czwartek, 24 września 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zmarszczyłem brwi na jego słowa, czując wyrzuty sumienia. Miałem wrażenie, że Mikleo obwinia się o całą tą sytuację z Yui, a przecież to nie była jego wina, doskonale to wiedziałem. Może to przez to, że praktycznie cały czas chodzę wkurzony…? Ale jak miałem nie być wpieniony, kiedy nie mamy nawet chwili dla siebie? Kiedy tylko myślę, że możemy na spokojnie porozmawiać lub spędzić razem przyjemnie czas, ta wredna żmija pojawiała się, jakby doskonale wiedziała, kiedy jest najmniej odpowiedni na to moment. Widocznie miała chrapkę na mojego męża i wcale nie zamierzała odpuścić. Czasem, kiedy się pojawiała, po prostu nie wytrzymywałem i wychodziłem z pokoju. Wiem, że nie powinienem zostawiać mojego męża z tą wariatką, ale nie mogłem już patrzeć na te podchody, zwłaszcza, że nie mogłem nic zrobić z całą tą sytuacją. Jakbym w ogóle nie istniał. I tak w sumie było, przynajmniej dla niej, ale miałem wrażenie, że i Mikleo często mnie ignorował. Odkąd Yui zaczęła rozmowę na balu, nie chciała się odczepić, a relacja między mną, a moim mężem znacznie się pogorszyła.
Westchnąłem cicho i podszedłem do łóżka, po czym usiadłem na materacu i przytuliłem swojego anioła do siebie. Wiem, że jest teraz człowiekiem, ale nie potrafiłem myśleć o nim w inny sposób niż jako o istocie niebiańskiej. Dla mnie zawsze będzie moim aniołem i nic nie zmieni mojego toku myślenia. Pocałowałem Mikleo w czoło i zacząłem gładzić go po plecach, chcąc go uspokoić. Był zlany zimnym potem, znowu coś mu się śniło, i nie chciał mi powiedzieć, co takiego. Chciałem, aby się przede mną otworzył, ale to chyba moja wina, że tak milczy. Ciągle chodzę wkurzony i irytuje mnie każda, najmniejsza rzecz, oczywiście, że milczy, bo nie chce mnie wkurzyć jeszcze bardziej.
- Nie robisz nic złego, wiem, że to nie twoja wina, nie musisz za nic przepraszać – odparłem cicho, nie przestając głaskać go po plecach. - I ze mną jest wszystko w porządku, po prostu Yui mnie trochę denerwuje, ale wkrótce stąd odejdzie – dodałem, aby uspokoić i siebie, i mojego ukochanego.
- Skąd wiesz? - spytał, unosząc głowę tak, aby mógł na mnie spojrzeć.
- Alisha mi mówiła. Więc nie musisz się mną przejmować, wiem, że podoba ci się bycie człowiekiem – przyznałem, nie przestając go głaskać. Nie wiedziałem, skąd wzięła się u niego ta nagła zmiana zdania, przecież tak bardzo podobało mu się bycie człowiekiem, i ja również potrafiłem to dostrzec. Był wesoły, rozmowny i tak często się uśmiechał, uwielbiałem na niego takiego patrzeć, chociaż ostatnio przestał tak promienieć radością. Domyślałem się, że to sprawka zarówno moja, jak i Yui, i to ani trochę nie sprawiało, że czułem się lepiej.
- Uważam, że lepiej będzie, jak wrócę do swojej poprzedniej postaci – powiedział Mikleo, a ja westchnąłem cicho.
- Twoja nagła zmiana zdania ma związek z twoimi koszmarami? - spytałem, chcąc go zrozumieć, bo na ten moment nic nie rozumiem. Był znacznie szczęśliwszy niż jako anioł, widziałem to, więc dlaczego chce do tego wrócić?
- Nie, po prostu zatęskniłem za byciem aniołem.
- Mam nieodparte wrażenie, że kłamiesz – wymruczałem mu do ucha, a następnie delikatnie go w nie ucałowałem. - Prześpij się, odpocznij, i później pogadamy, dobrze? - poprosiłem, przenosząc wolną dłoń na jego czoło i uwalniając trochę swojej – a w sumie to jego – mocy. Pomagałem mu z koszmarami tak samo, jak on kiedyś mnie. Mikleo cicho wymamrotał pod nosem, że wcale nie chce spać, ale finalnie mi się poddał. Położyłem go z powrotem na łóżku i przykryłem kołdrą, delikatnie całując go w lewy kącik ust. Jeżeli zaraz wejdzie tutaj ta jędza, to zamrożę ją bez względu na konsekwencje.

***

Chciałem czuwać nad Mikleo przez cały jego sen, ale nie było mi to dane – Serafiny wróciły ze swojej małej wyprawy i, co za tym idzie, Yuki. Chłopiec chciał nam koniecznie opowiedzieć, jak było. Nie chciałem, aby przez jego wesołą paplaninę Mikleo się obudził, dlatego spędziłem z nim trochę czasu na dworze. A kiedy wróciłem, mój mąż już nie spał, a siedział przy stoliku i przeglądał książki.
- Więc ty tak na poważnie z tą zamianą? - spytałem, zachodząc go od tyłu i kładąc mu dłonie na ramionach.
- Mówiłem, że tęsknię za byciem aniołem – odparł, przekręcając stronę.
- Jesteś tego pewien? Widzę, że jesteś szczęśliwy, druga taka okazja może się nie zdarzyć – odparłem, całując go w czubek głowy. Co prawda, mnie bycie aniołem nie odpowiadało, ale nie chciałem się mu do tego przyznawać, jeszcze zacząłby się obwiniać, a to była kompletna głupota. Jestem szczęśliwy tak długo, jak on jest szczęśliwy, i nic więcej się nie liczyło.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz