreszcie odprowadzone do pokoju poszło spać, dając nam chwilę spokoju i co najważniejsze prywatności byśmy mogli tak po prostu spędzić razem czas odpakować jednocześnie prezent, który nas naprawdę zaskoczył, nie spodziewaliśmy się czegoś takiego po Alishy.
- Mówiłeś coś królowej o swoich upodobaniach? - Spytałem, gdy wyciągnąłem z torby piękną ciemnoniebieską suknię z wieloma naprawdę ładnymi zdobieniami i na górze i na dole sukni.
- Nie, myślałem, że ty to zrobiłeś, skądś w końcu musiałeś mieć tę suknię ślubną - Gdy to powiedział, westchnąłem cicho, kręcąc głową.
- Lailah zdobyła dla mnie tę suknię, nie mówiłem o niczym Alishy, co najwyżej mogła zrobić to pani jeziora - Wyjaśniłem, wreszcie wyjaśniając swój drobny sekret, który przed nim ukrywałem, nie chcąc, aby się dowiedział, jak naprawdę zdobyłem suknie dla niego.
Sorey pokiwał głową, uważnie przyglądając się sukni która leżała na łóżku.
- Skoro już ją mamy no i jest prezentem, to może zaprezentujesz się w niej? - Pytając, uśmiechnął się do mnie szeroko, kładąc dłoń na moim biodrze.
- Teraz? Naprawdę masz ochotę się w tej chwili w to bawić, nie jesteś zmęczony? - Spytałem, rozbawiony patrząc w oczy męża, naturalnie tylko się z nim drażniąc, bardzo chętnie ubiorę tę suknię, choć z tego, co widzę, przyda mi się jego pomoc, sam tak łatwo sobie z nią nie poradzę.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz