Nie byłem zadowolony z takiego poranka, kompletnie nie tak go sobie wyobrażałem. Miałem nadzieję, że obudzę się przy moim mężu, troszeczkę tak sobie jeszcze poleżymy, podroczymy się, pogadamy, a dopiero później zajmiemy się innymi, niby ważniejszymi czynnościami. Cóż, mocno się przeliczyłem. Ten trening musiał być tak wcześnie? A może to ja spałem do późna? Przekręciłem się leniwie w łóżku, przodem do zegara i... nie, nie spałem do późna, to ten trening był tak wcześnie. Przeciągnąłem się słysząc, jak strzelają mi stawy. Najchętniej jeszcze bym poleżał w łóżku, może nawet jeszcze chwilę pospał, ale tak bez Mikleo? To już nie brzmiało tak miło. Odkąd tylko miałem możliwość spania do nieco późniejszych godzin, korzystałem tak długo, jak tylko mogłem. Chciałem trochę nadrobić te wszystkie nieprzespane noce podczas dwuletniej nieobecności mojego męża.
Westchnąłem ciężko, po czym z niechęcią podniosłem się z łóżka, ruszając do łazienki, by się umyć i ubrać. Martwiła mnie jeszcze jedna sprawa, a mianowicie ten jego sen i propozycja powrotu do dziadka. Po pierwsze, Mikleo mógłby się teraz tak po prostu odejść? W końcu, zawarł pakt, więc raczej nie może tak po prostu sobie chodzić, gdzie chce, a przynajmniej w teorii. Wszyscy wiemy, jak bardzo posłuszny mój mąż potraf nie być. Mimo tego, że zawarł pakt ze mną, opuścił mnie, aby na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość na jednym z Helionów. Skutki tego czynu były, łagodnie rzecz ujmując, okropne, dlatego wolałbym jakichkolwiek nieporozumień uniknąć.
No i też pozostała kwestia mnie samego. Dziadka nie widziałem od.... ilu lat? Ośmiu? Nie, dziewięciu. To kawał czasu. Co prawda, wspomnienia z dziadkiem były raczej ciepłe, i miło go wspominałem. W końcu, to właśnie on zaopiekował się mną po śmierci mojej mamy, prawdopodobnie dzięki niemu więź między mną a Mikleo była tak silna, ale i tak jakoś dziwnie się czułem na myśl, że miałbym tam wrócić. Przyznam, jako dziecko, czułem do niego żal, że mnie nie szukał. Spędziłem kilka dobrych dni w pobliżu spalonej wioski z nadzieją że komuś udało się przeżyć i że ktoś mnie w końcu odnajdzie. Fakt, zostałem odnaleziony, ale nie przez dziadka. Dlaczego mnie wtedy nie szukał? Musiał wiedzieć, w końcu zawsze wiedział wszystko, a mimo to nic z tym faktem nie zrobił. Dziwnie tak spojrzeć w twarz komuś, do kogo przez tyle czasu czułeś żal. Cóż, może miał swoje powody, których ja nie znałem.
Po skończonej kąpieli założyłem na swoje ciało standardowe ubranie, składające się z ciemnych spodni, czarnej koszulki i narzuconej na ramiona koszuli. Chyba odrobinkę powinienem odświeżyć swoja garderobę, zwłaszcza, że czułem, jak ta koszula zdaje się troszeczkę za bardzo opinać mnie na ramionach i barkach. Tak nie powinno być, powinna być luźna, w końcu dlatego lubiłem ją zakładać. Kiedyś pójdę na te zakupy, tylko najpierw muszę mieć za co je zrobić i z kim je zrobić, a na pewno będę chciał je zrobić z Mikleo, nawet jeśli nikt, oprócz mnie, nie jest w stanie go ujrzeć.
Będąc w pełni gotowym i nie do końca zadowolonym chciałem się skierować w kierunku, gdzie najpewniej znajdują się nie tylko Mikleo i Arthur, ale i również Lailah z Yukim. Znaczy, taką przynajmniej miałem nadzieję, w końcu chłopiec nie wbiegł do naszego pokoju z samego rana, czyli musiał sobie znaleźć jakieś zajęcia. Liczyłem także na to, że mój mąż i jego pan nie będą sami. Najpierw to dziwne zachowanie Arthura, kiedy Mikleo zasłabł, i później jeszcze wzmianka od Mikiego... miałem nadzieję, że niedługo pakt pomiędzy nimi zostanie zerwany, irytował mnie fakt, że jakiś obcy młokos ma pełen dostęp do wglądu myśli, jak i uczuć mojego męża. Mikleo był moim aniołem. Niech sobie znajdzie własnego, ten jest mój i tak długo, póki żyłem, nie zamierzałem go oddać.
Zanim jednak wyszedłem przypomniałem sobie o słowach męża. Miałem nie zapomnieć o śniadaniu, a właśnie omal tak się nie stało. Zresztą, czy ja teraz chcę jeść śniadanie? Tak od raz po wstaniu? Nie przepadałem za śniadaniami zaraz po wstaniu, zwłaszcza bez mojego męża. Poza tym, śniadanie zawsze mogę zjeść później, prawda? Wiec teraz nic się nie stanie, jeżeli zamiast na śniadanie pójdę do męża. Popatrzę, jak im idzie trening, upewnię się, że z moim mężem jest wszystko w porządku i nikt mu się nie naprzykrza, a później pójdziemy na śniadanie razem. Znaczy, ja i Mikleo, niekoniecznie pragnąłem obecności Arthura, ale jeśli i on będzie chciał coś zjeść akurat w tym samym momencie, co my, nie będę miał innego wyboru jak tylko przeżyć jego obecność.
Cicho wszedłem do sali treningowej i zauważyłem jedną nieprzyjemną dla mnie rzecz: Mikleo i Artur byli tutaj sami. Nigdzie nie zauważyłem Lailah ani Yuki’ego, co oznaczałoby, że oni muszą być gdzieś indziej. To niedobrze, wolałbym, aby byli tutaj.
Moje wejście zostało niezauważone przez chłopaków, za co trochę się ucieszyłem. Dzięki temu mogłem zaobserwować ich jak możliwie najbardziej prawdziwe relacje. Oparłem się wygodnie o ścianę i skrzyżowałem ręce na piersi. Oboje stali tyłem do mnie, mój mąż pokazywał młodemu pasterzowi, jakie błędy popełniał podczas walki i tłumaczył, jak ich uniknąć. Młodemu pasterzowi... powinienem przestać tak myśleć, w końcu Arthur jest w tym samym wieku, co ja. Niewiele mogłem na to poradzić, kiedy go widziałem, momentalnie brałem go za młodszego od siebie, a to wszystko przez jego młody wygląd. Czemu ja wyglądałem jak stary dziad? Dobrze, może odrobinkę przesadzam, aż tak staro nie wyglądam, ale i tak wyglądam nieco starzej niż na swój wiek. Rany, skoro już teraz, w wieku dwudziestu jeden lat narzekam na swój stary wygląda, to jak bardzo będę narzekał za te kilka lat? Powinienem się trochę uspokoić i przestać tyle myśleć na ten temat, ale jak mam o tym nie myśleć, kiedy ciągle widzę mojego męża? On się nigdy nie zmieni, cały czas będzie wyglądał tak samo pięknie i młodo, w przeciwieństwie do mnie. Ten fakt mimo wszystko troszeczkę mnie dołował.
Nie podobało mi się coś jeszcze. A mianowicie to, że stali tak blisko siebie. Wiem, że musieli, Mikleo musiał troszeczkę go nakierować, więc... chwileczkę, ja już go tego uczyłem. I wszystko robił poprawnie, dlaczego więc teraz nie idzie mu już tak dobrze? I Mikleo musi mu pomagać? Zmarszczyłem brwi, czując niepokój, powinienem zareagować? Po kilku sekundach dłoń Arthura znalazła się tam, gdzie znaleźć się nigdy nie powinna, czyli na pośladkach mojego męża. Pasterz posłał mojemu aniołowi zawadiacki uśmiech i coś wyszeptał mu do ucha, a ja poczułem, jak wściekłość we mnie wrze, a dłonie machinalnie zacisnęły się w pięści. Teraz mogę zareagować, ponieważ chłopak ewidentnie prosi się o obicie mu pyska. Co za dupek, miałem bardzo dobre przeczucie, aby mu nie ufać.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz