Nie do końca rozumiałem, co miał na myśli. Mówiąc, że niepotrzebnie mi o tym mówił. Czyżby bał się teraz, że komuś o tym powiedzieć? Ale komu? Nie znam jego bliskich, nie znam przyjaciół, nie miałbym po co mu zaszkodzić, oczywiście słowa te mają również inny sens. Może po prostu bać się obarczania mnie swoimi problemami, gdyby tak popatrzeć na to z mojej strony mógł o tym pomyśleć, nim mi to powiedział, teraz jest zdecydowanie za późno, będę się martwił, bo boje się, że ta historia może nie najlepiej się dla niego skończyć. Nie mogę jednak zmusić go do zastania ze mną ani tym bardziej do ucieczki z domu to jego życie i jego decyzje to on decyduje którą drogą chce iść sam, w przyszłości stwierdzi, która z dróg była tą złą, a która tą dobrą ja mogę jedynie pomagać mu w tych najgorszych chwilach, gdy przestanie w siebie wierzyć, od tego przecież są przyjaciele.
- Po pierwsze nie da się zapomnieć tego, co mi powiedziałeś, a po drugie nie musisz się spieszyć z oddaniem mi tej kurtki, z zimna nie umieram, mam inne ubrania nie jesteśmy najbogatsi, ale na ubrania nas stać - Wyjaśniłem szeroko się uśmiechając.
- Nie o to mi chodziło nie chciałem cię obrazić - Marchewka od razu wpadł w panikę jeny, jaki rozkoszny chłopiec on naprawdę przejmuje się moim zdaniem, kiedy to nie jest konieczne, to znaczy jest, ale w tej chwili to był żart, najwidoczniej nie jest dobry w rozpoznawaniu żartów z tego, co widzę.
- Spokojnie, wyluzuj mi tu, tylko żartuje jeny naprawdę nie znasz się na żartach - Westchnąłem, kładąc dłoń na głowie, delikatnie nią kręcąc.
- Przepraszam pójdę już do zobaczenia następnym razem - Nie dał mi nawet się odezwać, wybiegając z mojego domu, powiedziałem coś nie tak? W jakiś jakkolwiek sposób go uraziłem? Nie chciałem, to nie było planowane, rany zawsze powiem coś głupiego.
Westchnąłem głośno, zamykając za chłopakiem drzwi, przy następnym spotkaniu na pewno to odkręcę teraz i tak nic nie zdziałam, najlepiej odpocząć to był naprawdę ciężki dzień.
***
Następny dzień zaczął się dosyć leniwie, obudziłem się bardzo wcześnie, z przyzwyczajenia wstając do pracy, dziś jednak był dzień wolny, co za tym idzie, nie musiałem wstawać z łóżka, nie miałem nawet takiej ochoty, nie miałem apetytu, dlatego dopiero po czternastej ruszyłem tyłek z łóżka, aby coś zjeść, coś szybkiego i niewymagającego dużej pracy najprostsze kanapki i gorąca kawa boże jak leniwy dziś jestem, to pewnie wina tej pogody od rana lało, co za tym szło, nie mogłem nawet wyjść z domu, aby pograć w piłkę. Byłem więźniem własnego domu a wszystko to wina mojego lenistwa i braku chęci na chodzenie w deszczu.
- O rany, rany - Ciężko wzdychając, zjadłem śniadanie a może już obiad i wróciłem do łóżka, miałem coś lepszego do roboty? Raczej nie rozmyślałem jedynie o chłopaku, który wczoraj otworzył się przede mną, byłem ciekaw czy po tym wszystkim jeszcze się spotkamy, może uznać, że już go nie lubię lub nie akceptuje, co nie jest prawdą, to on sobie to wmawia, bo z moich ust tego nie usłyszał.
W taki o to sposób spędziłem cały dzień aż do wieczora, gdy to chciałem wyjść na dwór, przestało już padać, mogłem spokojnie wyjść z domu, aby nie umrzeć tu z nudów. Na drodze stanęła mi jednak jedna mała przeszkoda, której nie spodziewałem się dziś spotkać, był to mój nowy lisi przyjaciel, który chyba chciał oddać mi kurtę.
- Cześć wejdź - Zaprosiłem go do środka ciesząc się na jego widok, sam nie wiem, czemu stał się moim małym promyczkiem radości, zawsze byłem szczęśliwy, ale przy nim to coś zupełnie innego, aż trud to wyjaśnić po prostu cudowne uczuć- Hej, chciałem oddać ci kurtkę - Odparł nieśmiało, wciąż mnie zaskakując, nie znamy się od dziś, a mimo to często zdarza mu się zawstydzać, ciekawe czym było to spowodowane.
- Dziękuje - Wziąłem swoją kurkę, którą powiesiłem na wieszaku, poprawiając swoje włosy, gdy były rozpuszczone, lubiły robić mi psikusy, muszę się nimi zająć, nim gdziekolwiek wyjdę. - Napijesz się czegoś? - Spytałem, podchodząc do lustra, aby przyjrzeć się mojemu odbiciu.
- Nie, nie chciałbym ci przeszkadzać chyba gdzieś wychodzisz - Zauważył, tak mi się wydaje, że gdyby mógł, od razu by stąd uciekł.
- Daj spokój, nie przeszkadzasz, mi wiem, że wczoraj trochę przesadziłem, masz prawo nie rozumieć moich żartów, sam przyznaje, że są głupie, ale nie musisz się przejmować, napijmy się czegoś ciepłego, a później odprowadzę cię do domu i obiecuje, że nikt mnie nie zobaczy, upewnię się przynajmniej, że wrócisz cały i zdrów do siebie co ty na to? - Odwróciłem się w stronę chłopaka i tak nie mając zamiaru mu odpuścić, niech mówi co chce, ja wiem swoje i mojego zdania nic nie zmieni.ie, które pojawia się wraz z przybycia chłopaka. - A tak poza tym nim zaczniesz zaprzeczać, gramy jutro mecz z chłopakami może chcesz znów z nami zagrać? Myślę, że i twoja siostra mogłaby przyjść to chyba nie byłby wielki problem - Dodałem właśnie przypominając sobie o meczu, ostatnio karotce poszło dobrze, może nie wygraliśmy, ale dobrze się bawiliśmy, a to liczy się bardziej niż jakaś tam wygrana.
<Marcheweczko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz