Mocno przytuliłem chłopca do siebie, czując tak właściwie.. Nie wiedziałem co czułem, radość? A może nic nie czułem. Moje serce zabiło szybciej, gdy zobaczyłem moją rodzinę po tak długim czasie, nie potrafiłem jednak zrozumieć, co czuję lub co powinienem teraz czuć, w mojej pamięci są wspomnienia związane z radością i miłością to jednak zbyt mało, abym mógł zrozumieć, co czuję i czy w ogóle coś czuję. Od powrotu na ziemię stałem się pusty, zabrano mi coś mniej potrzebnego, abym znów żył. Dlaczego więc nie czuje nawet miłości? Wiem, że ich kocham, wiem, że chce przy nich być, ale nie wiem jak mam to okazać lub co powinienem czuć, to dziwne gdy odebrano ci wszystko to czego uczyłeś się tak długo, muszę coś z tym zrobić. Sorey nie może się mną teraz przejmować, to ja mam pomóc mu nie on mi, nie zostawię go bez względu na wszystko, zawsze będę trwał przy nim jako anioł stróż, nawet jeśli już zapomniał o miłości którą mnie darzył.
- Tak bardzo tęskniliśmy - Głos Yuki'ego sprowadził mnie na ziemię, powodując szybsze bicie serca, to wystarczyło, abym był pewny w stu procentach tego co do nich czuję, kocham ich i nic tego nie zmieni.
- Ja za wami też - Mocno przytuliłem dziecko do siebie, całując jego czoło, tak bardzo tęskniłem za tą dwójką, nigdy nie przestanę ich kochać.
Yuki przez cały czas zadawał mi pytania, nie odpuszczając, chcąc wiedzieć wszystko, co robiłem, gdzie byłem, jak to możliwe, że wróciłem. Odpowiadałem spokojnie na pytania, dzielnie znosząc pytania chłopca i obecność psa, który bardzo się mną zainteresował, trwało to wszystko tak długo aż chłopiec nie zasnął, a pies nie położył się obok niego.
Przez cały ten czas Sorey nie odzywał się, patrząc na mnie z widocznym zmartwieniem w oczach.
Nie rozumiałem tego, dlatego chciałem, a nawet musiałem z nim porozmawiać, aby wszystko sobie wyjaśnić.
- Co cię trapi? - Spytałem, siadając obok męża na kocu.
- Martwi mnie twoje spojrzenie to przeze mnie? - Westchnąłem cicho, chwytając jego dłonie, mój mąż znów zaczął mnie przepraszać za zdradę i przemianę i milion innych rzeczy, za które przepraszać nie musiał.
- Sorey, posłuchaj mnie uważnie, już raz o tym rozmawialiśmy, wybaczyłem ci tę zdradę, a ty obiecałeś, że nigdy tego więcej nie zrobisz, sytuacja z moją przemianą to inna bajka nie ty jesteś za nią odpowiedzialny to tylko i wyłącznie moja wina - W moim głosie nie dało się dostrzec niczego ani żalu, ani złości. Spokój, który czułem, nie dawał mi powodu do złości. - Wracając do mojego spojrzenia, po powrocie na ziemi straciłem możliwość okazywania emocji, ale to nie zmienia moich uczuć do ciebie, ja wciąż cię kocham bez względu na to, co się stało - Przyznałem dotykając jego policzka.
- Skąd to wiesz? Skąd wiesz, że mnie kochasz? Twoje emocje, uczucia.. - Chciał mówić dalej, obwiniając się za wszystko. Nie chciałem, aby tak się czół musiałem przerwać to, kładąc jego dłoń na moim sercu.
- Czujesz? Może i straciłem możliwość okazywania emocji i uczuć, ale moje serce nie zapomniało co do ciebie czuję, mózg można odszukać serca nie - Wiedziałem, że przed nami ciężka droga, wiele czasu zajmie mi doprowadzenie go do porządku. Wiem jednak, że to poświęcenie jest tego warte.
Sorey kiwnął głową, choć jego twarz nie wskazywała na pogodzenie się z tym, co mu powiedziałem dam mu czas, bo tego właśnie potrzebował mojego wsparcia i czasu, zrobię wszystko, aby znów był szczęśliwy.
- Połóż się jesteś zmęczony - Poprosiłem, biorąc koc, który dla mnie przygotował, przykrywając jego ciało.
- Nie mogę spać - Wyszeptał, za wszelką cenę chcąc oddać mi koc, odpuścił, dopiero gdy poprosiłem go, abym mógł położyć się obok niego pod jednym kocem, mój mąż był zaskoczony. Myśląc, że go nienawidzę i nie będę chciał z nim spać, nie rozumiałem tego, nie rozumiałem dlaczego tak uważa, mówiłem mu przecież, że wybaczyłem mu to wszystko, co stało się przed moją śmiercią. Przyznając, że wciąż go kocham, to co było minęło, nie ma potrzeby do tego wracać.
Nie chciałem jednak już go męczyć ani zmuszać do niczego powoli sam do wszystkiego dojdzie z moją pomocą, dopilnuje tego, aby wszystko było jak dawniej.
Wtuliłem się w ciało męża, zamykając oczy, tworząc barierę, która utrzymywał się podczas mojego snu, nie była zbyt silna lecz wystarczająca, aby uchronić nas przed potencjalnym niebezpieczeństwem.
W nocy jednak obudził mnie wystraszony Sorey, jego ciało drżało, a on sam patrzył na mnie jakbym był tylko snem, wspomnieniem, które zniknie gdy znów zamknie oczy.
- Już dobrze - Przytuliłem go do siebie głaszcząc po głowie. - Jestem przy tobie - Szepnąłem cicho tak bardzo chcąc mu pomóc ile bym dał, aby znów był szczęśliwy.
<Sorey? C:>