niedziela, 13 września 2020

Od Shōyō CD Taiki

Podskoczyłem zaskoczony na jego słowa, przez chwilę kompletnie o nim zapominając. Byłem za bardzo skupiony na obserwacji jego pokoju, który może i był mały, ale sprawiał wrażenie bardzo przytulnego i jednocześnie tak różnego od mojego. Może i moja sypialnia była jednym z mniejszych pomieszczeń w domu, i była wypełniona drogimi oraz kunsztownymi meblami, tak jak każdy inny pokój, ale pomimo tego był on bardzo pusty. Nie miałem dużo rzeczy osobistych, jedynie trochę ubrań, które regularnie kupowała mi mama bądź ciocia, oraz jednego, bardzo starego misia, którego miałem od zawsze. No i była jeszcze maskotka Vivi, którą uszyłem jej te trzy lata temu, kiedy przyniosłem ją malutką do domu. Miał to być, oczywiście, lisek, ale jest dość pokraczny bo w szyciu najlepszy nie byłem i w sumie nadal nie jestem. Jednak moje pseudodzieło bardzo spodobało się Vivi i nadal lubi z nim spać oraz się bawić. 
Podkręciłem głową na pytanie Taiki'ego, ale nie do końca było to zgodne z prawdą. Nie chciałem sprawić chłopakowi zbędnego kłopotu, poza tym aż tak spragniony nie byłem. Wytrwam te parę godzin, zanim wrócę do domu, przecież nic mi się nie stanie. 
– Jesteś pewien? Sporo się dzisiaj nabiegałeś – powiedział Taiki, przyglądając mi się spod przymrużonych oczu. Uśmiechnąłem się do niego łagodnie i pokiwałem głową, nie zmieniając zdania. – Ja jestem spragniony i przy okazji mógłbym przynieść też coś tobie. 
– Nie trzeba, wszystko jest w porządku – odparłem, nadal trzymając przy swoim. Po raz pierwszy poczułem się zaakceptowany i nie chciałem, aby to się zmieniło. Poza tym, Taiki ofiarował mi tak dużo, podczas kiedy ja jemu kompletnie nic. 
– Przyniosę ci herbaty. Albo wody. Usiądź sobie wygodnie, czuj się jak u siebie a ja zaraz wrócę – powiedział i nim zdążyłem zareagować wyszedł z pokoju. Westchnąłem cicho zastanawiając się, czy moje słowa w ogóle do niego dotarły. 
Niepewnie podszedłem do łóżka i usiadłem na nim, było to w sumie jedyne miejsce, na którym mogłem usiąść. Co prawda było tu jeszcze krzesło, na którym wcześniej siedział Taiki, ale kiedy tylko z niego zszedł, zajęła go Vivi; lisica zwinęła się w kuleczkę i obserwowała pokój spod przymrużonych ślepi. 
Cierpliwie czekałem na powrót chłopaka, zaczynając bawić się rękawami swojej koszuli. Moje myśli krążyły wokół cioci chłopaka, jakby nie patrzeć nasze sytuacje były do siebie bardzo podobne. Podejrzewałem, że w niektórych rodzinach tych dumniejszych ras właśnie tak się się dzieje, chociaż nadal nie potrafiłem tego zrozumieć. Jak można zabić własne dziecko tylko dlatego, że jest trochę inne? Pomyśleć, że gdyby nie upór mojej mamy, nie byłoby mnie tutaj. 
Do moich uszu dotarły ciche szepty dobiegające z kuchni. Zaciekawiony nastawiłem uszy, by móc cokolwiek usłyszeć, ale nic mi się to zdało. Rozmowa była naprawdę cicha i w dodatku zagłuszana przez syczącą parę i gotujące się jedzenie. Zresztą, dlaczego ja to robię, nie powinienem podsłuchiwać, to bardzo niegrzeczne. 
– Już jestem – usłyszałem nagle wesoły głos chłopaka, który wszedł do pokoju. – Proszę, trzeba się nawadniać – dodał, podając mi szklankę z wodą. 
– Dziękuję – powiedziałem ładnie, zaciskając palce na chłodnym szkle i upiłem dwa łyki. Szczerze, wypiłbym cokolwiek by mi przyniósł. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem spragniony, ale nie mogłem przecież wypić od razu wszystkiego, to byłoby niegrzeczne. 
– Rozchmurz się, z uśmiechem wyglądasz o wiele ładniej – kiedy tylko ostrożnie odłożyłem szklankę na zagracony stolik, poczułem jak chłopak czochra moje włosy. Napuszyłem policzki i spojrzałem na niego spode łba, nie byłem dzieckiem, aby mnie tak traktować. 
– Gdybym ja ci tak poczochrał włosy, też byłbyś zadowolony? – spytałem, wstając z łóżka i poprawiając swoje kosmyki. 
– Wiesz, tego się raczej z twojej strony nie obawiam – powiedział wyszczerzony, a ja doskonale wiedziałem, co miał na myśli. 
Owszem, był wyższy ode mnie, i to całkiem sporo, ale to nie oznaczało, że może czuć się bezpiecznie. Znajdę sposób, aby się jakoś odegrać, nie mogę tego tak po prostu zostawić. 
Poczekałem, aż Taiki odłoży swoją szklankę, nie chciałem przecież chłopak rozlał wodę, nie o to mi chodziło. Kiedy w końcu to się stało, bez zbędnych ceregieli skoczyłem na niego; w końcu potrafiłem całkiem wysoko skakać, nie tylko w ciele lisa. By zaraz z niego nie spaść, objąłem go nogami w pasie, a jedną z rąk złapałem się za kark. Z kolei drugą zacząłem niszczyć jego perfekcyjną fryzurę w ramach zemsty. Z piersi chłopaka wydobył się okrzyk oburzenia, ale nie przejąłem się nim za bardzo. 
Moja „zemsta” nie trwała długo, bo już po chwili Taiki przewrócił się wraz ze mną na łóżko. Leżałem na materacu, a chłopak zawisł nade mną, by przypadkiem nie przygnieść mnie swoim ciałem; poczułem, jak moja koszula delikatnie podwinęła się do góry, odsłaniając mój brzuch, ale nie przejąłem się tym za bardzo. Jeszcze przez kilka sekund po prostu wpatrywaliśmy się w siebie i zaraz potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
– No, teraz wyglądasz o wiele lepiej – powiedziałem wesoło szczerząc się szeroko, widząc jego potargane włosy. Byłem z siebie bardzo dumny. Na te kilka minut zapomniałem kompletnie, że może zachowanie może go urazić, przez co się na mnie obrazi i cała ta znajomość zniknie, rozpryśnie się jak bańka mydlana. Tego przecież najbardziej się bałem i dlatego zawsze uważałem, aby nie zrobić niczego niestosownego w jego obecności. W tamtej chwili miałem w głowie tylko jedną myśl: moje biedne włosy zostały pomszczone, i tylko to było ważne.

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz