sobota, 27 lutego 2021

Od Mikleo CD Soreya

 Z zamkniętymi oczami wsłuchiwałem się w rozmowę Yuki'ego z tatą zastanawiając się, jak to się stało, że ten chłopak tak bardzo się zmienił, gdy pierwszy raz go zobaczyłem, przypominał mi Soreya, który z ubiegiem lat zmienił się nie do poznania, tak samo stało się z Arthurem, chłopak z grzecznego, szczerego i zawsze uśmiechniętego zmienił się w potwora, który chce mieć anioły na własność, a tak się nie da, żaden anioł nie da się zamknąć w klatce, żaden nie stanie się własnością człowieka, jak bardzo pomyliłem się w stosunku do nowego pasterza, nigdy nie przypuszczałbym, że stanie się tak złym człowiekiem.
Zawiedziony postępowaniem człowieka, który powinien być wzorcem dla innych ludzi, otworzyłem powoli oczy, wpatrując się w okno, nie dając znać, że już nie śpię, chcąc pomyśleć i posłuchać tego, co mówi Yuki. Najwidoczniej i jemu oberwało się w jakiś sposób za moją chęć zerwania paktu z Arthurem, gdybym tylko wiedział, jaki jest naprawdę, nigdy nie zgodziłbym się na podpisanie paktu, który dał mu tak wielką władzę nad moją osobą.
- Mamo nie śpisz już? - Yuki podszedł do łóżka, na które wskoczył, zauważając moje otwarte oczy.
- Nie, nie śpię - Położyłem dłoń na głowie chłopca, czochrając jego włosy, delikatnie się przy tym uśmiechając, zauważając tym samym poprawę jego nastroju, czyżby słowa jego taty poprawiły mu nastrój? Najwidoczniej tak.
Nie ma się z resztą czym przejmować Arthur to tylko głupi szczeniak, który chce wyżyć się na słabszych, bo nie poradził sobie z kimś równym sobie.
- Wyspałeś się? - Sorey zauważając moje przebudzenie, podszedł do łóżka, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku, który wystarczył, aby nasz syn się skrzywił, wypowiadając nam to.
- Tak, wyspałem się - Przyznałem, śmiejąc się cicho, widząc skrzywienie wymalowane na twarzy naszego małego chłopca.
- A ty? Dziś wyjątkowo wcześnie wstałeś - Zauważyłem, lekko tym faktem zaskoczony.
- Najwidoczniej mniejsza ilość snu dziś mi wystarczyła - Przyznał, poprawiając moje włosy, które przez ich ścięcie po przebudzeniu kręciły się bardziej niż przedtem.
Kiwnąłem głową na dźwięk tych słów, wstając z łóżka, kierując się do łazienki, gdzie musiałem się przygotować na spotkanie z pasterzem, z którym musiałem definitywnie zarwać pakt.
- A tak właściwie, dlaczego Arthur był dla ciebie tak niemiły? - Spytałem, gotowy wychodząc z łazienki, poprawiając swoje włosy, które jak zwykle napuszyły się, przypominając owczą wełnę.
- Nie wiem - Yuki spojrzał na mnie zmartwiony, nie wiedząc najwidoczniej, co zrobił źle. - Może mnie nie lubi - Po tych słowach spuścił głowę, wpatrując się w ziemię,
- Absurd, ma zły humor, na pewno nie jesteś niczemu winien - Tym razem odezwał się Sorey, pocieszając dziecko, które od razu uśmiechnęło się szeroko, słuchając swojego taty.
- Tata ma rację, to nie twoja wina - Przyznałem, doskonale wiedząc, że wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie, a to tylko dlatego, że pasterz był na mnie wściekły, nie musiał jednak wyżywać się na dziecku, chłopiec na pewno nic mu nie zrobił.
- Mamo a gdzie ty idziesz? - Zauważając moje przygotowania do wyjścia, chłopiec zainteresował się moimi planami, najwidoczniej myśląc, że będzie mógł pójść ze mną.
- Idę do Arthura, muszę z nim porozmawiać i zakończyć pewne sprawy - Wyjaśniłem, nie mając żadnych tajemnic przed chłopcem no może prawie żadnych mimo wszystko mamy z jego tatą tajemnice, o których chłopiec wiedzieć nie musi ani teraz, ani nigdy.
- Mamo, ale nie powiesz mu nic o mnie prawda? Nie chcę, aby miał przeze mnie problemy - Yuki poczuł się winien swoich słów, które mogły jeszcze bardziej zepsuć moje myślenie o pasterzu. Arthur nawet nie ma pojęcia, jak głupi jest, krzywdząc anioła, który tym bardziej wpatrzony był w niego jak w obrazek.
- Nic a nic mu nie powiem - Obiecałem, prosząc chłopca, aby poszedł do królowej, doskonale wiedząc, że Sorey sam nie puści mnie do pasterza, co rozumiałem, a jednocześnie nie do końca popierałem, nie byłem małym chłopcem, mój mąż nie musiał się o mnie martwić, potrafię poradzić sobie sam, to prawda Arthur wczoraj odrobinę przesadził, nie oznacza to jednak, że zrobi to drugi raz. Poniosło go, zdarza się, nie mam do niego o to żalu, stało się i tyle.
Mój mąż oczywiście tak jak podejrzewałem, poszedł ze mną do pasterza, musząc zostać przed drzwiami, gdy to Arthur zabronił mu wejścia do środka, co było nawet zrozumiałe, obił mu twarz, nie bez powodu, ale to zrobił, tyle wystarczy, by chłopaki się nie lubili.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? Nie poradzę sobie bez twoich mocy, bez ciebie - Blondyn spojrzał na mnie, błagalnie myśląc, że coś ugra, zapominając chyba, o tym, co uczynił mi, dziecku i mojemu mężowi.
- Tak będzie lepiej dla nas wszystkich - Chłopak po mojej wypowiedzi zrozumiał, że nie ma już szans, byłem pewien swojej decyzji, a on już nie mógł tego zmienić, mógł ewentualnie się z tym pogodzić, oddając mi wolność, co w końcu uczynił bez większego optymizmu, od razu chcąc, bym zszedł mu z oczu i więcej się nie pokazywał, oczywiście uszanowałem jego słowa, wychodząc z pokoju, czując się naprawdę dobrze, znów byłem wolny i szczęśliwy a w tej sytuacji niczego więcej nie było mi trzeba.
- I jak? Pakt został zerwany? - Stojący za drzwiami Sorey od razu zainteresował się tą sprawą, mówiąc odrobinkę za głośno. Wiem, że nie lubi pasterza, nie musi jednak być aż tak złośliwy, przecież mimo wszystko wypada się zachowywać. Właśnie chyba z tego powodu nie odpowiedziałem mu na to pytanie, dopóki nie znaleźliśmy się w sypialni, gdzie mając ciszę, spokój i prywatność mogliśmy porozmawiać. - Więc?
- Zerwaliśmy pakt, tym razem Arthur przyjął moje słowa do wiadomości - Wyjaśniłem, co bardzo ucieszyło mojego męża, który wziął mnie w ramiona, okręcając wokół własnej osi.
- Więc znów należysz tylko do mnie? - Wymruczał zadowolony, podchodząc do łóżka, na którym usiadł, trzymając mnie na swoich kolanach.
- Zawsze należałem tylko do ciebie - Wymruczałem, łącząc nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku, odrywając się od niego, dopiero gdy zabrakło tchu. - Mamy trochę spokoju - Zacząłem, jeżdżąc opuszkami palców po klatce piersiowej męża. - To chyba doskonały czas, aby zacząć się pakować co o tym myślisz? - Nie to miałem na myśli zdecydowanie coś innego, chodziło mi po głowie, musiałem jednak dopilnować, aby mój mąż zaczął się pakować, kiedyś w końcu musimy to uczynić.
- Tylko na to masz ochotę? - Czując jego dłonie na moich pośladkach, starałem się ukryć zdradziecki dreszcz, który przebiegł po moim ciele.
- Mam ochotę na znacznie więcej teraz, zaraz - Wyszeptałem mu na ucho, nie ukrywając moich pragnień. - Myślę jednak, że pakowanie powinno być naszym priorytetem, jeśli chcesz jak najszybciej wyruszyć w podróż, a później, gdy już to zrobimy, możemy zająć się ciekawszymi sprawami - Dodałem, całując go w czoło, schodząc z jego kolan, zabierając się do pracy, chcąc mieć to jak najszybciej z głowy.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz