Byłem wściekły jak jeszcze nigdy dotychczas, moja ciotka przesadziła, a ja miałem tego wszystkiego dość, musiałem kiedyś wybuchnąć a ten czas był najodpowiedniejszy, ile jeszcze miałem udawać i oszukiwać samego siebie? Kiedyś musiałem posiedzieć stop. Ta kobieta myśli, że wszystko jej wolno co za naiwny człowiek, ma szczęście, że wyszedłem z domu, w innym wypadku nie wiem, jakby się to skończyło, może kto wie, zrobiłbym jej krzywdę? Nie raczej nie to nie w moim stylu, kobiecie nieważne jak głupiej nie zrobiłbym krzywdy co innego facetowi to już zupełnie inna sprawa.
Poirytowany westchnąłem cicho, siadając na jednej ze skał znajdujących się nieopodal jeziora, nad którym lubiłem przesiadywać, gdy miałem gorszy humor.
Mój pies usiadł obok mnie, merdając swoim ogonem, starając się mnie pocieszyć, za co byłem mu wdzięczny kochane psisko.
- Widzisz koda, jakie to życie jest popieprzone? - Zwróciłem się do psa, kładąc mu dłoń na łbie, głaszcząc go po nim delikatnie.
Pies zaszczekał radośnie, merdając ogonem, wspierając mnie duchowo, najlepszy przyjaciel on nigdy nie zdradzi tak jak zdradzić może człowiek, wciąż nie pojmuje, jak ona mogła mi to zrobić, zapomniała jak bardzo cierpiała, gdy odebrano jej jedyną rodzinę? Zapomniała jak bardzo go nienawidziła? Czy ona zwariowała? Kobiety, tych istot nigdy my mężczyźni nie zrozumiemy, naiwne i głupie nic więcej powiedzieć się o nich nie da.
Wzdychając zirytowany, przypominałem sobie o biednej Karotce, którą w końcu zostawiłem w moim domu. Nie powinienem był tego robić, to było bardzo niegrzeczne z mojej strony, powinienem albo zabrać go ze sobą, albo zostać w domu w ostateczności mogłem zawsze odprowadzić go do jego domu a dopiero później użalać się nad sobą.
Myśląc tak o tym, postanowiłem ogarnąć się, aby w końcu wrócić do domu, nie byłem pewien czy Karotka jeszcze u mnie jest, czy też nie wolałem jednak to sprawdzić, aby nie wyjść na jeszcze większego kretyna niż i tak już jestem.
Podczas drogi powrotnej miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, a to dziwne uczucie nie odstępowało mnie na krok, prowadząc prosto w ramiona wewnętrznego niepokoju.
Niepewnie rozejrzałem się po lesie, zwracając uwagę na psa, który zaczynając głośno szczekać, ruszył przed siebie, znikając za krzakami.
- Koda zaczekaj! - Zawołałem za psem, który w ogóle mnie nie słuchał, biegnąc za małą zwierzyną, którą zobaczył.
Poirytowany zatrzymałem się, machając na tego głupiego psa. Wróci, zawsze wraca prędzej czy później zjawi się w domu, a ja nie będę za nim ganiał.
Zły na psa odwróciłem się za siebie, zauważając postać opartą o drzewie, zaskoczony zamrugałem oczami, które następnie zmrużyłem, przyglądając się mężczyźnie który z chwili na chwilę stawał się dla mnie coraz to bardziej rozpoznawalny, to ojciec Karotki zdecydowanie to był on, ten gnój miał tupet, aby pokazywać mi się na oczy, nie jestem tak naiwny, jak moja ciotka ja naprawdę mogę go zabić.
- Czego tu szukasz? - Warknąłem, starając się zachować, chociażby odrobinkę przyzwoitości nie wybijając mu od razu zębów.
- Ależ, po co te nerwy? Przyszedłem, tylko aby cię ostrzec, przestań się wtrącać w nie swoje sprawy, bo możesz tego porządkować - Mówiąc to, podszedł bliżej mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Ja? Chyba sobie kpisz - Mężczyzna, słysząc moją odpowiedź, położył mi dłoń na ramieniu, nagle mocno ją zaciskając, co wywołało nieprzyjemny ból w okolicy ramienia.
- Nie kpię, mówię całkiem poważnie i ostrzegam cię tylko, ten jeden jedyny raz następnym razem mocno tego pożałujesz - Warkną, w moją stronę przestając być tak miłym, o ile w ogóle był przedtem miły.
Zaskoczony nie potrafiłem wypowiedzieć ani słowa patrząc tylko jak klepie mnie po obolały ramieniu, znikając mi z pola widzenia, tak jakby w ogóle nigdy go nie było. Gdy się ocknąłem, pokręciłem energicznie głową, rozglądając się do koła, to był naprawdę on czy tylko umysł płata mi figle? Sam już nie byłem pewien, ból ustał, a to mogło wnioskować, że był moim wyobrażeniem, wielokrotnie już moje skryte leki wydostawały się za obszaru mojego umysłu, nawiedzając mnie w prawdziwym życiu, tworząc złudny obraz prawdy, tym razem mogło być tak samo, lecz nie musiało, jednakże czy jego ojciec naprawdę by do mnie przyszedł? Nie znałem go, nie mogłem być tego pewien. Postanowiłem więc zignorować to wydarzenie, wracając do domu, aby spotkać się z moim chłopakiem, co okazało się niemożliwe do wykonania, najwidoczniej chłopak wrócił do domu, nie chcąc być tu samemu, nie zaskakiwało mnie to ani nie miałem do niego żalu, postanowiłem po prostu odpocząć. Wiedząc, że dobrze mi to zrobi, jednocześnie skróci, jak najbardziej się tylko da, czas oczekiwania na kolejne spotkanie z moimi małym liskiem.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz