niedziela, 27 września 2020

Od Shōyō CD Taiki

 Przyszedłem do niego następnego dnia wieczorem, by oddać jego kurtkę, która całkowicie przesiąknęła moim zapachem. Myślałem, że wyraziłem się jasno, jeżeli chodzi o moją wizytę, dlatego byłem zaskoczony, kiedy zastałem go szykującego się do wyjścia. Zapomniał o mnie? Cóż, nic dziwnego, pewnie miał o wiele lepszych i bardziej wartościowych znajomych ode mnie, oczywiście, że to z nimi chciałby spędzić wolny czas. Nie wszystko musi kręcić się wokół ciebie, głupku. 
- Ostatnio… - zacząłem nieśmiało, ale szybko moje zdanie zostało przerwane przez chłopaka.
- Nie będziesz przecież stać w korytarzu, zdejmij  płaszcz i chodź do kuchni – powiedział Taiki, gestem prosząc mnie, abym wszedł do domu.
Westchnąłem cicho na jego słowa, ale finalnie postąpiłem według jego instrukcji. Pewnie i tak zaraz mnie wyprosi, bo się będzie spieszył na inne, zdecydowanie ważniejsze spotkanie, więc co mi za różnica? Zsunąłem z ramion płaszcz i powiesiłem go na jedynym wieszaku, do którego dosięgałem, i następnie zdjąłem buty, kładąc je pod ścianą tak, aby nikomu ani niczemu nie przeszkadzały. Podreptałem za chłopakiem do kuchni, ze zdziwieniem zauważając, po tych wszystkich informacjach ten traktuje mnie… normalnie. A może raczej powinienem stwierdzić: tak, jak zazwyczaj. Nie wyczułem od niego bijącej pogardy, której tak bardzo się obawiałem. Poczułem się z tym faktem naprawdę miło. Więc jednak Taiki nie kłamał mówiąc, że te informacje nie zmienią jego postrzegania o mnie, nawet po tak długim czasie do namysłu. 
- Nie poprosiłem cię o herbatę – odparłem cicho zauważając, jak chłopak nastawia wodę na ogień i wyciąga kubki, do których wkłada liście herbaty.
- Fakt. Ale teraz już jest za późno, będziesz musiał tutaj na trochę zostać i wypić – powiedział radośnie, dłonią wskazując na jedno z krzeseł.
- Nie miałeś gdzieś wychodzić? - spytałem nieśmiało, zajmując miejsce przy stole.
- Miałem, na spacer, bo strasznie mi się dzisiaj nudziło, ale teraz przyszedłeś ty i już jest lepiej – odparł z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie byłem pewien, co takiego zrobiłem, że jest lepiej, ale cieszyłem się, że tak uważa. Odwzajemniłem niepewnie ten gest; miał bardzo zaraźliwy uśmiech i kiedy tylko widziałem, że się cieszył, i moje kąciki mimowolnie wędrowały ku górze. Trudno mi było wytłumaczyć, dlaczego tak właśnie było. Jeszcze milej by mi było, gdyby Taiki mnie słuchał i kiedy mówię, że nie odczuwam pragnienia niczego mi nie przygotowywał, ale to było mało możliwe. - Więc jak z tym meczem? Zagrasz jutro z nami?
- Nie wiem, ostatnio przecież poszło mi strasznie – przyznałem, zaczynając bawić się własnymi palcami. Grałem już jakiś czas temu, ale doskonale pamiętałem, jak źle ze mną było. Co prawda, nikt nie miał do mnie żadnych wyrzutów, oprócz mnie samego, ale kto wie, co im tam w głowach siedzi.
- Szło ci nieźle, musisz to tylko wyćwiczyć, a żeby to zrobić, musisz grać. To trochę jak z pływaniem – odparł, jakby chcąc koniecznie zachęcić mnie do gry.
- Z pływaniem szło mi równie źle – zauważyłem trafnie, nie odwracając wzroku od swoich dłoni.
- Ale im więcej ćwiczyłeś, tym lepiej ci szło. Nie zniechęcaj się, przecież świetnie się bawiłeś na ostatnim meczu.
To akurat była prawda, czułem się świetnie podczas gry, nawet, jeśli byłem jednym z najgorszych graczy stojących a boisku. Westchnąłem cicho, zastanawiając się nad jego słowami. Z Natsu nie byłoby żadnych problemów, jestem pewien, że dziewczynka bardzo by się ucieszyła, mogąc wyjść poza podwórko, musiałbym tylko ją poprosić, aby ten wypad był tylko naszym sekretem. To nie byłaby pierwsza taka tajemnica, dlatego mam pewność, że nikomu tego nie powie. 
- Mógłbym zagrać, ale gdybym się spóźnił, zacznijcie beze mnie – ugiąłem się w końcu i zaraz zauważyłem, że moja wypowiedź wywołała na jego twarzy jeszcze większy uśmiech, niż dotychczas.
- Doskonale – odparł, zadowolony z moich słów.
Taiki nagle wstał od stołu i podszedł do czajnika, w którym już zagotowała się woda. W milczeniu przyglądałem się, jak chłopak przygotowywał nam obu herbaty, nagle słysząc ciekawy dźwięk – ciche burczenie w brzuchu. Taiki był głodny? Wszystko na to wskazywało, poczułem się źle, a co, jeżeli wychodził po to, aby coś zjeść? Naprawdę nie powinienem tutaj wchodzić i mu przeszkadzać, kiedy zauważyłem, że ewidentnie przygotowywał się do wyjścia. Nawet w niezwiązanych włosach wyglądał przystojnie, nie musiał nic z nimi zrobić, a przynajmniej taka była moja cicha opinia.
- Dziękuję – powiedziałem grzecznie, kiedy Taiki postawił przede mną kubek z gorącą herbatą. Byłem strasznym zmarzluchem, więc wypiję ją tak czy inaczej. - Nie jesteś przypadkiem głodny?
- Nie, zjadłem po południu kanapki, to mi wystarcza – odparł, a ja zmarszczyłem brwi na jego słowa. I on uważa, że to ja jem mało? Jem odpowiednio tyle, ile potrzebuje moje ciało, a moje ciało jest małe, więc jem mało. W przeciwieństwie do niego, on w porównaniu ze mną był duży i to chyba jasne, że powinien jeść znacznie więcej ode mnie.
- Dla twojego ciała to za mało, słyszałem, jak ci cicho burczy w brzuchu. Mógłbym ci przygotować coś lekkiego i szybkiego, jeśli chcesz – odparłem, mając na myśli jakiegoś omleta z dodatkami, albo tosty z szynką w jajku. Były to bardzo proste rzeczy, a jakie sycące, wszystko również zależało, jakie składniki ma w domu chłopak… o rany, przecież to jest niegrzeczne z mojej strony, o czym ja w ogóle myślę? - Przepraszam, to twój dom, nie powinienem ci tego proponować, zapomnijmy o tym – wymamrotałem szybko, spuszczając wzrok i czując, jak na moje policzki wkrada się brzydki rumieniec.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz