piątek, 26 lutego 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Obudził mnie mocny, pulsujący ból głowy, który zaraz rozsadzi mi czaszkę, a przynajmniej miałem takie wrażenie. Z moich ust wydobył się cichy jęk bólu, który został zduszony przez jakiś materiał w moich wargach. Powoli zacząłem odczuwać inne bodźce, które ani trochę mnie nie uspokajały. Byłem związany, zakneblowany i trzymany w ciemnym miejscu, ale... jak? Przecież niedawno jeszcze byłem w domu Nadii, jadłem przygotowany przez nią przepyszny obiad i rozmawiałem z nią na różne tematy... no dobrze, może nie na różne, bo podczas drogi do jej chatki i gotowania zdawała mi pytania o mój związek z Taikim i o samego chłopaka, ale była przy tym bardzo miła, więc odniosłem wrażenie, że po prostu była ciekawa. Dlaczego... miałaby mnie tutaj trzymać? Nie rozumiałem. Poczułem, jak moje serce zaczyna bić szybciej ze strachu, zrobiłem jej coś złego, że mnie tutaj trzyma? Starałem się zachowywać grzecznie i się jej słuchałem, by nie sprawić jej przykrości, nawet trzymałem się z dala od gotowania, kiedy mnie o to poprosiła, więc... dlaczego? Nie rozumiałem.
Podniosłem się do siadu, starając się troszeczkę uspokoić, co nie było proste. Byłem przerażony, zmarznięty i obolały, a panująca wokół mnie ciemność nie ułatwiała niczego, a wręcz przeciwnie, wzmagała panikę. Nie cierpiałem ciemności, co chyba w moim przypadku nie było takie dziwne, ale zawsze światło księżyca wystarczało mi, by czuć się pewnie, ale tutaj nie dostrzegałem żadnego, nawet najmniejszego promienia światła. Wniosek był prosty, musiałem znajdować się gdzieś pod ziemią, na co również wskazywał zapach. Jakaś piwnica? Możliwe, ale nie była to raczej piwnica Nadii... w jej domu nie było takiego pomieszczenia. 
Powoli podniosłem się do siadu i oparłem plecy o chłodną ścianę, ponieważ leżałem na jakimś kamieniu, który boleśnie wbijał się w moje ciało. Nie było w pobliżu nikogo, a przynajmniej nikogo nie wyczuwałem, czyli... mogłem użyć swoich mocy, prawda? Jeżeli miałbym teraz przypadkiem wybuchnąć, jedyną osobę, którą skrzywdzę, będę ja sam, a za mną nikt płakać nie powinien. Spróbowałem przywołać trochę światła, ale to na nic – im bardziej się starałem, tym większy stawał się ból głowy. Wziąłem to za psychiczną blokadę i postanowiłem zmienić swoją postać, by przynajmniej uwolnić się z więzów, ale rezultat był dokładnie ten sam. Nie mogłem użyć swoich mocy, co ona mi dała? Im bardziej starałem się użyć jakiejkolwiek mocy, tym bardziej bolała mnie głowa, co było nie do wytrzymania. Miałem ochotę krzyczeć, ale to nie miało najmniejszego sensu. Nie pozostało mi zatem nic innego, jak czekać, aż sobie o mnie przypomni. 
Nie miałem pojęcia, jak dużo czasu minęło, ale panowało tu tak przeraźliwe zimno, że zaczęły boleć mnie palce zarówno u stóp jak i rąk. Może też wcale nie być tu tak zimno, tylko po prostu spędziłem tu trochę czasu i stąd takie skutki – bolały mnie także wszystkie mięśnie, nie za bardzo miałem możliwość, aby się ruszyć i pewnie to właśnie stąd. W końcu jednak wyczułem zapach Nadii oraz usłyszałem ciche kroki, najpewniej należące do niej. Uniosłem z nadzieją głowę i patrzyłem się w punkt, gdzie wydawało mi się, że znajdowały się drzwi. Tuż po chwili dziewczyna pchnęła je, a do pomieszczenia, w którym się znajdowałem, dostało się zbawienne światło z jej lampy. Zmrużyłem zaszklone oczy i spuściłem wzrok zauważając dwie rzeczy – po pierwsze, moje ogony były doskonale widoczne, czyli iluzja nie działała, a po drugie, wokół mnie było pełno gruzu. 
- Spokojnie niedługo będzie po wszystkim – powiedziała tonem dziwnie spokojnym i jednocześnie bardzo niepokojącym. Po wszystkim? Czyli po czym? Wypuści mnie stąd zaraz, o to chodzi? Tylko dlaczego mnie tutaj trzyma? Nic z tego nie rozumiałem i nie byłem pewien, czy chciałem to zrozumieć. Po prostu chciałem się stąd wydostać i schować się w ramionach Taiki’ego, ale nie za bardzo było to możliwe. 
Dziewczyna zeszła do mnie po kamiennych schodach, położyła lampę na podłodze i przecięła liny krępujące moje nogi, po czym pomogła mi wstać, chwytając mnie pod łokieć. Przyznam, bez jej pomocy nie dałbym sobie rady, tak bardzo moje mięśnie były zastałe i obolałe. Pozwoliłem jej się prowadzić ku wyjściu, nie robiąc żadnych, gwałtownych ruchów, ponieważ zauważyłem przy jej pasie sztylet. Nadia wyprowadziła mnie na powierzchnię, gdzie już panował mrok, czyli minimum pięć godzin musiałem leżeć nieprzytomny w tej... piwnicy? Krypcie? Sam nie wiem, byliśmy w jakichś ruinach, które pierwszy raz na oczy widziałem. 
- Niedługo twój chłopak powinien się pojawić – powiedziała, jakby od niechcenia, puszczając mnie i stawiając źródło światła na jakimś kamieniu, jednocześnie wyjmując ostrze. Zamrugałam kilkukrotnie, Taiki? Po co on miałby tutaj przychodzić? – Chciałabym tylko, abyś wiedział, że robię to z wielką niechęcią, polubiłam cię, ale nie mogę pozwolić, by Taiki chodził szczęśliwy po tym, co mi zrobił.
Każde kolejne jej słowo przerażało mnie coraz bardziej, o czym ona mówiła? Czego nie chce mi robić? Przez uporczywy, rozsadzający czaszkę ból głowy nie potrafiłem racjonalnie myśleć i nie umiałem połączyć faktów. Poruszyłem nerwowo ogonami, szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. W pewnym momencie do moich nozdrzy dotarł bardzo dobrze mi znany zapach mojego chłopaka, na co od razu uniosłem głowę w tym kierunku. Nadia wydawała się tylko na to czekać, ponieważ od razu znalazła się za mną i wyjęła sztylet, który przyłożyła do mojego gardła. Zrobiła to na tyle mocno, że poczułem, jak ostrze przecina moją skórę, wywołując tym samym nieprzyjemny ból i powodując, że po mojej szyi zaczęła spływać ciepła stróżka krwi. Jeden jej ruch i będzie po mnie, chyba to chciała przekazać Taiki’emu, który nadal nie wychodził z ukrycia. Szczerze, troszeczkę byłem zaskoczony jego obecnością tutaj. Dlaczego tu przyszedł? Powiedziałem mu tyle okropnych słów, był na mnie wściekły, to logiczne, że nie powinno go tu być, a mimo to wyraźnie czułem jego obecność. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz