piątek, 25 września 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Nie podobało mi się to ani trochę. Wcześniej Mikleo nie skarżył się na ludzkie życie, które mogło mu troszeczkę dać w kość zwłaszcza po tym balu. Dlaczego więc nie powiedział mi tego wcześniej, a dopiero teraz? I to jeszcze dzień po tym, jak wyspowiadałem się Alishi. Czułem, że po prostu muszę z kimś o tym porozmawiać, a Mikleo z powodów oczywistych odpadał – gdyby się dowiedział, że tęsknię za byciem człowiekiem, na pewno poczułby się źle i zechciałby powrócić do swojej dawnej postaci, a widziałem, że naprawdę był zadowolony z obecnej sytuacji. Może irytowała go nieco Yui, ale to było oczywiste – ta dziewczyna nie chciała odpuścić i coś czułem, że aż do końca będzie próbowała uwieść mojego męża. Gdyby nie ona, byłoby wszystko w porządku. 
Prosiłem Alishę, by nic mu nie mówiła, ale po dzisiejszej rozmowie z moim mężem zacząłem w to wątpić. Sama królowa uważała, że powinienem z nim o tym porozmawiać, bo to mnie wyniszcza, ale ja się z tym nie godziłem. Może byłem ostatnio trochę nie swój, ale to tylko i wyłącznie przez Yui.
- Tego chcesz? - spytałem, poprawiając kosmyki opadające mu na twarz. Z jednej strony chciałem wrócić do bycia człowiekiem, czuć znowu głód i zmęczenie, ale i jednocześnie smaki i tą cudowność możliwość spania dłużej niż do czwartej nad ranem. Mieć znowu swojego anioła na wyłączność i nie przejmować się jakimiś głupimi kobietami, które łasiły się do niego i chciały się do niego dobrać.
Nie chciałem jednak płacić tak wysokiej ceny, jak szczęście mojego męża. Chyba nigdy nie widziałem go tak często radosnego i szczęśliwego, nie licząc ostatnich dni, gdzie bez przerwy nachodziła go ta jędza. Poza tym, kiedy był człowiekiem, był bezpieczniejszy, nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo ze strony tamtego psychola. 
- Tak, chcę – odparł, całując mnie w policzek. Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, próbując coś wyczytać z jego twarzy, ale w tym samym momencie podniósł się do siadu. Zmarszczyłem brwi na jego gest, czy on chce czytać książki? Teraz, kiedy mamy ciszę i spokój? Po co nam to, lepiej wykorzystać w pełni tę chwilę, być może niedługo powrócimy do swoich ciał i nasze zbliżenia znów będą inne.
- Ale że teraz…? - wymamrotałem, przytulając go od tyłu i znowu ciągnąc go do siebie.
- A kiedy? Teraz mamy chwilę, więc moglibyśmy… - zaczął chłopak, ale ja szybko uciszyłem go długim pocałunkiem. Przekręciłem nas obu tak, by to on był pode mną i jedną dłonią zacząłem specjalnie drażnić jego podbrzusze. Ani myślałem, aby teraz czytać książki, są o wiele przyjemniejsze rzeczy do roboty, niż szukanie sposobu na odwrócenie uroku.
- Właśnie, teraz mamy chwilę i trzeba ją dobrze wykorzystać – wymruczałem mu wprost do ucha, umyślnie drugą dłonią pieszcząc jego ciało i omijając te najwrażliwsze miejsca. - Chyba, że koniecznie chcesz przeszukiwać te księgi, to w takim razie mogę przestać – dodałem, chcąc się od niego odsunąć. Oczywiście, że robiłem to specjalnie, w duchu licząc na to, że chłopak straci ochotę na czytanie i da mi sam o tym znać.
Nie przeliczyłem się. Nim zdążyłem się odsunąć wystarczająco, poczułem dłonie Mikleo na karku. Mój mąż przysunął mnie do siebie, łącząc nasze usta w długim pocałunku, który oczywiście odwzajemniłem, mrucząc cicho z aprobatą. Jak już wrócę do bycia człowiekiem, będę tęsknił za jego cudownym zapachem. 
- Jesteś okrutny – wymamrotał, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ale tylko twój, Owieczko – wymruczałem, całując go w nos. Nim chłopak zdążył jakoś zaprzeczyć albo oburzyć się za nazwanie go Owieczką, powróciłem do pieszczenia jego ciała, ale tym razem bardziej dokładniej i intensywniej. Zamiast słów oburzenia z gardła mojego męża wydobył się głośny jęk, co bardzo mi się spodobało.

***

Przez następne dni próbowaliśmy szukać jakiegoś sposobu, abyśmy powrócili do swoich ciał, ale marnie nam to szło. Ciągle nam ktoś przeszkadzał: a to Yui, która łasiła się do mojego męża, a to nasz mały chłopiec pragnący koniecznie uwagi, albo Alisha, która prosiła Mikleo o pomoc w sprawach dyplomatycznych, bo ponoć bardzo spodobał się wielu ważnym gościom na balu. Do tego również dochodziły przerwy na jedzenie czy też spanie, co prawda dotyczyły one głównie Mikleo, bo ja przez ten czas przeszukiwałem te księgi, ale i tak na niewiele się to zdało. 
- Przyniosłem ci obiad. Albo raczej kolację – odezwałem się, kiedy tylko wszedłem do pokoju, niosąc tacę z cudownie pachnącym jedzeniem.
- Znalazłem coś – odparł Mikleo, nie odrywając oczu od stron. Zaciekawiony podszedłem do niego, ostrożnie stawiając tacę na stole. - Można by przerwać ten urok śmiercią jednego z nas… 
- To odpada zdecydowanie – przerwałem mu, zamykając księgę, którą czytał i zabierając mu ją. Co jak co, ale to było czystą głupotą, dlaczego w ogóle był tym zainteresowany?
- Ale w ostateczności, gdyby nie było innego sposobu… - zaczął niepewnie chłopak, a ja zmarszczyłem gniewnie brwi.
- To wtedy zostajemy tacy, jacy jesteśmy, w ogóle wybij to sobie z głowy – burknąłem, uderzając go w tył głowy. Nie ma mowy, abym pozwolił mu na śmierć. Albo żebym ja ginął, ponieważ wiem, że Mikleo zadręczałby się później do końca swojego życia, podobnie jak ja, gdyby to on poświęcił siebie.
Mój mąż westchnął cicho i przysunął do siebie tacę z jedzeniem. Niechętnie zaczął jeść, podczas kiedy ja szukałem jakiegoś innego sposobu. Szło nam to bardzo, ale to bardzo powoli, ale co się dziwić, kiedy wszyscy coś od nas ciągle chcieli. 
- W takim tempie nigdy czegoś nie znajdziemy – burknął chłopak, biorąc niechętnie kęs do ust.
- Wiem – westchnąłem cicho, leniwie się przeciągając. - Założę się, że jak tylko zjesz, ktoś do nas wejdzie i znów będzie czegoś chciał.
- Może nie powinniśmy tego robić w pokoju? - zaproponował chłopak, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. - Tutaj wszyscy nas znajdują. Powinniśmy zacząć przeglądać te księgi w jakimś ustronnym miejscu. I nikomu nic nie mówiąc, by przypadkiem nikt nas nie znalazł. W kilka spokojnych godzin przejrzelibyśmy więcej niż przez kilka dni. I to od jutra, dzisiaj nie ma już po co wychodzić – dodał, cicho wzdychając i patrząc przez okno na ciemny dwór.
- Może nad jezioro? Tam rzadko kto chodzi – zaproponowałem pierwszą lepszą myśl, która przyszła mi do głowy. Bardzo polubiłem spędzanie czasu nad wodą, ale w ostatnim czasie mało czasu tak spędzaliśmy. Widziałem, że Mikleo wolał spędzać inaczej czas niż leniwy odpoczynek nad wodą. Bardziej ciągnęło go do miasta i ludzi, czyli coś, za czym nie przepadałem. No i jeszcze dodatkowo wspólny czas zabierało nam przeszukiwanie ksiąg.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz