Byłem wpieniony i choć bardzo chciałem to ukryć przed moim mężem, nie potrafiłem. Zostawiłem go na dosłownie trzy minuty, i kiedy wracam zastaję go w towarzystwie widocznie zauroczonej nim kobiety. Jak w takiej sytuacji miałem zachować spokój? To było niemożliwe. W dodatku Yui doskonale wiedziała to, że Mikleo kogoś miał, a mimo to nie miała żadnych przeszkód, aby składać mu dwuznaczne propozycje — bo jak inaczej mógłbym to nazwać? Najgorsze było w tym wszystkim to, że byłem tutaj i nic nie mogłem zrobić. Mogłem tylko biernie na to wszystko patrzeć czując, jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość, a serce zaczyna boleć mnie jeszcze bardziej. To bycie aniołem z dnia na dzień podobało mi się coraz mniej, ale tę informację musiałem zachować dla siebie. Najważniejsze, że Mikleo jest szczęśliwy w ciele człowieka i chce nim zostać już na zawsze, więc i ja będę aniołem, niezależnie od moich preferencji. Jego szczęście było najważniejsze, nie moje.
Jedną ręką objąłem go w pasie, przysuwając go jeszcze bliżej siebie, a wolną dłoń położyłem na jego policzku, na tym samym, w który pocałowała go Yui. Miałem wrażenie, że jeszcze znajduje się na nim ta paskudna szminka. W dodatku jej duszące, kwiatowe perfumy przyćmiły cudowny zapach mojego męża, co już w ogóle mi się nie podobało. Ze wszystkich mężczyzn musiała akurat upatrzyć sobie mężczyznę, który należy do mnie? Musiałem pozbyć się tego zapachu jak najszybciej. Lekko zirytowany przekręciłem nas tak, by Mikleo leżał pode mną. Nachyliłem się nad i przybliżyłem usta do jego szyi, zaczynając dokładnie ją pieścić. Nie szczędziłem mu przy tym malinek, w końcu to był jedyny sposób, w jaki mogłem pokazać, że mój mąż kogoś miał.
– Nie podoba mi się to, że nią pachniesz – wyszeptałem, odsuwając się od niego i uważnie się mu przyglądając. Naszym jedynym światłem był w tej chwili księżyc, które padało na jego ciało co powodowało, że wyglądał jeszcze bardziej nieziemsko, niż zazwyczaj. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nieregularnie, ciszę przerywał tylko jego ciężki oddech, a na policzkach pojawił się piękny róż — coś mi się wydawało, że nie tylko był on spowodowany moimi działaniami, ale i alkoholem. Nigdy nie sądziłem, że dawnemu aniołowi tak bardzo zasmakuje alkohol.
– Przepraszam – wyszeptał niewinnie, a ja uśmiechnąłem się do niego szeroko.
– Nie przepraszaj, zaraz to naprawimy – wymruczałem, zaczynając trochę niecierpliwie odpinać guziki jego stroju. Kilka dobrych godzin musiałem znosić adorowanie mojego męża przez innych ludzi, czas, abym to ja mógł podziwiać mojego ukochanego w pełnej okazałości. Nie zamierzałem go tej nocy oszczędzać, tuż za ścianą była moja rywalka, chciałem, aby doskonale słyszała głos mojego ukochanego.
***
Obudziłem się późnym rankiem, w bardzo, ale to bardzo dobrym humorze, wtulony w nagie ciało Mikleo. Uśmiechnąłem się na widok mojego męża i odgarnąłem kosmyk z jego czoła; fryzura, nad którą wczoraj tak bardzo się napracowałem, zniszczyła się z wiadomych względów, dzięki czemu jego włosy były rozpuszczone i wyglądał przepięknie. Gdybym tylko mógł, leżałbym tak w łóżku wraz z nim cały dzień... Chociaż, co nam szkodzi na przeszkodzie?
Mikleo wymamrotał coś niezrozumiale i otworzył oczy, patrząc na mnie niewidzącym wzorkiem. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i ucałowałem go w czubek nosa.
– Dzień dobry – powiedziałem cicho, zaczynając kreślić na jego biodrze małe kółeczka.
– Nie wychodzę dzisiaj z łóżka – wymamrotał, odwracając się od słońca. Brzmiał nieciekawie, czyżby wypił za dużo wina?
– Jak się czujesz? – spytałem lekko rozbawiony i pocałowałem go w ramię.
– Okropnie, nie mam ochoty na nic – burknął, a ja zaśmiałem się cicho.
– Uroki picia, kochanie. Może przyniosę ci coś do picia? – zaproponowałem wiedząc, że to mu może pomóc.
Chłopak pokiwał niemrawo głową, a ja musiałem wstać z łóżka. Najpierw chyba będę musiał zająć się swoim człowieczym aniołkiem, a dopiero później spokojnie sobie poleżymy. Będę także musiał przypilnować, aby coś zjadł, cokolwiek i w obojętnie jakiej ilości, ale coś musiało się znaleźć w jego żołądku.
Z ulgą ubrałem się w swoje codzienne ubrania, postanawiając zostawić Mikleo moją niebieską koszulę — kto wie, może wkrótce sam ją założy, w końcu tak ją uwielbiał. Zanim wyszedłem, poskładałem nasze ubrania porozrzucane po podłodze, w końcu nie były one nasze, na pewno kosztowały Alishę krocie.
Wróciłem do Mikleo po niecałych dziesięciu minutach ze szklanką oraz pełnym dzbankiem wody z cytryną i to, co zastałem sprawiło, że podniosło mi się ciśnienie. Mój mąż siedział na łóżku ubrany w moją koszulę, wyraźnie zawstydzony Miki, a obok niego, zdecydowanie za blisko siedziała Yui, jednak i ona nie była w pełni ubrana — miała na sobie koszulę nocną i skąpy szlafrok. Czego ona tutaj jeszcze szuka? I co się tutaj działo, kiedy mnie nie było? Wściekły odłożyłem rzeczy, które przyniosłem na komodę, a następnie oparłem się o ścianę wlepiając nienawistny wzrok w ciemnowłosą księżniczkę. Nawet nie zamierzałem ukrywać, że darzę ją innym uczuciem, miałem jej po prostu dosyć.
– To chyba przeciąg – odezwała się zamyślonym głosem Yui, wpatrując się w zamykające się drzwi. – Więc jak Mikleo? Pójdziesz ze mną na śniadanie? Nie mam pojęcia, gdzie znajduje się tutaj jadalnia – dodała uroczo, tym samym zwracając całą swoją uwagę na Mikleo. Przysięgam, że jak położy swoje łapy na jego ciele, zamrożę jej paluchy, nie zwracając uwagi na konsekwencje.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz