sobota, 20 lutego 2021

Od Soreya CD Mikleo

Pustym wzrokiem wpatrywałem się w okno, na dziedziniec, nadal rozmyślając nad wcześniejszą sytuacją z Arthurem. Trochę żałowałem, że przyłożyłem mu tak słabo, zasługiwał na znacznie więcej. Owszem, raz pomógł mi w uratowaniu go przed Aleksandrem, ale hej, czy to daje mu przyzwolenie na robienie takich rzeczy? Nie wydawało mi się. Nadal korciło mnie, aby do niego wrócić i poprawić to, co zacząłem, by przypadkiem nie pomyślał sobie, że nadal może traktować mojego męża w ten sposób. 
Martwiła mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie ich pakt. Czy tego chciałem czy nie, Arthur ma dostęp do myśli mojego męża, kiedy tylko chciał, albo kontaktować się o dowolnej porze. Ten pakt odpowiadał mi coraz to mniej, najchętniej chciałbym, aby Mikleo go zerwał, ale nie wiem, czy mogę dyktować mojemu mężowi tego typu polecenia. Oczywiście mówił mi wcześniej, że wystarczy jedno słowo i o to zrobi, ale wtedy nie miałem żadnego powodu, by go o to prosić, po za swoją paranoiczną zazdrością. No dobra, może nie aż tak paranoiczna, w końcu wobec wszystkich, do których czułem niepokój związany z Mikleo, miałem rację. Może trochę bardziej powinienem ufać intuicji, która w tej kwestii jeszcze mnie nie zawiodła.  
W pewnej chwili poczułem, jak lodowata woda uderza mnie w twarz. Skrzywiłem się i wzdrygnąłem, czując zimno przebiegające po całym moim ciele. Przepraszam bardzo, a to za co? Nic takiego nie zrobiłem. Przetarłem twarz dłonią, by pozbyć się nadmiaru wody zwłaszcza z oczu, podczas kiedy Mikleo mówił Yuki’emu, że to nie było grzeczne. Zgadzam się z nim w zupełności, to nie było grzeczne ani trochę. 
- To nie było miłe – odezwałem się, patrząc na mojego syna z wyrzutem. Ja nie ciskam w niego lodowatą wodą, kiedy coś jest nie tak. 
- Inaczej nie mogłem zwrócić twojej uwagi – burknął, pusząc policzki. Czyli byłem tak zamyślony, że nie zwracałem uwagi na to, co się dzieje wokół mnie. No cóż, bywa, miałem ważne sprawy na głowie, nadal  w sumie mam. Musiałem jeszcze raz porozmawiać z Mikleo, ponieważ coś czułem, że moja obecność na treningach niewiele mi pomoże. Nadal będę się o niego bał i będę o niego zazdrosny. A gdyby jeszcze nagle zdecydowali się ruszyć na jakąś misję? Nie ma mowy, abym puścił Mikleo samego z tym typem gdziekolwiek. 
- Wystarczyło pomachać mi ręką przed twarzą, chwycić mnie za ramię i potrząsnąć, cokolwiek, tylko nie oblanie mnie wodą, i to w dodatku zimną – wyjaśniłem, mając nagłą ochotę na napicie się czegoś ciepłego. Chyba trzeba troszeczkę popracować nad kulturą tego młodego Serafina.
- Chciałem, abyś się ocknął teraz, zaraz. Nieważne, zgadzasz się? – odparł, bardzo podekscytowany. Zmarszczyłem brwi, zgadzać się? Ale że na co? O czym oni właściwie gadali? Troszeczkę pogubiłem się w tym wszystkim, wyłączyłem się może na dwie minuty i już mam się na coś zgadzać? Chyba na spotkanie z dziadkiem. Nie będę miał innego wyjścia, jak tylko się zgodzić, w końcu właśnie zostałem przegłosowany. 
- Yuki, wydaje mi się, że najpierw powinieneś przeprosić tatę – odezwał się Mikleo, podchodząc do mnie i pozbywając się tej lodowatej wody ze mnie, za co byłem mu naprawdę wdzięczny. 
- Przepraszam. To co, już się zgadzasz? 
Chłopiec był naprawdę bardzo podekscytowany, a ja go nawet mogłem zrozumieć. Kto by nie chciał spotkać kogoś w swoim wieku, z kim mógłby się bawić i zaprzyjaźnić? Znaczy, tak mi się wydawało, że dzieci tam jakieś powinny być. A nawet jeżeli nie, będzie mógł poznać inne serafiny, których za dużo nie zna. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. A ja znowu po tylu latach, spotkam się z dziadkiem. Powinienem się cieszyć, w końcu to on mnie wychowywał i zapewnił mi dom, ale jakoś nie potrafiłem. Trochę się nawet obawiałem spotkania. 
- No dobrze, zgadzam się – powiedziałem w końcu, cicho wzdychając. Nie mogłem się nie zgodzić, ponieważ nawet gdybym tak zrobił, to Yuki napastowałby mnie prośbami, póki bym nie zmienił zdania. Zresztą, chyba lepsze to niż siedzenie w zamku z tym dupkiem. Coś czułem, że gdybym tylko go jeszcze raz zobaczył, bez wahania obiłbym mu twarz raz jeszcze. Jak on w ogóle mógł się zachować wobec mojego męża? To nawet nie był niewinny flirt, a jawne napastowanie. 
Usta chłopca uniosły się w szerokim uśmiechu, przez który ja sam delikatnie się uśmiechnąłem. Miło widzieć, że chociaż on jeden się z tego cieszy. No i, Mikleo również wydaje się być zadowolony w faktu, że przystałem na tę propozycję, w końcu i on chciał odwiedzić dziadka z jakiegoś dziwnego powodu. Może nie aż tak dziwnego, w końcu to wszystko dzieje się przez sen, w którym wzywał go dziadek, a to było bardzo możliwe. Nie wiem tylko, dlaczego akurat teraz, w tym momencie, a nie wcześniej? Może stało się coś złego? 
Chłopiec wybiegł z pokoju oznajmiając nam, że idzie przekazać tę wspaniałą wiadomość cioci Lailah i cioci Alishy, a my nawet nie zdążyliśmy go zatrzymać. Po chwili poczułem jak mój mąż wiesza się na mojej szyi i całuje mnie w policzek, a ja nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego. Spojrzałem na niego zaskoczony, mimowolnie obejmując go w pasie i przytulając do siebie. Im bliżej mnie był, tym lepiej się czułem.
- Dziękuję – powiedział mój mąż, uśmiechając się do mnie słodziutko. Ten gest jedynie sprawił, że poczułem jeszcze większe zmieszanie. 
- Za co? – spytałem, marszcząc brwi i zakładając jeden z jego kosmyków za ucho. Nie zrobiłem niczego, za co by mi mógł podziękować. 
- Za zgodzenie się, to jest dla mnie naprawdę ważne. 
- Nie miałem za bardzo wyjścia – zauważyłem, cicho wzdychając. Teraz trzeba będzie znów zaplanować podróż, poprosić Alishę o konie, zebrać prowiant... w sumie, to nawet nie miałem pojęcia, czy to będzie długa podróż, nie miałem pojęcia, gdzie aktualnie znajduje się dziadek, ale pewnie gdzieś daleko. Nie za bardzo uśmiechała mi się długą podróż podczas zimy, ale to wolę to, niż natykanie się na Arthura bez możliwości przyłożenia mu raz jeszcze. – Chciałem cię poprosić o jeszcze jedną, ważną dla mnie rzecz – odezwałem się nagle, patrząc prosto w jego oczy i delikatnie gładząc jego policzek. 
- O co chodzi? – spytał, przyglądając mi się z uwagą. Chyba popełniłem błąd, nie powinienem zaznaczać, że to jest dla mnie ważne, bo teraz będzie się tym kierował. Chciałem, aby podjął tą decyzję według własnych przemyśleń i przemyślał konsekwencje, jakie się z tym wiążą. 
- Wolałbym, abyś zerwał pakt z Arthurem. Po tym, co ci zrobił, nie ufam mu już ani trochę – przyznałem, czując powracający gniew na samo wspomnienie tego, co się stało w sali treningowej. Bałem się, że taka sytuacja może się powtórzyć, a mnie wtedy nie będzie w pobliżu. Ciekawiło mnie również, co takiego Arthur wyszeptał mu do ucha, ale też czułem, że gdybym się dowiedział, wróciłbym do niego i przywalił mu dwa razy mocniej, niż wcześniej. 

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz