sobota, 26 września 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Uśmiechnąłem się zadziornie do Mikleo, oczywiście, że miałem o wiele lepsze pomysły, niż szukanie sposobu, który uwolniłby nas obu od uroku, czy tak klątwy. Dodatkowo odechciało mi się szukania czegokolwiek z innego powodu; Mikleo nie chciał tego wszystkiego odkręcać, dopóki nie dowiedział się, że ja już czuję się źle. Następnym razem wszystkie swoje przemyślenia zostawię dla siebie. Albo podzielę się z kotem, on mnie przynajmniej nie zdradzi. Rany, prosiłem Alishę, by zachowała to dla siebie. Wiedziałem, że Mikleo od razu będzie chciał szukać sposobu na odwrócenie tego, dlatego mu nic nie mówiłem. 
- Może mam – wymruczałem mu wprost do ucha, wsuwając dłonie pod jego koszulę. O rany, jak będę tęsknił za jego cudownym zapachem. I jego wrażliwością na każdy mój najlżejszy dotyk. - Do tego pomysłu wystarczymy tylko ty, ja i… Yui – dodałem, odsuwając się od niego i wzdychając ciężko. Wyczułem duszący i tak znienawidzony przeze mnie zapach kwiatowych perfum księżniczki jeszcze przed tym, jak zapukała.
Mój mąż wpatrywał się we mnie z niezrozumieniem, ale szybko zrozumiał, o co chodzi, kiedy usłyszał pukanie. Mikleo powiedział ciche proszę, a ja z niezadowoloną miną oparłem się o blat stołu i rzuciłem ciemnowłosej kobiecie niezadowolone spojrzenie, którego oczywiście zobaczyć nie mogła. Chciałbym zobaczyć jej minę, kiedy wrócę do bycia człowiekiem i przedstawię się jako mąż mężczyzny, do którego regularnie się przymila. Ostatnio nawet zaczęła sugerować Mikleo, że domyśla się, że jego druga połówka nie istnieje, bo gdyby tak było, na pewno by ją spotkała. Och, bardzo się zdziwi, jak mnie pozna. 
- Dzień dobry – powiedziała uroczo, podchodząc bez krępacji do mojego męża. Miała na sobie tę samą skąpą koszulę, co wczoraj. Od razu zauważyłem rumieniec na policzkach mojego męża i w mojej głowie pojawiła się straszna myśl: co, jeżeli podoba mu się to, co widzi? Yui była naprawdę atrakcyjną kobietą, i przyznaję to ja, który nigdy nie patrzył na kobiety w ten sposób.
~ Ja ją szybko spławię, a ty już idź – usłyszałem nieco rozbawiony głos Mikleo, co go w ogóle tak bawiło? Mnie do śmiechu nie było, po tak ciężkiej nocy miał być miły ranek. I czemu tak szybko mnie wyganiał? Czyżby faktycznie coś między nimi było, tylko ja jak debil tego nie zauważam? 
- Oczywiście – burknąłem niezadowolony, nie chcąc zostawiać mojego męża z tą kobietą, ale co miałem zrobić, jak mój własny ukochany mnie wygania?
Chwyciłem potrzebne książki i wyszedłem z pokoju, kierując się ku wyjściu z zamku. Miałem nadzieję, że właśnie nie dałem im zielonego światła, i przy następnym naszym zbliżeniu nie znajdę na jego ciele nieznanych mi malinek czy śladów paznokci na plecach. Teraz mieli idealną ku temu okazję.
Położyłem książki na trawie i usiadłem nad brzegiem, zaczynając wpatrywać się w spokojną taflę jeziora. Nie zamierzałem przeglądać ksiąg, póki nie będzie przy mnie Mikleo. Zresztą, nawet gdybym zaczął, na niewiele by się nam to nie zdało, nie potrafiłbym się skupić. Westchnąłem cicho i uniosłem dłoń, zaczynając kształtować z wody coś na wzór konia. Czy będę tęsknić za tego typu mocami? Nie wydaje mi się. Po prostu już chcę, aby to się wszystko skończyło, a mój mąż był tylko mój. Aktualnie niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałem. 
Opuściłem dłoń niszcząc tym samym wierzchowca z wody. Kiedy tafla wody uspokoiła się, poza swoim odbiciem ujrzałem drugie, już nieco znanego mi mężczyznę. Zamarłem, kiedy zdałem sobie sprawę, że tuż za mną znajduje się człowiek, który chce śmierci Mikleo. Albo raczej mojej. Skąd się tu wziął?
Podniosłem się z ziemi i ledwo udało mi się zablokować cios, który pasterz wymierzył w moją stronę. Kilka ksiąg wpadło do wody, a ja odrzucony przez siłę, jaką we mnie wymierzył, poleciałem na drzewo. Jęknąłem cicho, czując promieniujący ból przebiegający po moim ciele. 
Mikleo nie może tutaj przyjść.
~ Zostań w zamku, zaraz do ciebie dołączę – przesłałem mu myśl mając nadzieję, że mnie posłucha. Nie może teraz tutaj przyjść, jeśli to zrobi, spełni się koszmar, o którym śni. Nie mogłem na to pozwolić, obiecałem mu, że nie pozwolę mu zginąć z rąk tego psychopaty i obietnicy dotrzymam, chociażby za cenę własnego życia.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz