Zadowolony ze słów swojego męża uśmiechnąłem się delikatnie, pozwalając mu nacieszyć oczy, nim sam chwytając dosyć ciężki przód sukni, podszedłem do lustra, przyglądając się sobie od każdej możliwej strony. Suknia naprawdę była piękna, a jej kolor idealnie do mnie pasował, nie mogłem narzekać, gdy wyglądałem w niej tak dobrze. Nie jestem pewien czy powinienem wyglądać w niej aż tak dobrze, gdyby się nad tym zastanowić byłem chłopakiem, a w tej chwili przypominałem kobietę i nie wiele naprawdę mnie od niej różniło.
- Wyglądam naprawdę dobrze? - Oczywiście mój mąż powiedział mi już co myśli, sądzę jednak, że wyglądam aż nadto kobieco, a tak chyba być nie powinno prawda? A może powinno? Sam już nie wiem w każdej sukience, którą ubieram, czuję się odrobinkę dziwnie. Naturalnie przyzwyczajam się powoli do tego, jednak wciąż potrzebuję czasu, aby tak bez najmniejszego oporu lub wstydu ubrać suknie, w której poczułbym się, chociaż odrobinkę pięknie tak jak widzi mnie mój mąż.
- Zdecydowanie słowo dobrze tu nie pasuje, wyglądasz obłędnie - Stwierdził, podchodząc na tyle blisko, aby móc położyć dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie. - Twoje ciało i ta suknia są stworzone dla siebie - Wymruczał mi do ucha, podgryzając jego płatek, przez chwilę drocząc się ze mną, by następnie znów bardzo dokładnie mi się przyjrzeć, ciesząc oczy tym, co miałem właśnie na sobie ubrane, nawet nie ukrywając zadowolenia, nie mając tak naprawdę po co. Podobało mu się i to było ważne, moje poświęcenie było tego warte, szkoda tylko, że suknia którą na sobie miałem była tak strasznie ciężka, powodem były pewnie trzy warstwy znajdujące się pod wieszczem sukni tak jakby jednak to i tak nie było za wiele, podziwiam kobiety, które potrafią bawić się w takich sukniach całe dnie. Wygląda to pięknie i nic poza tym..
- Sądzisz, że powinienem nosić suknie zamiast spodni?
- Jeśli o mnie chodzi, mógłbyś nosić tylko sukienki lub jeszcze lepiej nic, twoje nagie ciało już i tak jest wystarczająco piękne, musimy tylko zadbać o twój powrót do prawidłowej wagi - Stwierdził, odwracając mnie dwa razy wokół własnej osi, aby przyjrzeć mi się jeszcze lepiej łącząc następnie nasze usta w bardzo długim i namiętnym pocałunku którego z największą przyjemnością odwzajemniłem.
Rozbawiony pokręciłem głową z niedowierzaniem, gdy oderwałem się od jego ust, poprawiając dół od sukni, nie chcąc na niego nadepnąć, co było bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę jej długość, która jak dla mnie była zdecydowanie przesadna.
- Mogę ją już zdjąć? - Spytałem, siadając na łóżku, do którego udało mi się powoli dostać, nie zaliczając przy tym żadnych bolesnych spotkań z ziemią.
- Daj mi się jeszcze nacieszyć twoim wyglądem, jeszcze w żadnej sukni nie wyglądałeś tak zjawiskowo - Po takich słowach nie mogłem mu nie dać tej chwili, drań zawsze wiedział co powiedzieć lub zrobić, by owinąć mnie wokół palca, gdy ja naiwnie poddaje się mu, słuchając go jak pies, oczywiście tylko w niektórych sytuacjach, nie zawsze przecież będę go naiwnie słuchał, nie byłbym przecież sobą. Posłuszeństwo oczywiście, ale tylko wtedy kiedy ja sam tego chcę, nic na siłę i mój mąż doskonale o tym wie.
- Ta suknia na dłuższą metę jest bardzo ciężka - Powiedziałem to wreszcie na głos, może to przez moją utratę kilogramów nie wiem, nie zmienia to jednak faktu, że suknia jest ciężka, a ja chciałbym się jej już pozbyć, piękno pięknością, ale nie przesadzajmy co za dużo to nie zdrowo, jeszcze się przyzwyczai, a wtedy ciężko będzie mi go tego oduczyć.
- W takim razie będziemy musieli się jej pozbyć - Po tych słowach poczułem jego dłonie na moich ramionach, schodzące bardzo powoli w dół do zamka powodując przyjemne dreszcze na moim ciele, lubiłem być przez niego dotykanym, sprawiało mi to nie tylko wiele radości, a i wiążącej się z tym przyjemności, której moje ciało nie mogło sobie odmówić.
Sorey odpinał suknie bardzo powoli, bardziej chyba skupiając się na drażnieniu mojej skóry, niż na odpinaniu tylnego zamku najwidoczniej dobrze się przy tym bawiąc, obdarowując moje ramiona pocałunkami, nie szczędząc mi czułości, którą bardzo lubię.
Odsunąłem się od męża, dopiero gdy zamek został rozpięty, a suknia powoli sama zsunęła się z mojego ciała, delikatnie opadając na ziemię, ukazując moje nagie ciało. Zadowolony ze zdjęcia sukni wziąłem ją ostrożnie do rąk, delikatnie kładąc na łóżku, suknia była naprawdę piękna, a ja nie chciałem jej zniszczyć, poza tym coś czułem, że mój mąż jeszcze nie raz zapragnie mnie w niej zobaczyć, nie będę stawiał wtedy oporu, zrobię to. Wiedząc, jak wielką radość sprawia to osobie, którą kocham.
- Co robisz? - Sorey stanął za mną, kładąc dłonie na moich biodrach, nie pozwalając mi się ubrać.
- Myślałem, że mam się ubrać - Moje słowa wyjątkowo rozbawiły mojego męża, czego nie rozumiałem, powiedziałem coś naprawdę zabawnego?
- Nie myśl za wiele, to może ci zaszkodzić - Napuszyłem policzki, słysząc jego słowa, że co? Wypraszam sobie nigdy w żuciu, nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, lądując z mężem w łóżku, kto by się mógł spodziewać, że tak się to potoczy na pewno nie ja..
***
Po nocy pełnej namiętności nastał poranek a wraz z nim nowe obowiązku, które musiałem wykonać, to właśnie dziś jak ustaliłem z pasterzem miałem odbyć trening, aby przygotować go do kolejnych niebezpiecznych misji, których chciał się podjąć, trochę nie myśląc o swoim bezpieczeństwie i zdrowiu, przypominało mi to odrobinkę młodszego Soreya, on również potrafił podjąć się niebezpiecznych misji, które mogły się skończyć różnie. Cieszę się, że już z tego wydoroślał, za bardzo się o niego martwię, teraz gdy nic mu nie grozi a co dopiero bym czół, gdyby faktycznie coś mu groziło.
Rozmyślając tak o tym, wstałem cichutko z łóżka, zabierając swoje rzeczy do łazienki, gdzie założyłem swoją czarną koszulkę i białe spodnie w międzyczasie przypominając sobie o moim śnie, w którym był dziadek wzywający mnie do siebie, powinienem go odwiedzić? To znaczy, powinniśmy to zrobić razem, Sorey też powinien go zobaczyć po tak długiej rozłące, muszę się spytać, czy w ogóle chce. Wychodząc już przebrany z łazienki, napotkałem spojrzenie mojego męża, który wybudził się ze snu.
- Dzień dobry - Ziewnął zaspany. - Gdzie idziesz? - Dopytał po chwili.
- Dzień dobry, mam dziś trening z pasterzem - Wyjaśniłem, podchodząc do męża, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Musisz? - Niezadowolony zadał to pytanie, przyglądając mi się uważnie, gdy biorąc grzebień, podszedłem do lustra, rozczesując moje krótkie włosy.
- Muszę - Odpowiedziałem, przeczesując grzywkę. - Wiesz miałem dziś sen, widziałem w nim dziadka, wzywał mnie do siebie, może dobrym pomysłem byłoby wyruszyć w podróż, wracając do domu? - Zaproponowałem, odwracając głowę w stronę męża.
- Musiałbym się zastanowić - Jego odpowiedz, była wymijająca, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało, wiedziałem, a raczej podejrzewałem, że powrót może być dla niego ciężki, dlatego do niczego go nie zmuszałem, jedynie proponując.
- Naturalnie, ty sobie wszystko przemyśl, a ja muszę już iść, do zobaczenia później - Odkładając grzebień na szafkę, nocną musnąłem usta męża, kierując się do wyjścia. - Nie zapomnij zjeść śniadania - Zawołałem, zamykając za sobą drzwi, ruszając na obiecany trening...
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz