sobota, 5 września 2020

Od Shōyō CD Taiki

Nie byłem szczególnie przekonany do tego pomysłu. Co prawda, znałem reguły pi razy drzwi, troszkę poobserwowałem ich grę, ale to wszystko. Nigdy nie grałem, na pewno tego nie potrafię, popsuję im miłe popołudnie swoją beznadziejnością i tyle z tego będzie. Nie chciałbym, aby ktokolwiek się na mnie gniewał, zwłaszcza Taiki i jego koledzy; pomimo, że większość z nich byli ludźmi, wydawali się być całkiem sympatycznie, i może nieco głośni. Nie będę pchał się gdzieś, gdzie się nie nadaję. Już próbuję swoich sił w pływaniu i do tej pory idzie mi okropnie. Bez poczucia jego silnych dłoni na swoim ciele od razu zaczynam panikować. 
– Po prostu popatrzę, lepiej, abym nie pchał się do czegoś, czego nie potrafię – odparłem, nerwowo uśmiechając się do mojego nowego znajomego. Przez kilka sekund Taiki patrzył na mnie z wyraźnym niezrozumieniem, powiedziałem coś nie tak? Chyba wyraziłem się dość jasno i wyraźnie, każdy by mnie zrozumiał. 
– Nie możesz stwierdzić, że do czegoś się nie nadajesz, nawet tego nie próbując – odparł, czochrając moje włosy. Odruchowo poprawiłem swoje kosmyki, nie rozumiejąc jego gestu, chciał mnie jakoś pocieszyć? Przez to czułem się jak małe dziecko, którym przecież nie byłem. Może i byłem młodszy od niego, ale przecież nie znaczyło to, że byłem dzieckiem. Z resztą, z tego co wiem, nie ma między nami kolosalnej różnicy wieku, przecież to raptem trzy lata, a to wcale nie tak dużo. 
– Ale tylko popsuję zabawę tobie i twoim przyjaciołom... – szukałem wymówek dalej. Owszem, z chęcią bym zagrał, ale bałem się, nie chciałem psuć im zabawy swoim brakiem doświadczeniem. I wiele lepiej dla każdego będzie, jak sobie posiedzę i popatrzę, w ten sposób nie będę nikomu przeszkadzał. 
– Daj spokój, niczego nie popsujesz, jestem pewien, że chłopaki się ucieszą – powiedział beztrosko, obejmując mnie ramieniem i zaczynając prowadzić mnie w stronę drużyny. Niepewny i może lekko przestraszony dałem się prowadzić, nawet nie próbując się wyrywać. – Hej, chłopaki! Czy Karotka może zagrać z nami? – spytał swoją drużynę, a ja zamarłem na jego słowa.
Czy on właśnie nazwał mnie Karotką przy wszystkich?
Jego znajomi zareagowali dość entuzjastycznie, co lekko mnie zaskoczyło. Przecież wiedzieli, że nie potrafię grać, a mimo tego odpowiedzieli twierdząco na pytanie ciemnowłosego, i jeszcze zapewnili, że w razie czego wszystko mi wytłumaczą. Taiki uśmiechnął się do mnie najszerzej jak potrafił i zadał mi krótkie pytanie „Więc jak?”, a ja finalnie i jednocześnie niepewnie pokiwałem głową. W duchu postanowiłem jednak, że kiedy tylko zauważę, że ich irytuję, od razu schodzę z ich prowizorycznego boiska. 

*** 

Po dwóch godzinach skończyliśmy grać, przez ten czas przegraliśmy trzy mecze. Nie zszedłem z boiska ani razu, chociaż doskonale widziałem, że grałem gorzej niż okropnie — uderzyłem raptem w cztery piłki, z czego dwie przeszły na boisko „przeciwników”. Kiedy zaliczyłem pierwszą gafę, od razu chciałem zrezygnować bojąc się, że na mnie spadnie odpowiedzialność za stracony punkt, co w sumie było prawdą, w końcu to była tylko moja wina. Jednak chłopaki wcale nie zareagowali negatywnie; praktycznie w ogóle nie zareagowali, powiedzieli, że nic się nie stało i nie mam się czym przejmować. Jeszcze z początku czułem się niepewnie, ale z czasem zacząłem się świetnie bawić. 
Po skończonym meczu nieśmiało pożegnałem się z drużyną Taiki'ego, mając nadzieję, że po tak beznadziejnej grze nie mają o mnie złego zdania. Po tym wszystkim nie byłem nawet za bardzo zmęczony ani spocony, w przeciwieństwie do mojego smoczego towarzysza.
– I jak się grało? – spytał widocznie wesoły Taiki, poprawiając swoje roztrzepane włosy. Zauważyłem, że jego fryzura zawsze, ale to zawsze była idealna. A kiedy tylko tak nie było, od razu ją poprawiał i wydawało mi się, że chyba robił to machinalnie. Wyjątkiem, kiedy tego nie robił, był mecz, ale wystarczyło, że ten się skończył i jego dłonie już wędrowały do głowy, ale absolutnie się mu nie dziwiłem. Taiki był przystojny, to fakt, i pewnie dlatego dbał tak o swój wygląd. 
Ja nawet nie próbowałem jakkolwiek zapanować nad swoimi kosmykami, odkąd tylko pamiętam one żyły swoim własnym życiem. 
– Byłem okropny – przyznałem, odwijając rękawy. Znów ubrałem bluzkę z długim rękawem i dopiero podczas gry je podwinąłem, bo tak lepiej mi się grało. Pewnie za parę godzin pojawią się na moich rękach siniaki od przyjmowanych piłek, ale to nie było takie ważne, jakoś je zakryję, przynajmniej się dobrze bawiłem i miałem cichą nadzieję, że reszta również się dobrze bawiła, jak ja. 

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz