Poszukiwanie Karotki okazało się trudniejsze, niż mogłem sobie wyobrazić, chłopak dobrze maskował ślady swojej wędrówki, do tego sam wiatr niczego mi nie ułatwiał irytującą mnie coraz to bardziej.
- Gdzie on się podział? - Biorąc dwa głębsze wdechy, przestałem skupiać się na zapachu, uświadamiając sobie, że on niewiele mi tu pomoże, musiałem logicznie pomyśleć, aby odnaleźć mojego chłopaka, który okazał się największym idiotą chodzącym po tym świecie. Co on chce osiągnąć, uciekając ode mnie? Przecież sam sobie nie poradzi, ja to wiem i on to wie, dlaczego więc tak postępuje? Nie wiem i chyba nigdy się nie dowiem, bo i tak mi nie powie.
Wzdychając cicho, rozejrzałem się dokoła, zastanawiając się, gdzie mógł pójść mój chłopak, tak na logikę, gdybym był niezdarnym chłopaczkiem, gdzie był się ukrył przed całym światem? Może w domu w końcu nikogo w nim nie ma, warto spróbować na razie to jedyny trop, jaki mam.
Nie czekając ani chwili ruszyłem w stronę domu Karotki, gdzie zapach był najmocniejszy, nie pocieszało mnie to jednak, na tyle bym zaczął skakać z radości. To, że czułem jego zapach, nie oznaczało, że był w tej chwili w domu, zapach w końcu rano, gdy poszukiwałem ciała jego ojca, był tak samo ostry, jak teraz, mogło to oznaczać, że go tu nie było lub był i dobrze się ukrywał.
Nie chcąc krzyczeć, aby. „Nie wywołać wilka z lasu” Po cichu rozejrzałem się po terenie wokół domu, do którego w końcu wszedłem, gdy byłem pewien, że jest bezpiecznie.
Pierwsze co mnie zaskoczyło gdy znalazłem się w domu to otwarte drzwi, czyżby ktoś tu jednak był? A może to Karotka drzwi nie zamknął? Nie mając żadnej pewności, przeszedłem się po jego domu, nikogo w nim nie znajdując, a więc tu go nie było, gdzie więc mógł być? Pojęcia nie miałem i to niepokoiło mnie coraz to bardziej, gdzie miałem go szukać? Poza domem nie miałem pojęcia, gdzie mógł pójść, a to powodowało, że cała ta sytuacja stawała się coraz to bardziej skomplikowana, to jak szukanie igły w stogi siana.
- Same z nim problemy - Bucząc cicho pod nosem, wyszedłem z jego domu, postanawiając się przejść po mieście, może to właśnie tam się udał, innego pomysłu naprawdę nie miałem.
Przechadzając się po mieście, szukałem jakiegoś śladu lub zapachu należącego do mojego chłopaka co w gruncie, żeby było bardzo trudne gdy wokół znajdowało się tylu ludzi, rany nigdy nie byłem najlepszy w poszukiwaniu kogoś lub czegoś po zapachu a teraz wychodzi to na światło dzienne, trzeba było się uczyć gdy był na to czas, teraz znacznie by mi to wszystko ułatwiło.
Zrezygnowany postanowiłem sobie odpuścić poszukiwanie mojego chłopaka przynajmniej na re chwilę. Rozumiejąc, że jeśli nie chce, abym go odnalazł, po prostu tego nie zrobię, nie da się znaleźć kogoś, kto tego nie chce, a o tym wiem coś bardzo dobrze..
Nie mając już siły, po prostu się poddając, wróciłem do domu, aby tam na spokojnie, przemyśleć co mam robić dalej, gdzie go szukać plując sobie w twarz za wypowiedziane przez mnie słowa, nie powinienem mu tego mówić, mogłem inaczej do niego podejść rany, jeśli coś się mu stanie to będzie tylko i wyłącznie moją wina.
Zły na samego siebie wróciłam do domu, gdzie nie było nikogo, moja ciotka gdzieś poszła, a zwierzaki one też zniknęły, najwidoczniej kobieta zabrała psa, a lisica ruszyła gdzieś przed siebie, kto ją tam się gdzie ona przebywa.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, skierowałem się do pokoju, gdzie jeszcze raz przyjrzałem się wiadomości napisanej przez mojego chłopaka, w tej samej chwili słysząc dźwięki rozchodzącego się pukania do drzwi, zdumiony wyszedłem z pokoju, schodząc na dół, by otworzyć drzwi, za którymi stał nieznajomi chłopak.
- Słucham? - Nieufnie przyjrzałem się mu, mrużąc swoje oczy, nie znałem go i to właśnie najbardziej mnie niepokoiło.
- Mam przekazać wiadomość panu Taiki'emu czy to pan? - Po tych słowach stałem się jeszcze bardziej nieufny, co tu jest do cholery grane?
- Tak to ja - Odparłem, rejestrując każdy nawet najmniejszy jego ruch.
- Dobrze, w takim razie proszę to dla pana, życzę miłego dnia - Nie mówiąc mi, kim jest, nie mówiąc mi, kto mu to dał, tak po prostu poszedł sobie, zostawiając mi w dłoni list.
List, który szybko otwarłem, aby przeczytać jego zawartość.
„Mam coś, co należy do ciebie, spotkajmy się dziś nocą w ruinach starego zamku, nie próbuj kombinować, jeśli chcesz go jeszcze zobaczyć”
Podpisano, sam wiesz kto.
Zacisnąłem dłonie w pięści, czytając kilka razy jedno i to samo zdanie nie mogąc uwierzyć w to, co czytam.
- Nadia ty suko - Warknąłem, sam do siebie od razu rozpoznając jej pismo, tylko ona mogłaby chcieć zrobić mojemu chłopakowi coś złego, doskonale ją znając. Wiedziałem, że nie żartuje i chyba to przerażało mnie najbardziej.
- Trzymaj się Karotka, wyciągnę cię z tego - Szepnąłem sam do siebie, wychodząc z domu, aby ratować tę moją zgubę.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz