Odnalezienie martwego ciała nie było wcale takie trudne, jego zapach już z oddali uderzał w moje nozdrza, prowadząc mnie prosto do siebie.
- Zasłużyłeś sobie na to - Zwróciłem się do martwego ciała, kucając przy nim, aby lepiej mu się przyjrzeć, dobrze mu tak, zasłużył sobie na to, za wszystko, co zrobił mojej i swojej rodzinie. Nikt nawet go nie wspomni, wreszcie świat stanie się lepszy dla wszystkich tych, którzy cierpieli przez tego potwora.
Westchnąłem cicho, wstając z kolan, rozglądając się po terenie, tu nie mogłem go zakopać, zbyt wielkie byłoby prawdopodobieństwo odnalezienia go, przybierając więc smoczą postać, zabrałem jego ciało w miejscu, w którym nikt nigdy szukać go nie będzie.
Nie mając ze sobą żadnych narzędzi mogących mi pomóc pochować ciało, wykorzystałem swoje pazury, które pod smoczą postacią wykopały solidny dół, do którego wrzuciłem ciało, zakupując je, nie pozostawiając najmniejszego śladu po człowieku, który teraz znajdował się bezpiecznie pod ziemią.
Mogłem wracać, nikt już nie znajdzie ciała, a to było dla mnie najważniejsze. Wyjechał, a ślad po nim zaginął, tyle wystarczy, aby każdy w końcu przestał go szukać.
Wracając z wypisanym zadowoleniem na twarzy, spotkałem po drodze Vivi która stała przy drzwiach domu mojego chłopaka, od razu postanowiłem zabrać ją ze sobą. Wiedząc, że i on poczuje się lepiej, gdy jego przyjaciółka będzie przy nim.
Zadowolenie zeszło z moich ust, dopiero gdy znalazłem się nieopodal swojego domu, doskonale widziałem, jak mój chłopak to przeżywa, z powodu czego postanowiłem udawać, nie mogłem przecież cieszyć się ze śmierci tego gnoja, gdy jego syn strasznie przeżywa, to co zrobił, a przecież nie ma powodu do smutku, ten gnój na to zasłużył i Karotka o tym doskonale wie, gdy szok mnie na pewno zrozumie, że to, co zrobił, było najlepszym, co go w życiu spotkało, albo on, albo jego ojciec naturalnie, że Karotka jest więcej warta niż ten drań i na pewno kiedyś to zrozumie.
Wchodząc do domu, zdjąłem ubrania ogrzewające moje ciało, idąc do łazienki, gdzie przed pójściem do Karotki musiałem umyć porządnie dłonie, by zapach jego ojca całkowicie znikł, dopiero wtedy zjawiłem się u mojego skarba, który psychicznie czuł się naprawdę fatalnie, do tego gadał od rzeczy, czym naprawdę mnie zaskakiwał i lekko może niepokoił, nie tego się po nim spodziewałem, zdecydowanie nie tego.
- O czym ty w ogóle mówisz? - Spytałem, zaskoczony nie wiedząc, dlaczego tak myśli, przecież dobrze się stało, ten człowiek zadłużył na śmierć.
- Jestem taki jak ojciec - Gdy powiedział to po raz kolejny, naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć, on jest taki sam jak jego ojciec? Odbiło mu? Jego ojciec umyślnie wydał moich rodziców i krzywdził swoją rodzinę, Karotka zrobił, to przypadkiem to był tylko wypadek, nie jest taki jak ojciec, niech nawet tak nie mówi.
- Co ty opowiadasz? Nie jesteś ani taki sam, ani nawet podobny do ojca, ty i on to niebo i ziemia - Próbowałem mu to wyjaśnić, nie chcąc, aby się obwiniał, nie zrobił niczego złego.
- Nie jestem? Zabiłem własnego ojca - Uparcie trzymał swojego, nie dając sobie nic wytłumaczyć.
Westchnąłem zirytowany, słysząc słowa mojego chłopaka, co on w ogóle opowiada, powinienem dać mu w łeb za te głupie słowa, które nie mają najmniejszego sensu ile jeszcze razy mam mu powtarzać, że nie jest swoim ojcem i nigdy nim nie będzie.
- To był wypadek, nie zrobiłeś tego celowo, doskonale to wiem, to twój ojciec był potworem, nie porównuj się do niego - Ile jeszcze razy będę mu to powtarzać, nim przyswoi sobie moje słowa?
- Zabiłem swojego ojca przypadkiem czy nie zrobiłem to - I znów ta sama nudna śpiewka, zabiłem go, zrobiłem to, jestem taki sam jak on, to robiło się coraz bardziej irytujące.
- Karotka - Westchnąłem cicho, kładąc dłoń na jego policzek, całując go w czoło, nie wiedząc co powiedzieć i co zrobić, aby wreszcie przestał tak o mnie myśleć. - Kocham cię, wiesz? - Wyszeptałem, uśmiechając się delikatnie do mojego chłopaka.
- Kochasz, mimo to co zrobiłem? - Zaskoczony patrzył na mnie z niedowierzaniem, tak jakby to, co się stało, miało zmienić to, co jest między nami, dla mnie nie ma to znaczenia, kocham go pomimo wszystko, mając totalnie gdzieś, to co zrobił, nie przejmowałbym się tym ani trochę, jego ojciec zasłużył na śmierć i zdania nigdy nie zmienię, nienawidziłem tego człowieka za odebranie mi całej mojej rodziny jeszcze trochę i ciotkę też by mi odebrał.
- Oczywiście, że tak moje uczucia do ciebie nie zmienią się, z powodu tego, co się stało, nikt ani nic nie zmieni tego, co do ciebie czuję, nigdy o tym nie zapominaj dobrze? - Zapewniłem, trzymając jego dłoń, którą ucałowałem, uśmiechając się do niego delikatnie, ocierając łzy z jego oczu, które zaczęły z nich wypływać.
- Dobrze - Wydukał, ocierając oczy z łez. - A co jeśli ktoś odnajdzie ciało? Co wtedy zrobimy? - Zmienił temat przerażony tą straszną dla niego myślą.
- Tym się nie przejmuj, bardzo dobrze ukryłem to ciało, nikt go nigdy nie odnajdzie - Zapewniłem, pewien tego jak niczego innego w tej chwili tego ciała już nikt nigdy nie odnajdzie...
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz