środa, 10 lutego 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Kiedy rozległ się głośny huk zamykanych drzwi, poczułem nieprzyjemny dreszcze przebiegający po moich plecach. Czułem się okropnie podczas tej kłótni, trochę tak, jakbym był temu wszystkiemu winny. I jeszcze ta wściekłość bijąca od Taiki’ego... to odrobinkę mnie przerażało. W sumie, nie tylko mnie, wydawało mi się, że jego ciocia również się przestraszyła i nie dziwiłem jej się ani trochę. Podobnie, jak nie dziwiłem się mojemu chłopakowi, że w końcu wybuchł. Ta złość siedziała w nim od dawna, przez cały ten czas ją tłumił i to było pewne, że kiedyś musiał dać upust tym emocjom.  Dodatkowo nie za bardzo wiedziałem, co mam w tym momencie zrobić. Powinienem zostać, czy pójść do siebie? A może powinienem pójść za moim chłopakiem? Jeszcze przez kilka minut wpatrywałem się w zamknięte drzwi, czując niepewność. Poszedłbym za Taikim, tak dla pewności, czy wszystko z nim w porządku, by go uspokoić i sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, w końcu był naprawdę poddenerwowany... poddenerwowany, on był wściekły. Oby tylko nic głupiego nie zrobił, emocje potrafią być naprawdę zdradliwe. Z drugiej strony, nie wiedziałem, czy on w tym momencie pragnie mojej obecności. W końcu, gdyby tak było, zaproponowałby mi, abym poszedł wraz z nim. Taiki najwidoczniej chciał być sam. 
Będąc w opustoszałym, nieswoim domu czułem się dziwnie, jakby nie powinno mnie tu być. Miałem także lekkie wrażenie, że ciocia Taiki’ego była na mnie zła, albo przynajmniej miała do mnie żal. Nie za bardzo wiedziałem za to, ale nie chciałem jej już bardzo podpadać. Wróciłem do kuchni, gdzie posprzątałem talerz, który o ziemię rzucił mój chłopak. Wyrzuciłem potłuczone szkło wraz z jedzeniem do kosza, uważając za nierozsądne podawać coś takiego zwierzakowi, to zbyt wielkie prawdopodobieństwo tego, że szkło mogło zrobić mu krzywdę. Kiedy jednak posprzątałem ten drobny bałagan, pojawiło się kolejne pytanie; co z jedzeniem na stole? Miałem je tak po prostu zostawić? Chyba tak, a przynajmniej na to wszystko wskazywało. Przecież nie mogłem tego tak po prostu zjeść, mimo tego, że się zadeklarowałem, że zjem śniadanie. Zresztą, teraz nie miałem absolutnie żadnej ochoty na jedzenie, chciałem jak najszybciej wyjść z tego domu. Kiedy Taiki’ego nie było obok, czułem się tutaj... niechciany. I to bardzo. 
Nie wiedząc do końca, czy jest to grzeczne postępowanie z mojej strony czy też nie, ruszyłem w stronę drzwi. W korytarzu zacząłem zakładać buty, kurtkę, rękawiczki oraz szalik. Nim jednak wyszedłem, krzyknąłem w głąb domu „do widzenia” ale nie uzyskałem odpowiedzi Nawet nie wiedziałem, gdzie udała się ciocia mojego chłopaka, ale na dole jej na pewno nie było. Może poszła do swojego pokoju? To też było trochę dziwne zachowanie. Zwykle to działało na odwrót, po kłótni ale postanowiłem się nie odzywać. Poza tym, w głowie nadal echem odbijały się słowa kobiety: on się zmienił. Że... mój tata? Zmienił? Nie wydawało mi się, aby to była prawda. Jeżeli już mógłbym pokusić się o stwierdzenie, to powiedziałbym, że jest nawet i gorzej. Wcześniej nigdy nie podniósł na mnie ręki. Ale może to też dlatego, że nigdy aż tak bardzo nie naruszyłem jego zasad... sam już nie wiem, co tym wszystkim myśleć. Wychodząc z domu swojego chłopaka zauważyłem na śniegu ślady męskich butów oraz dużych, psich łap. Przynajmniej mam pewność, że nie jest w tym momencie sam. 
Kiedy wróciłem do domu, usłyszałem podniesione głosy dobiegające z góry. Zmarszczyłem brwi zdając sobie sprawę, że to jest głos należący do mojej siostry. Zaniepokoiła mnie również torba stojąca przy drzwiach, pełna – jak sam sprawdziłem – ubrań cioci. Co się tutaj dzieje? Cichutko wszedłem po schodach, niepewnie zaglądając do pokoju Natsu. I tam również dostrzegłem torbę, do której – jak wywnioskowałem ze strzępków rozmowy – miała się spakować, ale z jakiegoś powodu nie chciała tego zrobić. Tylko... dlaczego miałaby się pakować? Gdzie one jadą?
 - Cześć. Coś się dzieje? – spytałem niepewnie, wchodząc powolutku do pokoju. Kiedy się odezwałem, dziewczynka zsunęła się z łóżka i wtuliła się w moje nogi. 
- Ja nie chce nigdzie jechać bez ciebie – wymamrotała cicho, co mi absolutnie niczego nie wytłumaczyło. Uklęknąłem i delikatnie przytuliłem moją małą siostrzyczkę, głaszcząc ją uspokajająco po plecach. Posłałem też pytające spojrzenie cioci, chcąc w końcu się czegoś dowiedzieć. 
- Dzisiaj rano przyszedł posłaniec od twojego ojca. Polecił mnie oraz twojej siostrze, abyśmy udali się do jego najbliższego przyjaciela, najlepiej po południu. Ma się z nami jutro spotkać, bo ma do załatwienia jakąś ważną sprawę – ciocia ciężko westchnęła, a w mojej podświadomości zapaliła się ostrzegawcza lampka, chociaż nie wiedziałem, z jakiego powodu. Może dlatego, że tata jeszcze nigdy tak nie robił, posłańcy zawsze przychodzili do mamy, i to ją prosił, aby gdzieś wyjechała. 
- Nie chcę do niego jechać, bez ciebie i Vivi. Nie chcę się nim spotkać – wymamrotała cichutko Natsu, pociągając noskiem. Najwidoczniej bała się spotkać z tatą beze mnie, i nie winiłem jej za to ani trochę, ostatnio napędził jej niezłego stracha. Ale tam nic jej nie będzie, przy swoich znajomych tata zawsze jest kochany oraz wspaniałomyślny, nawet na nią głosu nie podniesie. 
- Idziesz przecież do państwa Fukui, czyż nie? – spytałem powoli siostrę wiedząc, że muszę ją jakoś przekonać do tego wyjazdu. Zresztą, teraz powoli widziałem, albo przynajmniej podejrzewałem, dlaczego chce je tam obie. Możliwe, że planuje dla niej małżeństwo z ich synem i pewnie chce dogadać parę spraw... z jednej strony, to dobrze, bo Natsu ma szansę poznać swojego przyszłego męża, nie wszyscy mają taką możliwość i biorą ślub w ciemność. Z drugiej, to jednak jest straszne, że musisz brać ślub pod przymusem swojego rodzica. – Opowiadałaś mi kiedyś, że bardzo polubiłaś ich syna. Jak on miał na imię...?
- Kenzou – wymamrotała, jakby z niechęcią. 
- Właśnie. Nie chcesz go znowu zobaczyć? 
- Nie chcę iść tam bez ciebie. 
- Wiesz, że lepiej nie denerwować taty, więc czasem lepiej robić, co każe – wytłumaczyłem jej ostrożnie, delikatnie odgarniając jej rude, urocze loczki z czoła. – Poza tym, niedługo wrócisz do domu, a ja będę na ciebie czekać – dodałem uspokajająco. 
Dziewczynka pokiwała głową, ale nie wyglądała na specjalnie przekonaną. Cóż, najważniejsze było to, aby się zgodziła i przestała się kłócić, wystarczająco już naraziła się tacie, a ja następnym razem jej nie uratuję. Natsu poprosiła mnie o pomoc w pakowaniu, a ciocia oznajmiła, że zrobi obiad. 
Już po dwóch godzinach zostałem sam w domu i przyznam, czułem się nieco dziwnie. Jeszcze chyba nigdy nie zostałem tak całkowicie sam, zawsze była ze mną ciocia, więc duży dom powodował we mnie wielki niepokój. I jeszcze ten ich nagły wyjazd... To nie ma nic wspólnego z tym, że wczoraj wieczorem widziałem tatę na mieście? Sam już nie wiem, co o tym myśleć i jak miałoby to z tym wszystkim łączyć. Westchnąłem cichutko, mając już tego wszystkiego dość. Miałem tylko nadzieję, że Taiki już czuje się lepiej, niż kiedy czuł się rano. Może wtedy jednak powinienem za nim pójść? Będzie zły, kiedy dowie się, że wyszedłem tak bez słowa? Może myślał, że będę na niego czekał? A może jednak powinienem poczekać? Będę musiał z nim porozmawiać, kiedy Natsu i ciocia wrócą do domu, w końcu nie mogłem zostawić domostwa bez opieki, bo w każdej chwili mogli wrócić. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz