sobota, 6 lutego 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Bywały takie sytuacje, w których nie rozumiałem, ta sytuacja była jedną z nich, wielokrotnie zdarzało nam się już razem kochać, a mimo to wstydzi się mojego ciała, tak jakby nigdy wcześniej go nie widział. Nie rozumiem, a mimo to nie krytykuję, doskonale w końcu wiem, jak nieśmiały potrafi być, nie żeby mi to szczególnie przeszkadzało, lubię patrzeć na jego zawstydzoną buźkę, która tak ślicznie nabiera różowego lub czerwonego koloru, w zależności od tego, jak bardzo jest zawstydzonym. Lubię go takiego, jakim jest, choć zdecydowanie przesadza i sam chyba jest tego doskonale świadom, a może nie w końcu, gdyby był, coś by z tym zrobił nie żeby musiał, dla mnie jest doskonały taki jaki jest.
- Skoro muszę - Udałem niepocieszonego i może delikatnie przybitego z tego powodu, chociaż wcale się tak nie czułem, chciałem tylko odrobinkę zagrać na emocjach mojego chłopaka, co właściwie mi się nie udało, bo przecież na mnie nie patrzył, jak miałem więc wzbudzić w nim poczucie winy, gdy unikał mojego spojrzenia, a raczej całego mnie uciekając wzrokiem, gdzie popadnie, byleby nie patrzeć na mnie. Mam świadomość, że jestem piękny, a moje ciało jest idealne, ale nie musi się mnie wstydzić, wypadałoby podziwiać, nie uciekać wzrokiem. Tak, ja i moje narcystyczne ja to dopiero jest cudowny duet.
- Musisz, więc zrób to od razu - To brzmiało jak rozkaz, choć nie do końca takie było albo nie do końca on wyglądał, jakby rozkazywał, przez te zarumienione policzki.
- No już, już wyluzuj się - Westchnąłem ciężko, biorąc do rąk ręcznik, którym okryłem swoje ciało, na tyle ile to było tylko możliwe, idąc do swojego pokoju, gdzie znajdowały się moje ubrania na noc, które założyłem, aby nie zawstydzać jeszcze bardziej mojego chłopaka, któremu dałem jedną z moich koszul do spania, zapominając tak w sumie wcześniej mu jej przygotować.
- Lepiej? - Spytałem, gdy oboje się już ubraliśmy, zakrywając nasze ciała pod warstwą ubrań zasłaniających w moim przypadku wszystko, w jego tyle ile powinno być zakryte.
- Zdecydowanie - Przyznał, uśmiechając się do mnie delikatnie, co zabawniejsze jego rumieńce jeszcze nie zeszły z twarzy, co wciąż było takie rozczulające, sam nie wiem czemu, ale on wygląda tak słodziutko, gdy się rumieni lub robi coś głupiutkiego, troszkę jak małe dziecko popełniające swoje pierwsze błędy w życiu.
- Dobrze, skoro już mamy to za sobą możemy iść napić się herbaty, którą ci obiecałem wcześniej - Zaproponowałem, na co mój chłopak przystał, nie ukrywając zadowolenia z mojego jakże genialnego pomysłu, na który wpadłem już wcześniej, zmieniając zdanie, gdy do głowy przyszła mi gorąca kąpiel, która również była genialnym pomysłem, dzięki niej oboje się odrobinkę odprężyliśmy, choć przez chwilę nie myśląc o tej dziwnej sytuacji związanej z moją ciocią i jego ojcem. Ich pocałunek wciąż mam przed oczami i szybko nie zapomnę o tym, co zobaczyłem.
Nie tracąc czasu na stanie i patrzenie gdzie popadnie, zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie znów stawiłem wodę na herbatę, tym razem mając zamiar ją zrobić, rozmawiając jednocześnie z Karotką o różnych sprawach nie koniecznie o naszych rodzinach czy sytuacjach stresowych, wystarczy nam ostatnio stresujących momentów w życiu, aby niepotrzebnie sobie jeszcze jakieś dorzucać, gdy kompletnie nie ma to sensu.
Wypiliśmy spokojnie herbatkę, porozmawialiśmy i poszliśmy spać, na nic więcej nie mieliśmy ani ochoty, ani siły, dzisiejszy dzień był wystarczająco męczący, nadeszła pora by odpocząć a my od razu to wykorzystaliśmy.

***

Rano, gdy słońce dopiero co wstało, rozciągnąłem się leniwie, drapiąc po głowie, zerkając na mój mały skarb śpiący obok mnie, Karorka spał wtulony w poduszkę nawet nie poruszając się za bardzo, gdy wstałem z łóżka. Dziś wyjątkowo mój pies nie skomlał pod drzwiami wyjściowymi ani nie próbował wtargnąć do naszego pokoju, co lekko mnie niepokoiło. Może coś mu się stało? Zmartwiony wyszedłem z pokoju, zdając sobie sprawę, że pies znajduje się na dworze, a w domu ktoś jest, tym kimś zapewne była ciocia, która mogła nie być świadoma tego, że i ja w domu jestem, lub wręcz przeciwnie wiedziała, nie chcąc mnie jedna budzić, wypuściła psa na dwór. Coś jednak było nie tak, ktoś jeszcze był w domu, co stanowczo mnie niepokoiło, musząc to sprawdzić, wszedłem powoli do kuchni, rozglądając się na wszystkie możliwe boki.
- Coś się stało? - Spytała kobieta, uśmiechając się do mnie ciepło.
- Ktoś tu był lub wciąż jest? - Spytałem, czując zapach, który wywoływał niepokój, w moim sercu i głowie do tego ciotka pachniała tak samo, czyżby tak właśnie pachniał ojciec chłopaka? Czy ona go tu wpuściła? Nie zrobiłaby tego prawda?
- Nie, a kto miałby tu być? - Spytała, unosząc jedną brew.
- Nie wiem - Przyznałem, cicho wzdychając. - Jak było u pani Anny? - Udałem głupiego, wcale nie mówiąc na razie tego, że widziałem ją z tym potworem, chcąc zobaczyć, jak zareaguje.
- Miło i przyjemnie - Zachowywała się jak gdyby nigdy nic, co w sumie nie specjalnie mnie zaskakiwało, wielokrotnie już kłamała, to już jest nawyk.
- Rozumiem, spotkałem jej córkę na mieście, nigdzie nie wyjechała - Ciągnąłem temat dalej, mając nadzieje, że to coś zmieni. Ach jak bardzo się myliłem.
- Tak? Może Anna się pomyliła i coś źle mi przekazała lub ja coś źle zrozumiałam - Wybroniła się, zwracając uwagę na osobę stającą za mną. - Witaj chłopcze, zrobiłam śniadanie, zjesz z nami? - Najlepiej zmienić temat uciekają od prawdy.
- Dzień dobry bardzo chętnie - Karotka stanął obok mnie, nagle nabierając dziwnie blady kolor skóry, pewnie to wina zapachu, przypominał mu, o którego ojcu tak się bał.
- To my się przebierzemy, a później przyjdziemy pomóc - Odezwałem się, zabierając mojego chłopaka z kuchni, aby nie musiał bać się jeszcze bardziej, nic się w końcu nie dzieje, jego ojca tu nie ma, mam przynajmniej taką nadzieję. - Wszystko dobrze? - Spytałem, gdy zamknąłem drzwi do pokoju, przytulając do siebie mój mały przerażony skarb.

<Karorka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz