Mimo moich cichych protestów, że wszystko jest ze mną dobrze i że mogę iść o własnych nogach oraz że powinniśmy iść za Nadią i chociaż spróbować ją uspokoić, ale Taiki nie chciał mnie słuchać, uparcie niosąc mnie w stronę swojego domu. Chyba... nie powinienem tam wracać, może i chwilowo nie mogę korzystać ze swoich mocy przez to, co podała mi Nadia, ale przecież nadal byłem zagrożeniem zarówno dla niego, jak i dla każdego domownika. Poza tym, oboje byliśmy zagrożeni, Nadia w każdej mogła na nas donieść strażnikowi.
- Nie powinniśmy się teraz skupiać na mnie – wymamrotałem, kiedy znaleźliśmy się w domu i mój chłopak położył mnie na kanapie. Myślałem, że po prostu postawi mnie na podłodze, kiedy tylko przekroczymy próg, czy coś, ale nie, on musiał położyć mnie na kanapie. Fakt, byłem trochę otępiały, głowa nadal pulsowała bólem i jeszcze nadal byłem roztrzęsiony po tym, co mnie spotkało. Nie miałem pojęcia, dlaczego Nadia chciała mnie zabić. Znaczy, rozumiałem, ale jej powody były dziwne i straszne dla mnie. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć motywu zemsty, zwłaszcza tej, w której ktoś chce kogoś zabić.
- Jesteś ranny i zmarznięty, oczywiście, że powinniśmy się teraz skupiać na tobie – powiedział, znikając na chwilę na górze, by wrócić z małą apteczką.
- Nie przesadzasz troszkę? To lekkie nacięcie, musimy porozmawiać z Nadią... – nadal uparcie trzymałem się swojego zdania, niepewnie wpatrując się w mojego chłopaka, jak nasącza wacik spirytusem.
- Nadia potrzebuje teraz czasu dla siebie. A teraz podnieś głowę, muszę oczyścić to „lekkie nacięcie” – wyburczał, chyba niezadowolony z faktu, że ciągle wspominam Nadię.
- Ale... – zacząłem, co szybko zostało mi przerwane pocałunkiem Taiki’ego. Lekko zaskoczony tym gestem z jego strony, czego kompletnie się nie spodziewałem, siedziałem cicho nawet po tym, jak chłopak się ode mnie odsunął.
- Daj mi się tobą zająć, dobrze? – powiedział, delikatnie chwytając mój podbródek i unosząc go do góry, tym samym mając lepszy widok na moją ranę.
Westchnąłem cicho widząc, że raczej nie przemówię mu do rozumu i muszę poczekać, aż Taiki zajmie się mną tak, jak uważa za stosowne. Syknąłem cicho czując, jak chłopak przykłada nasączony alkoholem wacik do skaleczenia, ponieważ wywołało to nieprzyjemne pieczenie. Nerwowo poruszyłem ogonami, mimo wszystko grzecznie siedząc na kanapie. Uważałem to wszystko za lekkie marnowanie czasu, życie Taiki’ego było zagrożone, a to z mojej winy... znowu. Wszystkie nieszczęścia, jakie go dotykały, dzieją się mu przeze mnie. Gdybym uparł się jednak swojego i zniknął z miasta, zamiast zatrzymywać się u Nadii, albo gdyby zdążyła mnie zabić... przez moment miałem wrażenie, że zasługiwałem na śmierć, zwłaszcza po tym, co zrobiłem. W końcu, karma zawsze wraca, prawda?
W końcu Taiki odsunął się ode mnie, wyraźnie zadowolony ze swoich czynów. Nie powinien się teraz bać? Nadia chciała zemścić się na nim za śmierć brata, której notabene mój chłopak nie był winien, a teraz miała ważne informacje, które mogła wykorzystać przeciwko niemu. Straż mogła zapukać do drzwi jego domu w każdej chwili, i to moja wina. Chciałem mu pomóc, a wpakowałem go w jeszcze większe bagno, nie powinien mnie ratować, byłoby lepiej i dla mnie i dla niego. Ja zapłaciłbym za swoje straszne czyny, a Taiki uwolniłby się od czynnika, który ciągle sprowadza na niego nieszczęście i kłopoty.
- Skończyłem, jak się czujesz? – spytał, kucając przede mną i chwytając moje chłodne dłonie. Nadal byłem przemarznięty i dopiero teraz, kiedy szok zaczął powoli ze mnie schodzić, docierało to do mojego umysłu. Mimo tego usilnie starałem się udawać, że wszystko jest w porządku. – Jesteś strasznie zimny, może przyniosę ci coś gorącego do picia? I przyniosę ci coś do przebrania, koszulka trochę przesiąkła ci krwią.
- Nie, dziękuję, ja... muszę iść, do Nadii, uspokoić ją i przekonać, by zostawiła cię w spokoju, a później muszę znikać – mówiłem cicho, wbijając wzrok w swoje palce, którymi zacząłem się nerwowo bawić, i położyłem płasko uszy, czując się z tym wszystkim źle.
- Znikać? Gdzie niby? I dlaczego? – dopytywał, a ja czułem się jeszcze gorzej. Miałem wrażenie, że kiedy zacznę mu się tłumaczyć, on mnie nie zrozumie.
- Nie mogę tu zostać, ponieważ mogę skrzywdzić ciebie, Natsu, każdego bliskiego tobie albo mnie. Nie chcę znowu wybuchnąć i zrobić komuś to, co zrobiłem tacie – powiedziałem cichutko, gryząc dolną wargę czując, jak łzy znowu napływają mi do oczu.
- Co ty gadasz? Wiem, że nie jesteś w stanie skrzywdzić mnie albo Natsu, nie jesteś potworem – powiedział , kładąc swoje dłonie na moich policzkach i uniósł moją głowę tak, bym mógł na niego spojrzeć.
- Ale przecież tata... – zacząłem, ale znowu nie było mi dane dokończyć, ponieważ Taiki położył mi palec na ustach.
- To był wypadek, tylko się broniłeś, a to nie czyni cię żadnym potworem. Zapamiętaj to sobie, dobrze? – wyszeptał, delikatnie gładząc jeden z moich policzków.
- Wypadek, który znowu może się wydarzyć. Jestem zbyt niebezpieczny, aby tu z tobą zostać – mówiłem, nadal trzymając się swojego zdania.
- Więc dopilnuję tego, aby już więcej tego typu wypadek się wydarzył. Powinniśmy się teraz trzymać razem – powiedział, a ja pokiwałem głową, nadal nie do końca się z nim zgadzając. Według mnie nadal istniało wielkie ryzyko, że mogę kogokolwiek skrzywdzić, ale moje tłumaczenia chyba nie przekonały Taiki’ego.
Po chwili zarzuciłem ręce na szyję chłopaka i wtuliłem się w jego ciało, pozwalając w końcu swoim emocjom się uwolnić. Nie potrafiłem za długo utrzymać ich w ryzach, w mojej głowie kłębiło się za dużo myśli, to oczywiste, że w końcu to wszystko musiało się uwolnić. Moje ciało zadrżało mocno pod wpływem szlochu, a z moich oczu popłynęły łzy. Poczułem, jak chłopak odwzajemnia mój uścisk i zaczyna delikatnie oraz uspokajająco gładzić mnie po plecach. Nie powinno mnie tutaj być, nie zasługiwałem na niego.
- Przepraszam, nie chciałem ci tego wszystkiego powiedzieć, nie myślę tak, po prostu byłem zdenerwowany. Nie chciałem cię kłopotać i irytować swoimi problemami, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam... – mówiłem trochę bez ładu i składu, chcąc przeprosić go za przykrości, które mu sprawiłem, to było dla mnie priorytetem.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz