Patrzyłem przez dłuższy czas na mojego małego liska, analizując jego słowa, niby nie powiedział nic nadzwyczajnego, a mimo to bardzo mnie zaskoczył, nie spodziewałem się takiego pytania o tak późnej porze, to znaczy nie było aż tak późno przynajmniej nie dla mnie, nie spodziewałem się jednak takiej propozycji po Karotce, on lubi, gdy jest ciepło i przyjemnie a na dworze zdecydowanie nie jest ani ciepło, ani przyjemnie patrząc jego oczami, jest okropnie.
- Jesteś przekonany, że chcesz wyjść na dwór teraz? Pod wieczór, gdy jest zimno? - Spytałem, tak aby się upewnić, przede wszystkim myśląc tylko i wyłącznie o jego dobrym samopoczuciu, nie chcę przecież, aby się do czegoś zmuszał lub czół niekomfortowo tylko i wyłącznie dlatego, że chce wyjść na dwór, w sumie nawet nie wiem, czemu chce wyjść z ciepłego domu, to trochę nie w jego stylu.
- Tak, a coś w tym złego? - Spytał, niepewnie unosząc swój wzrok, co wywołało u mnie chwilę zawahania, czy ja sformułowałem to w aż tak zły sposób, aby mógł to źle odebrać? Myślę, że nie to po prostu Karotka jest aż tak przewrażliwiona, mój mały chłopiec, to chyba się u niego nigdy nie zmieni.
- Ależ nic odrobinkę mnie tylko zaskoczyłeś, nie jesteś z tych, którzy lubią wychodzić na dwór, gdy jest zimno ani tym bardziej, gdy leje a z tego, co widzę, za godzinkę może zacząć podać - Wyjaśniłem, wstając z krzesła, rozciągając się leniwie. No cóż, jeśli chce, możemy iść, ja naprawdę nie mam nic przeciwko, byleby on później nie narzekał, że jest mu zimno lub źle się czuje, w tej sytuacji nie będę mógł mu pomóc.
- To znaczy, że nie chcesz iść przez mnie? - Po tych słowach aż mnie zatkał, naprawdę mnie zatkało, gdzie ja powiedziałem coś takiego? Czy tylko ja mam wrażenie, że mój chłopak dziś mnie nie słucha, czy tak faktycznie jest? Chyba dziś z nim zwariuję naprawdę.
- Nic takiego nie powiedziałem, chcesz iść, w porządku pójdziemy, tylko ubierz się ciepło, nie chcę, abyś się przeziębił - Po tym zdaniu poszedłem po prostu włożyć kurtkę i buty, było mi na tyle ciepło lub inaczej, temperatura była mi na tyle obojętna, abym mógł iść i bez tego wielkiej różnicy by mi to nie zrobiło. Mój lisek natomiast musiał się ubrać i to porządnie nie byłoby dobrze dla niego, gdyby się przeziębił.
Karotka dość szybko przyszedł do mnie, a i dość żwawo się ubrał już w odrobinkę lepszym nastroju, wskazywały na to jego lekko machające ogony i uszy uniesione odrobinkę wyżej. Nie znałem się aż tak na emocjach okazywanych przez „zwierzęta”, a raczej części ich ciała jak ogon czy uszy wyglądało to jednak bardzo słodziutko, gdy był w swojej pół lisiej formie.
- Gotowy? - Zapytałem, gdy buty znalazły się na moich nogach.
- Tak, gotowy - Tyle mi wystarczyło, byśmy wyszli na dwór, gdzie zimne powietrze uderzyło w nasze odkryte twarze, powodując lekki szok dla naszej nagrzanej skóry, nie powstrzymało to nas jednak przed spacerem, który był naprawdę świetnym pomysłem, świeże powietrze poprawia zdrowie i samopoczucie każdego człowieka, może to pomoże mojemu chłopakowi trochę się rozluźnić i nie szukać winy w sobie z powodu braku dzisiejszego zbliżenia. To oczywiste, że i on pewnie tego potrzebował naturalne pożądanie, nie mogłem jednak go narażać, sex mimo wszystko może mu zaszkodzić, jeśli jego ciało nie będzie w stu procentach zdrowe, tym bardziej znając mnie, powinien wiedzieć, jak bardzo lubię ostry seks, na który w tej chwili nie mógłbym sobie pozwolić, nie bojąc się, aby przypadkiem go przypadkiem nie skrzywdzić.
- Przyjemnie prawda? - Karotka odezwał się jako pierwszy podczas spaceru, przerywając ciszę panującą między nami, nie była to oczywiście, nieprzyjemna cisza wręcz przeciwnie z nim każda cisza jest przyjemna.
- Bardzo, szczerze brakowało mi naszych spacerów - Przyznałem, odwracając głowę w stronę mojego chłopaka. - Są przyjemne i.. - Tu urwałem, zastanawiając się, jakiego słowa użyć w tej chwili mając to słowo na końcu języka.
- Romantyczne? - Karotka dokończył za mnie, wyciągając mi to słowo wręcz przysłowiowo z ust.
- Tak, romantyczne tego słowa stanowczo mi brakowało - Przyznałem, chwytając jego dłoń, aby zaciągnąć go na rejony miasta, które nie znajdywało się aż tak daleko, nie był to jednak najlepszy pomysł, gdyż po pierwsze zaczął padać deszcz, a po drugie to, co tam zobaczyliśmy, ani trochę nie było dla nas przyjemne.
W małej kawiarence na uboczu przez szybę mogliśmy zobaczyć dwójkę ludzi łudząco przypominających moją ciotkę i ojca Karotki, czy to możliwe, że to właśnie tu się spotykają po nocach, gdzie nikt nie może ich zobaczyć w mało uczęszczanej kawiarence? W sumie mogłem się tego spodziewać, nie jestem bardzo tym faktem zaskoczony.
- Czy widzisz to samo co ja? - Spytałem, wskazując gestem ręki na naszych członków rodziny, którzy najwidoczniej doskonale się bawili, bo nic wokół nie liczyło się dla nich tak bardzo, jak oni sami.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz