poniedziałek, 21 września 2020

Od Taiki CD Shōyō

Westchnąłem ciężko, kiedy to sens jego słów dobiegł do moich uszu, jeny czy tego dziecka nikt nie nauczył, że po jedzeniu się nie pływa?
- Nie wiesz, że po jedzeniu się nie pływa? - Spytałem, unosząc brew ku górze.
- Nic mi się nie stanie - Burknął kręcąc nosem z niezadowoleniem, oho dziecko zaczyna się nudzić, jak na nastolatka potrafi naprawdę zachowywać się jak dziecko, co prawda lepszy od niego nie jestem, mam dziewiętnaście lat a zachowuje się czasem jak pięciolatek.
- No dobrze dzieciaku w takim razie możemy ruszać nad wodę bylebyś później nie żałował swojej decyzji - Ostrzegłem go wstając z łóżka, szczerze mówiąc, nie chciało mi się iść nad wodę, nie teraz, wolałbym odpocząć, zamknąć oczy na kilka chwil i odetchnąć po obiedzie i treningu, który dał mi w kość, to fakt moje mięśnie przyzwyczajonego są do wysiłku, co nie zmienia faktu, iż tak jak wszyscy jestem po nim zmęczonym, mimo to pójdę z nim nad tę wodę, bo to mu obiecałem, nie wiem jednak, czy od razu będziemy pływać boję się odczuwać skutki uboczne zbyt szybkiego zetknięcia z wodą.
- Nie jestem dzieciakiem - Zawołał oburzony błyskawicznie podnosząc się z łóżka jakby pościel znajdując się na nim poparzyła jego biedną skórę, to zabawne jak bardzo przewrażliwiony jest na swoim punkcie, a może po prostu nie lubi, gdy nazywa się go dzieckiem, nie wiem, nie mogę tego ocenić nie w tym momencie.
- Nie? A ja myślałem, że młodzież to też dzieci - Udałem, że zastanawiam się nad tymi jego słowami, jak i nad własną wypowiedzią wzruszając ramionami, wyciągając z szafy torba, do której spakowałem dwa ręczniki, aby mieć czym wytrzeć ciało po kąpieli.
Shōyō przez cały ten czas nie odezwał się już do mnie obrażony za nazwanie go dzieciakiem, najwidoczniej bardzo ugodziło to jego dumę, cóż może kiedyś przeproszę za nazwanie go dzieciakiem i do tego dojdzie, gdy nadejdzie odpowiedni moment.
- Możemy iść - Zarzucając torbę na ramię podszedłem do drzwi chcąc wyjść z pokoju.
- A ta torba to po co? - Najwidoczniej nie patrzył na mnie, gdy chowałem ręczniki do torby, to nic zdarza się, w końcu to dzieciak a dzieci już tak mają, nie żeby wielce dorosły się odezwał.
- Mam w niej ręczniki do wysuszenia się po kąpieli i spakuje wodę tak w razie gdy chciało się nam pić - Wyjaśniłem wychodząc z pokoju wiedząc, że chłopak wraz z lisicą podążą za mną. - Ciociu wychodzimy! - Krzyknąłem, nie chcą, aby kobieta dostała zawału serca, gdyby okazało się, że wyszliśmy bez wcześniejszego poinformowania jej o tym.
- Już idziecie? Tylko uważajcie na siebie i nie wracajcie za późno do domu - Przyłożyłem dłoń do czoła, gdy kobieta mówiła, jeny naprawdę? Przed obcą osobą? Mogła sobie już darować ten monolog, on nie jest potrzebny, nie idziemy się bić a jedynie spokojnie poczuć, się pływać co może pójść nie tak?
- Ciociu - Burknąłem cicho pod nosem czego kobieta kompletnie nie rozumiała wiem, że chce dobrze i chce być miła, ale niech nie przesadza, nie mam pięciu lat, nie musi mnie niańczyć, jakoś sobie poradzę sam, choć z drugiej strony lepiej, aby było, jak jest niż później, miałbym zostać sam bez niej.
- No co? Ostrożności nigdy za wiele - Stwierdziła, uśmiechając się do nas delikatnie, a jednocześnie ostrzegawczo, doskonale to widziałem, znając jej zagrania.
- Tak wiem pa - Machnąłem ręką zabierając chłopaka z dala od mojej ciotki jeszcze nie daj Bóg nie wypuściłaby nas włączając tryb matki a zdarzały się już takie rzeczy.
- Masz bardzo miłą ciocię - Towarzyszujący mi chłopak zaczął mówić, gdy tylko wyszliśmy z domu, omijając psa, który musiał zostać pogłaskany, aby nas wypocić z ogrodu.
- Czasem trochę przesadza, ale masz rację miła kobieta - Musiałem przyznać mu rację bądź co bądź trafiła mi się cudowna kobieta, anioł mógłbym nawet powiedzieć, gdyby nie ona nie byłoby mnie, tutaj uratowała mi życie i zajęła się jak własnym synem, choć sama dzieci nigdy mieć nie chciała, po śmierci męża zostałem jej tylko ja, jedyne oparcie w tym szarym i smutnym niekiedy świecie.
Towarzyszący mi chłopak kiwnął lekko głową a między nami zapadła cisza przyjemna cisza pozwalająca nam zebrać myśli i rozpocząć nowy temat, gdy nadejdzie odpowiedni ku temu moment.
- Tak się zastanawiałem, latałeś kiedyś? - To pytanie nie było absolutnie związane z wodą, nie powinno go tu być, a mimo to chciałem dowiedzieć się tak drobnej rzeczy.
- Nie, nie mam przecież skrzydeł - Odwrócił głowę w moją stronę przez chwilę przyglądając mi się w milczeniu analizując zapewne skąd wzięło mi się to dziwne pytanie.
- A chciałbyś? - To pytanie zaskoczyło go jeszcze bardziej, nie spodziewał się najwidoczniej usłyszeć czegoś takiego z moich ust.
- Czemu pytasz mnie o coś takiego? - Choć był zaskoczony i skołowany, pewnie doskonale znał odpowiedź na swoje pytanie.
- Jest smokiem, latam mógłbym, jeśli kiedyś zapragniesz pokazać ci całkowicie inny świat - Przyznałem, sam nie wiem dlaczego, ale chciałem pokazać mu świat, który widzę ja, jest zupełnie inny. Nocą, gdy ludzie znikają w domach, a księżyc pięknie lśni na niebie lot nad chmurami to marzenie odkrywające piękno świata, które nie każdy dostrzec może.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł - Patrzył na mnie z niepewnością, czego się bał? Nie spadłby, zadbałbym o to, fakt nigdy z nikim nie latałem to jednak nie powód, aby nie spróbować ten pierwszy raz.
- Nie dobry masz rację, on jest doskonały, nawet nie wiesz czego twoje oczy nie dostrzegają tu na dole a z łatwością dostrzegą będąc u góry - Radość którą odczuwam, gdy latam. Chciałbym, aby ktoś też ją poczuł, nie każdy stworzony jest do latania, każdy jednak powinien chociaż raz spróbować, wzbić się wysoko nad górami i lasami dostrzegając to, czego ludzkie oko jeszcze nie widziało.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz