Od niechcenia wstałem z łóżka, nie mając przecież zamiaru spędzić całego dnia na leżeniu, przeczuwałem i tak, że niedługo przybędzie tu Yuki, a chłopiec na pewno zadba o to, abym się nie nudził, wpadając na genialne pomysły, chcąc spędzić ze mną więcej czasu. Nie widział mnie kilka dni, a już wczoraj zarzekał się, że przejdzie do mnie, to znaczy do nas, biorąc jednak pod uwagę brak obecności jego taty, raczej dziecko przyjdzie tylko do mnie.
Wzdychając cicho, jakbym był zmęczony wykonywaniem ciężkiej pracy, bo przecież sen to ciężka praca, poszedłem do łazienki, gdzie doprowadziłem swoją twarz i włosy do porządku zakładając swoje codzienne ubrania, które na noc zdejmowałem, aby za bardzo ich nie pognieść, poza tym zdecydowanie wolałem spać w ubraniach męża które, choć za duże idealnie do mnie pasowały, mój mąż miał wspaniały gust, wiedział co kupić, abym ja wyglądał w tym dobrze, to znaczy on też, ale to ja mam mu się podobać w nocy ubrany w jego ubrania, chociaż podejrzewam, że i bez nich bardzo bym mu się podobał.
Tak właściwie teraz zaczynam się zastanawiać, poco on poszedł do Alishy, to znaczy nie powiedział mi, że idzie do niej, bo udając obrażonego, nie chciałem wiedzieć, gdzie i do kogo miały jednak iść jak nie do niej, cóż do Lailah, lub Arthura, nieważne tu w zamku jest bezpieczny, nie muszę się o niego martwić, gdy załatwi wszystkie swoje sprawy, przyjdzie, a wtedy przestanę już udawać obrażonego, to już nie jest fajne, zdecydowanie trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić sobie pewne rzeczy.
Poprawiłem włosy ostatni raz, odwracając się w stronę drzwi, chcąc wyjść z łazienki, gdy to do środka wbiegł Yuki, nawet nie pukając, chyba muszę go tego nauczyć, nie może tak sobie wchodzić do naszej sypialni czy też łazienki bez pukania to bardzo, ale to bardzo niegrzeczne.
- Mamo, mamo, pobawimy się? Gdzie tata? - Chłopiec pełen energii zaczął skakać w miejscu, nie mogąc ustać spokojnie na nogach.
- Oczywiście, że się pobawimy, gdzie tata? Poszedł zjeść śniadanie, niedługo będzie - Wyjaśniłem, wychodząc z łazienki, omijając chłopca i jego wielkiego psa, do którego już przywykłem, na pewno zdecydowanie bardziej niż nasz kot, który chyba nigdy go nie polubi. - W co chcesz się bawić? - Spytałem, siadając na łóżku, czekając na propozycje chłopca, który od razu wdrapał się na łóżko, siadając obok mnie.
- Zbudujmy własny zamek z koców i poduszek - Pomysł Yuki'ego nie był najgorszy, w końcu nie zrobimy nic niebezpiecznego, jedynie drobny bałagan, który później posprzątamy.
Zgodziłem się więc na propozycje dziecka, nie widząc w niej niczego złego, co ucieszyło chłopca, który zaczął tłumaczyć mi, jak chce, aby wyglądał jego zamek, co więcej chłopiec zaczął rysować mi na kartce jego kształt, by upewnić się, czy na pewno rozumiem, co ma mi do przekazania.
- Dobrze, rozumiem mam tylko jedno pytanie, chciałbym wie... - Nie dokończyłem, czując bolesne ukucie w sercu, z trudem łapiąc powietrze, wstałem z łóżka, starając się zachować spokój, nie chcąc niepokoić dziecka.
Ból stał się na tyle silny, abym wydobył z ust okrzyk bólu, padając na ziemię, zwijając się z bólu, mocno zaciskając dłoń na piersi, w tym wszystkim słysząc głos dziecka zagłuszany moim okrzykiem bólu, który stał się na tyle silny, aby mój mózg odciął mnie od rzeczywistości.
***
Otworzyłem oczy, czując nieprzyjemny ból głowy, spowodowany sam w sumie nie wiem czym. Zmęczony również za bardzo nie wiem, czym podniosłem się do siadu, zauważając mojego męża, który stał przy oknie, wpatrując się w krajobraz znajdujący się przed nim, głęboko nad czymś myśląc.
- Sorey? - Wydukałem, dziwnie zmęczony głosem jak na to, że przecież spałem, choć nie pamiętam, kiedy się położyłem, nie wiele pamiętam z poprzedniego dnia.
- Miki - Gdy wypowiedział moje imię, usłyszałem w jego głosie strach, chłopak nagle podbiegł do mnie, mocno przytulając do siebie. - Nic ci nie jest, tak się ciszę, co ci się stało? - Zamrugałem dwukrotnie, analizując jego słowa, co mi się stało? Nie rozumiem, o czym on mówi.
- A coś mi się stało? - Spytałem, nie rozumiejąc zachowania męża, które było bardzo dziwne i może nawet odrobinę niepokojące.
- Nie pamiętasz? Byłeś nieprzytomny dwa dni - Mówiąc te słowa, odsunął się ode mnie, kładą mi dłoń na czole, sprawdzając, czy aby na pewno nie mam gorączki.
- Nic mi nie jest - Zdjąłem jego dłoń, zastanawiając się nad jego słowami. - Nie pamiętam niczego, to znaczy ostatnie co pamiętam to Yuki, który coś mi tłumaczył, co działo się później, nie wiem - Wyjaśniłem, nie pamiętając w sumie niczego więcej, jednocześnie nie rozumiejąc, dlaczego mój mąż tak panikował, przecież nic mi się nie stało, jestem cały i zdrowy, z małą luką w pamięci, ale zawsze zdrowy.
Mój mąż spojrzał na mnie z większym zmartwieniem i niepewnością ukazującą się w jego oczach, kładąc swoją dłoń na moim policzku.
Czy tylko ja nie wiem, co się dzieje? Co tak ważnego mnie ominęło? Dwa dni snu to sporo czasu nie przejmowałbym się jednak tym aż tak bardzo, przecież nie spałem kilka długich dni, moje ciało i umysł miały dość a co za tym idzie, mogły się zbuntować.
- Pójdę po Lailah, najlepiej niech ona cię obejrzy - Stwierdził, nie przestając się martwić, a przynajmniej na to wskazywał wyraz jego twarzy.
- Nie trzeba, nic mi.. - Nie dokończyłem, ponieważ mój mąż w ogóle mnie nie słuchał, po prostu wychodząc z pokoju, kierował się pewnie do pani jeziora, tylko po co? Przecież jestem zdrowy trochę dziwne obolały, ale zdrowy.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz