wtorek, 22 września 2020

Od Shōyō CD Taiki

Nie miałem pojęcia, co Taiki miał na myśli mówiąc, że czyjeś wady mogą być atutami. Moje osiem ogonów w żaden sposób nie mogłem podpiąć pod żadną zaletę. Przez brak jednego byłem słabszy zarówno pod względem fizycznym, jak i magicznym, a to już samo w sobie czyni mnie gorszym. Może niektóre wady można przekształcić w atuty, ale nie moje. Chyba niektórzy po prostu urodzili się gorsi i nic nie można z tym zrobić, a ja po prostu miałem takie beznadziejne szczęście. I tak nie powinno mnie tutaj być, żyję tylko i wyłącznie dzięki mojej mamie. 
Mimo tego nie chciałem tak po prostu się poddać i sprawić przykrość chłopakowi. Jeszcze jednen raz mi nie zaszkodzi, a kto wie, może teraz mi się uda. Przecież moje ogony nie mają nic do pływania, może i przez ich mniejszą ilość jestem słabszy, ale dam radę. W końcu sam tego chciałem, nie mogłem się tak po prostu poddać. Chyba, że faktycznie okaże się, że jestem do niczego, jeżeli chodzi o pływanie. Wtedy nie ma po co się trudzić. 
Uśmiechnąłem się do niego łagodnie i pokiwałem głową na jego słowa, po czym chwyciłem jego dłoń, podnosząc się z chłodnej trawy. Po powrocie do domu znów będę musiał przygotować sobie coś gorącego do picia, jak dla nie woda była przeraźliwie zimna, ale to pewnie tylko moje wyobrażenie. Miałem nieco wyższą temperaturę ciała niż większość istot, i to pewnie dlatego woda była dla mnie taka zimna. Zresztą, chyba wkrótce zrezygnujemy z tych lekcji, dni są coraz krótsze, a temperatura coraz niższa; bardzo powolnymi krokami zbliżała się jedna z moich najmniej ulubionych pór roku. 
– Pamiętaj o zachowaniu spokoju, nic ci się nie stanie, kiedy jestem obok – powiedział spokojnie, kiedy weszliśmy z powrotem do chłodnej wody. 
Pokiwałem głową na jego słowa, obiecując sobie samemu, że będę się starał, ale i tak wychodzi mi okropnie. Naprawdę się starałem i wszystko było w porządku przynajmniej do czasu, w którym czułem jego silną dłoń na swoich plecach. Kiedy ona znikała, zaczynało mnie ogarniać to przerażające uczucie, że zaraz się przez to utopię. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale nic nie mogłem na to poradzić. 
Z pomocą mojego znajomego ponownie położyłem się na wodzie. Starałem się wyrównać oddech i rozluźnić spięte mięśnie, podążając przy tym za radą chłopaka — i zacząłem myśleć o czymś przyjemnym. W moim przypadku była to gorąca czekolada czekająca na mnie w domu, aż ją przygotuję i wypiję. Ciekawe, czy Taiki również lubił ten cudowny napój. Muszę go wkrótce o to zapytać, o ile o tym nie zapomnę. 
Ta lekcja trwała nieco dłużej głównie dlatego, że tym razem udało mi się utrzymać samemu na wodzie więcej niż dwie sekundy. Po tej próbie spróbowaliśmy jeszcze dwa razy, i za każdym razem pobijałem rekordy swojej wytrzymałości. Musieliśmy jednak wyjść z wody, ponieważ się ściemniało i zaczynało być coraz bardziej chłodniej. Musimy chyba wybrać inną porę na naukę, bo w takim tempie nauczenie mnie pływać było niemożliwe. 
A może to nie przez czas, a to przeze mnie? To była bardziej prawdopodobna opcja. 
– Teraz poszło ci o wiele lepiej – powiedział radośnie, podając mi ręcznik. Przyjąłem go z wdzięcznością, nic nie mówiąc, i zacząłem uważnie wycierać swoje ciało. W głowie miałem tylko jedną myśl: zimno. Od jutra muszę zacząć nosić cieplejsze rzeczy, zdecydowanie. – Bardzo zmarzłeś? – dodał widząc, jak moje ciało lekko się trzęsie i że w pośpiechu zakładam ubrania. 
– Troszeczkę – przyznałem, lekko się do niego uśmiechając i pocierając ramiona. – Ale to nic, wrócę do domu i zrobię sobie coś ciepłego do picia. 
– A może najpierw wolisz wrócić do mnie i tam się trochę rozgrzejesz? – zaproponował, patrząc na mnie chyba ze zmartwieniem. Niepotrzebnie się o mnie martwił, przecież nic mi nie było. Po przemianie za niecałe pół godziny będę w domu. – A wrócisz do domu trochę później, mógłbym cię trochę odprowadzić. 
– Lepiej, abym wrócił wcześniej do domu. Nic mi się nie stanie – powiedziałem grzecznie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w ciepłym miejscu. 
Taiki wpatrywał się we mnie jeszcze przed kilka sekund, aż w końcu westchnął cicho i zarzucił na moje ramiona swoją kurtkę, którą wziął ze sobą. Byłem zaskoczony jego gestem, a co z nim? Powinien zadbać najpierw o siebie, a mną się nie przejmować, jakoś dam sobie radę, jak zawsze. 
– Nie mogę tego przyjąć, nie wiem, czy będę mógł jutro się z tobą spotkać, nie chcę ci jej przetrzymywać – odparłem, chcąc już ściągnąć kurtkę że swoich ramion i mu ją oddać, chociaż moje ciało niezbyt się z tym zgadzało. Przez chwilę czułem przyjemne ciepło na plecach, a zapach chłopaka na jego ubraniu był jeszcze bardziej intensywny, niż zwykle, a jego zapach bardzo uwielbiam. 
<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz