niedziela, 21 lutego 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Obudziłem się późnym rankiem lub bardzo wczesnym południem byłem nie tyle zmęczony długim snem co rozleniwiony z jego powodu. Zazwyczaj śpię zdecydowanie krócej, mając swoje obowiązki lub plany na kolejny dzień, dziś jednak z powodów oczywistych nie miałem żadnych planów, a jedyne co musiałem, a raczej chciałem zrobić to zaopiekować się Katotką i wymyślić wraz z nim jakąś bajeczkę, w którą każdy uwierzy w razie jakikolwiek pytań.
Rozciągając leniwie swoje mięśnie, podniosłem się do siadu, odwracając głowę w stronę mojego słodkiego liska, zauważając, że już nie śpi, mocno wtulając się w poduszkę.
- Dzień dobry - Uśmiechając się delikatnie, pocałowałem go w czoło, mając nadzieję, że tym razem czuł się już lepiej, to co było wczoraj, było wczoraj, dziś jest dziś, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tym bardziej że mleko to nie zasługuje na płacz po nim.
- Nie wiem, czy taki dobry - Po jego słowach mogłem wywnioskować, że wciąż nie doszedł do siebie nie żeby to było takie proste, zabił mimo wszystko człowiek, po takim potworze jednak bym nie płakała, on najbardziej z nas wszystkich zasłużył sobie na to, co go spotkało.
- Wciąż się martwisz? - Gdy zadałem to pytanie, mój chłopak podniósł się do siadu, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- A mam się nie martwić? Zabiłem własnego ojca - Mówiąc to, wyglądał jakby był na mnie zły, stanowczo przesadzając, zabił przypadkiem ojca, rany nie ma o czym mówić, stało się, gdyby tego nie zrobił, sam by zginął, ratował tylko swoje życie, niech już wylizuje no naprawdę.
- Rany daj już sobie spokój - Machnąłem ręką, wstając z łóżka, mając już dość tego gadania, zabiłem ojca i zabiłem ojca no i co? Co się takiego stało? Nic, gdybym wiedział, że do tego dojdzie, sam bym go zabił, może wtedy by aż tak tego nie przeżywał.
- Słucham? - Zaskoczony podążał za mną wzrokiem, nie pojmując moich słów, najwidoczniej teraz będzie przeżywał to, jak mrówka okres, jakby w ogóle było po co.
- Nie zabiłeś go specjalnie, skup się na swoim alibi, a nie na rozpamiętywaniu człowieka, który nie jest tego wart - Niezadowolony podszedłem do szafy, z której wyjąłem świeże ubrania, które postanowiłem dziś założyć.
- Jak możesz, może i był złym człowiekiem, ale to nie oznacza, że miałem prawo go zabić - Westchnąłem głośno, gdy wypowiedział te słowa. Rany, jaki on jest czasem irytujący, nie odpowiadając na te słowa, odwróciłem się na pięcie, zamykając się w łazience, gdzie umyłem twarz, zakładając swoje świeże ubrania, wracając do pokoju już w pełni gotów do rozpoczęcia nowego dnia.
- Możesz iść łazienka wolna - Chowając ubrania do szafy, zetknąłem na mojego chłopak, który unikał mojego spojrzenia jak ognia. - Co jest? - Dodałem po chwili, nie rozumiejąc jego zachowania, obraził się na mnie za coś? A może był zły, za to, co mu powiedziałem? Sam już nie wiem.
- Nic - Krótko odpowiadając, wzruszył ramionami, wciąż na mnie nie patrząc.
Westchnąłem cicho, podchodząc do moje chłopaka, unosząc jego podbródek do góry, by spojrzeć w jego oczy.
- Nie bądź na mnie zły rozumiem, że jest ci źle, z tym, co zrobiłeś, ale on sobie na to zasłużył, ratowałeś tylko swoje życie. Jeśli byś go nie zabił, on by to zrobił - Próbowałem go jakoś uspokoić, chciałem, aby wreszcie przestał, się zadręczać, co było minęło, nie ma sensu rozdrapywać tych ran, jego ojciec nie przejmowałby się jego śmiercią, dlaczego więc on ma to robić?
- Ale ja nie jestem taki jak ojciec... - Zaczął, na chwilę milknąc. - To znaczy jestem, ale nie myślę tak jak on - Dodał, po chwili odwracając ode mnie wzrok.
- Nie jesteś taki jak twój ojciec, kiedy to do ciebie dotrze? - Nie dało się mu wybić tego z głowy, nieważne co powiem on i tak będzie trzymał się swojego zdania i nic ani nikt tego nie zmieni.
- Jestem taki sam, gdybym taki nie był, nie zabiłbym go - I znów ta sama irytująca śpiewka, której nie mogłem już znieść czy on kiedykolwiek przestanie tak o sobie myśleć?
- Daj spokój, zasłużył sobie na to - Powtórzyłem, odsuwając się od Karotki, dostrzegłem jego dziwny wyraz twarzy, którego nie umiałem zrozumieć, bał się, czół zdecydowanie czy irytację? Czasem nie potrafię zrozumieć tych wszystkich emocji, są po prostu za bardzo skomplikowane.
- Nie możesz tak mówić, nikt nie zasługuje na śmierć, nieważne jak podłym człowiekiem by nie był - Czy on jeszcze broni tego drania? Już zapomniał co mu i mi zrobił lub co zrobić mu chciał?
- Czy ty go bronisz? On nie zasłużył sobie na to, ten potwór już dawno powinien był umrzeć, gdybyś ty tego nie zrobił, ja bym to zrobił - Przyznałem, czym chyba lekko zaskoczyłem mojego chłopaka, nie tego się po mnie spodziewał, no trudno nie będę go oszukiwał, już dawno chciałem zabić jego ojca, tylko z miłości do jego syna dałem mu żyć spokojnie, co nie zmieniało faktu, że pragnąłem jego śmierci, bardziej niż powietrza co ukrywałem przed moim chłopakiem, teraz jednak gdy jego ojciec już nie żyje, nie muszę tego robić, mój chłopak zrobił najlepszą rzecz w swoim życiu i tylko w ten sposób powinien myśleć..

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz