piątek, 25 września 2020

Od Mikleo CD Soreya

Szczerze mogłem przyznać tak z ręką na sercu, że myśl o śmierci ciągle chodziła mi po głowie, jeśli umrę on znów stanie się człowiekiem, nie ma innego rozwiązania, z drugiej strony, jeśli to zrobię Sorey załamie się na dobre a tego nie mu zrobić. Co więc mam począć? Nie mogę zostać człowiekiem, bo mój mąż nie jest szczęśliwy będąc aniołem, muszę za wszelką cenę wrócić do swojego ciała, nawet jeśli tak naprawdę tego nie chce. Ile dałbym, aby zostać człowiekiem już na zawsze. Myśl sobie jednak, że możliwość pozostania człowiekiem, nie będzie już nigdy mnie tak bardzo cieszyła ze względu na męża. Alisha wyraźnie powiedziała, że Sorey nie chce mi tego powiedzieć, bo boi się o to, jak zareaguje, jestem przecież taki szczęśliwy jako człowiek, co za głupek powinien czasem pomyśleć o sobie, jego szczęście jest równie ważne co moje, ale nie ważniejsze, powinien był mi powiedzieć, czułbym się mniej źle, niż czuje się w tej chwili. Jestem taki głupi, nic nie zauważyłem, zapatrzony we własne szczęście co zemnie za anioł... A no tak żaden jestem człowiekiem.
Westchnąłem cicho, odsuwając jedzenie od siebie, straciłem apetyt, co jeśli śmierć któregoś z nas jest jedynym rozwiązaniem? Co mam robić? Dożyć starości i umrzeć jako człowiek, uwalniając go z klątwy? To niedorzeczne Sorey zwariuje i znienawidzi mnie do reszty, pewnie już mnie nienawidzi za to, że musi być aniołem. Co ja mówię, przecież jest między nami dobrze, gdyby mnie nie na widzi, nie byłoby go tu przy mnie, za dużo sobie wyobrażam, muszę się uspokoić zdecydowanie.
- Halo, halo jemy zaraz ci wystygnie - Mój mąż usiadł obok mnie na łóżku gotowy do nakarmienia mnie, gdyby tylko był do tego zmuszony.
- Nie chce, nie mam apetytu - Przyznałem, bawiąc się widelcem w talerzu.
- Mam cię nakarmić? - Na dźwięk tych słów pokręciłem przecząco głową, muszą zabrać się do jedzenia, nie chce być karmionym, to byłoby uwłaczające. - Dobra owieczka widzisz nie było tak źle - Pogłaskał mnie po głowie uśmiechając się szeroko.
- Nie jestem owieczką - Pokręciłem głową pstrykając go w nos, Sorey nie mógł zostać mi dłużnym za tę zniewagę, zaczynając mnie łaskotać, ach jak ja tego nienawidzę, nie mogę przestać się śmiać. - Nie proszę nie mogę już - Wydukałem, błagając, aby przestał, czując straszny ból brzucha, jednocześnie ciesząc się każdą wspólną drobną chwilą sam na sam, która nie trwała zbyt długo Yuki postanowiła mnie odwiedzić jeszcze przed pójściem spać przychodząc do mnie w coraz to gorszych ubraniach jej koszula z ledwością zakrywała jej pośladki co wywoływało rumieniec na mojej twarzy, wstydziłem się, gdy ktoś odkrywał za dużo ciała i tym kimś nie jest mój mąż, zdecydowanie to jego wolałbym teraz zobaczyć nagiego.
Nie mogąc nic z tym zrobić, spędziłem czas z dziewczyną, rozmawiając o pierdołach, w duchu marząc, aby już poszła, jest zdecydowanie za blisko, a ja czuje się strasznie, gdy próbuje zmusić mnie do zwrócenia na siebie moją uwagę, co jak na razie fatalnie jej wychodzi.
- Poszła - Odczułem ulgę, gdy dziewczyna wyszła, nie mając już ochoty na czytanie książek, chciałem wziąć tylko gorącą kąpiel, z którego mężem, którego bez ostrzeżenia do niej zaciągnąłem, przecież mogliśmy chyba wziąć wspólną kąpiel nic złego się nie stanie a wręcz odwrotnie same przyjemne rzeczy.
***
Obudziłem się późną nocą zlany potem z krzykiem na ustach, cały trzęsąc się ze strachu, nie wiedząc, czy wciąż śpię, czy już nie.
- Miki co się stało? - Sorey podniósł się do siadu, kładąc dłoń na moich plecach, delikatnie je głaszcząc.
- On wrócił - Wyszeptałem, czując łzy napływające do moich oczu.
- Kto? - Mój mąż nic nie rozumiał, mocno przytulając mnie do siebie.
- Pasterz, znalazł nas chciał cię zabić osłoniłem się zabił mnie - Mówiłem wszystko szybko plącząc swój język nie potrafiąc się uspokoić, znów czułem ból przeszywającej śmierci, to było straszne, tak strasznie się bałem, nie to było jednak najgorsze, twarz przerażonego Soreya, widziałem ją przed oczami cały czas, boże chroń nas przed nim, nie pozwól mu nas skrzywdzić.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz