wtorek, 9 lutego 2021

Od Taiki CD Shōyō

Przytuliłem moją Karotkę do siebie, całując ją w czoło, dodając tym samym otuchy temu mojemu maleństwu, które zdecydowanie za bardzo przejmuje się tym, czym przejmować się nie powinno, są rzeczy ważne i ważniejsze, a tak coś sobie myślę, że ubranie mojej koszulki i przypadkowe pokazanie się w niej mojej cioci nie jest ani trochę ważne, zdecydowanie przesadza, nie biorąc pod uwagę tego, że ona tak naprawdę nawet nie przyglądał mu się za bardzo, jedynie zadając proste pytanie, chyba wciąż myśląc o całej tej sytuacji między mną a nią, było po niej widać, że próbuje jedynie zmieniać temat, uciekając od prawdy, co miała stanowczo za często w zwyczaju.
Uchwyciłem jego dłoń, którą lekko ucałowałem, ciągnąc delikatnie za sobą, aby zejść wraz z nim na dół do kuchni, gdzie przebywała ciocia, kończąc przygotowanie śniadania, zalewając kubki gorącą wodą, stawiając je następnie na stole, tym samym zwracając uwagę na naszą dwójkę, uśmiechając się przy tym ciepło.
- Siadajcie, już prawie skończyłam - Poprosiła, wskazując nasze miejsca przy stole, nie ukrywając zadowolenia, które utrzymywało się od samego rana, najwidoczniej to spotkanie z ojcem Karotki naprawdę poprawiło jej nastrój, mam tylko nadzieję, że do niczego między nimi nie doszło, nie chce mieć kuzyna z tej jakże dziwacznej miłości.
- Masz wyjątkowo dobry humor - Jak zawsze mówiłem, to co myślałem, sadzając swojego chłopaka na krześle, przyglądając się uważnie kobiecie, którą znam na wylot.
- Aż tak to widać? - Spytała, zaskoczona, po czym lekko się zmieszała, odwracając się do nas plecami, skupiając się znów na jedzeniu, które kończyła przygotowywać.
- Zdecydowanie widać, co takiego ciekawego działo się u pani Anny? - Miałem nadzieję, że zacznie się gubić we własnych kłamstwach, w końcu przyznając się do wszystkiego. Dlaczego więc czołem, że do tego nie dojdzie? Ona nigdy się nie przyzna i do samego końca będzie kłamała, prosto w oczy myśląc, że nikt się nie domyśli.
- Nic takiego, zwykły babski wieczór - Wyjaśniła, oczywiście znów kłamiąc, bo przecież nie widziałem jej z ojcem chłopaka i wcale się z nim nie obściskiwała w tej cholernej kafejce, jak ta kobieta mnie denerwuje, mam już dość jej kłamstw, brnie w to coraz bardziej, nie znając już umiaru w swoich kłamstwach.
- Więc nie masz zamiaru powiedzieć prawdy tak? - Byłem już na granicy wytrzymałości, miałem już dość tych kłamstw ile jeszcze będzie mnie oszukiwała?
- Przecież mówię prawdę - Twardo trzymała swego, nakładając jedzenie na talerze, nie mając zamiaru do daleko końca się przyznać, podła oszustka gardzę takimi ludźmi. - Daj już sobie spokój, trzymaj swoją porcję i jedź puki ciepłe - Podała mi talerz z jedzeniem do rąk, dwa następne stawiając na stole, zachowując się normalnie, przynajmniej już przestała się tak głupio cieszyć, to było naprawdę irytujące.
- Zdrajczyni - Warknąłem, wypuszczając z dłoni talerz, który mi podarowała wraz z jedzeniem.
- Co ty wyprawiasz Taiki? - Zaskoczona spojrzała na mnie, nie wiedząc, co we mnie wstąpiło, tak jakby niczemu nie była winna, podstępna żmija.
- Widziałem cię wczoraj z nim - Warknąłem, zaciskając dłonie w pięści, podnosząc głowę do góry, by spojrzeć jej prosto w twarz.
- Z kim? - Gdy usłyszałem to pytanie, poczułem jeszcze większą złość, moje oczy przybrały smoczego kształtu, a ciało spięło się, mając już serdecznie dość całej tej sytuacji.
- Z mordercą twojej siostry, ten potwór wydał moich rodziców ludziom, zapomniałaś? Odebrał mi rodziców i brata. Jak.. Jak możesz mi to robić? - Nie mogłem już tego wytrzymać, przekroczył się zdecydowanie limit mojego milczenia.
- On się zmienił - Te słowa wystarczyły, abym znienawidził i jego i ją jeszcze bardziej.
- Zmienił? To morderca tacy się nigdy nie zmieniają. Tylko zobacz, co zrobił jemu - Tym razem wskazałem na Karotkę, nie rozumiejąc tego głupiego myślenia mojej ciotki.
Ciocia rzuciła mi oburzone spojrzenie, wstając z krzesła, na które zdążyła już usiąść, nie mogąc uwierzyć w moje słowa.
- Nie będę z tobą w taki sposób rozmawiać, nie jestem dzieckiem, a ty nie masz prawa się wtrącać, w to, co robię - Po tych słowach jak gdyby nigdy nic odwróciła się do mnie plecaki, wychodząc z kuchni, zostawiając nas samych.
- Co za kretynka - Warknąłem, zły jak nigdy dotąd wychodząc z kuchni, kierując się do holu, gdzie włożyłem kurtkę i buty.
- Gdzie idziesz - Karotka wybiegł za mną, zatrzymując się przede mną.
- Muszę się przejść, bo chyba ją zabije - Warknąłem, wychodząc z domu, nie mogąc w nim wytrzymać. Wiem, że nie powinienem zostawiać Karotki samego, nie mogłem jednak zdzierżyć tego, co się dzieje, w tym cholernym domu.

<Karotka? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz