Zakłopotałem się jego słowami i spuściłem wzrok, skupiając się na kubku z nową, gorącą herbatą. Oczywiście, że zauważył, że coś jest nie tak, mimo tego że bardzo bym chciał, nie potrafię aż tak dobrze udawać. Być może to dlatego, że nigdy nie musiałem, w końcu nie znałem nikogo, przed kim musiałem udawać, że jest dobrze. Zacisnąłem mocniej palce na przyjemnie ciepłym kubku, czując lekki wstyd. Nie chciałbym go kłopotać sobą i swoimi problemami.
- Inne Kitsune są dumne, ponieważ mają być z czego. Ja nie – powiedziałem cicho, opierając się o blat. Poniekąd miał rację, osobniki z dziewięcioma ogonami były dumne i pyszne, traktując jak śmiecia każdego, kto był choć odrobinę gorszy od nich samych. A przynajmniej tylko takich spotykałem; doskonale pamiętałem, jak ja i ciocia zostaliśmy potraktowani przez ważnych gości, których rodzice kiedyś zaprosili do domu. Chciałem jej trochę pomóc, ponieważ miała ogrom pracy i to chyba wtedy doskonale poznałem ból bycia tym gorszym.
- Co sprawia, że masz tak niskie mniemanie o sobie? - spytał, a ja wyczułem na sobie jego spojrzenie. Mimo wszystko nie przeniosłem wzroku na niego, nadal uparcie wpatrując się w herbatę. Przez chwilę panowało milczenie i zrozumiałem, że chłopak czeka, aż mu odpowiem.
- Nic, po prostu jestem gorszy od innych Kitsune. I tyle, nie ma w tym żadnej filozofii – wzruszyłem lekko ramionami, nie widząc w tym nic złego. Taki był fakt, i musiałem nauczyć się go zaakceptować prędzej czy później.
- To nieprawda. Jesteś miły i potrafisz dostrzec wartość innych, to czyni cię zdecydowanie lepszego od tych wszystkich ignorantów – odparł hardo, jakby za wszelką cenę chciał mnie przekonać, że wcale nie jest tak, jak mówię. Uśmiechnąłem się smutno na jego słowa, przez chwilę bijąc się z myślami. Doskonale pamiętałem jego słowa o tym, co sądzi o nieidealnych istotach, oraz jego wypowiedź sprzed chwili, że nie będzie mnie wyśmiewał, ani oceniał. Czy aby na pewno? Jemu łatwo to było mówić, on był idealny, jako smok i jako człowiek.
- Tu nie chodzi o charakter – zacząłem powoli z sercem bijącym tak szybko, że przez moment miałem wrażenie, że wyskoczy mi z klatki piersiowej. Wiele tym samym ryzykowałem i miałem nadzieję, że będzie warto. Jeżeli okażą się moje najgorsze przypuszczenia to… cóż, zostanę sam. Tyle lat byłem sam, więc pewnie szybko przyzwyczaję się na powrót do samotności. - Kitsune mają dziewięć ogonów, jest to największa i najczęściej spotykana liczba. A im więcej ogonów, tym silniejsze one są. W przypadku, kiedy jakiś osobnik ma mniej ogonów jest traktowany gorzej, przynajmniej wśród arystokracji – wytłumaczyłem mu spokojnie, mimowolnie przypominając sobie sytuację jego cioci, która była troszeczkę podobna do mojej.
Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu. Dla mnie było to jak wieczność. Miałem wrażenie, że gdy tylko Taiki się odezwie, w jego głosie będzie słychać obrzydzenie. Albo od jego postawy będzie bił chłód, i będzie mi kazał opuścić swój dom. W strachu czekałem na jego słowa, w głowie już miałem najczarniejsze scenariusze.
- Należysz do tej grupy, prawda? - spytał Taiki, chcąc się upewnić, a ja powoli pokiwałem głową.
- Tata nie chciał takiego bezwartościowego syna, jak ja. Chciał się mnie pozbyć, ale mama się temu bardzo sprzeciwiała, więc tata postawił ultimatum, mogę żyć pod warunkiem, że nie będę opuszczał posiadłości oraz ukrywał fakt, że jestem ich synem. Kiedy przychodzą goście, w ostateczności mam użyć iluzji, by zmienić swój wygląd, i być sługą, sierotą, którą wspaniałomyślnie uratował – nie planowałem zwierzać z aż tak prywatnych problemów, po prostu jakoś tak samo wyszło. Miałem mu jedynie powiedzieć o swoim defekcie, naprawdę jestem beznadziejny i słaby. Z zaskoczeniem poczułem, jak po policzku lecą łzy, chyba przejmowałem się tym wszystkim bardziej, niż sądziłem, a powiedzenie tego wszystkiego na głos tylko mnie w tym uświadomiło. Szybko otarłem łzy z policzków, nie chcąc całkowicie się przy nim rozklejać. - Chyba będzie lepiej, jak już pójdę, dziękuję za herbatę oraz posiłek – powiedziałem cicho, biorąc jego milczenie za znak, że mam stąd wyjść.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz